Reklama

"Zostań ze mną": Jego ulubiona osoba na świecie

"Zostań ze mną" to historia na poły autobiograficzna. To opowieść o pięknym, toksycznym romansie, zamkniętym w wyrafinowanych kadrach i otwartym na liczne - psychologiczne oraz społeczno-kulturowe analizy i interpretacje.

Akcja najnowszego filmu Iry Sachsa (nagradzanego na festiwalach w Berlinie i na Sundance w Utah) jest rozpięta na przestrzeni dziesięciu lat - między 1998 a 2008 rokiem i rozgrywa się w Nowym Jorku. Reżyser wraca pamięcią nie tylko do jednego z gorętszych okresów w historii homoseksualnej rewolucji, ale i do intymnej relacji, w którą był wówczas uwikłany. Nie ukrywa, że fabuła filmu jest w dużej mierze oparta na jego własnych doświadczeniach. I jeśli istnieje coś, co warte jest desperackiego zawołania: Zostań ze mną! są to właśnie wspomnienia - o spojrzeniach, dotknięciach, wrażeniach, ludziach mijanych na ulicach i świecie, zmieniającym się w porażającym tempie.

Reklama

Nowy Jork w filmie Sachsa to przestrzeń spotkań i rozstań, otulona przepiękną muzyką Arthura Russella. I podobnie jak amerykański twórca, który zacierał granice między muzyką klasyczną a eksperymentalną, disco, rockiem i jazzem, Sachs zrealizował film, którego nie wolno szufladkować opatrując konkretną metką. "Zostań ze mną" to współczesny melodramat o ponadczasowej, uniwersalnej miłości. To twórcza autobiografia namalowana z dystansem i tylko odrobiną nostalgii za tym, co utracone. To dzieło sztuki - piękne, kiedy spojrzy się na nie przez okulary greckiego estety; eksperymentalnie odważne - gdy obserwuje go z perspektywy widza nawykłego to trawienia mainstreamowego kina. Na przecięciu tych dwóch punktów widzenia tworzy się jednak trzeci obraz. W jego ramach Sachs opowiada o tym (parafrazując tytuł piosenki Russella) how he walk on the moon.

Podróż na księżyc to kwestia wyobraźni i przywiązania do romantyzmu, nie brakuje tego Sachsowi - twórcy, którego cechuje jednocześnie wielkie wyczucie realizmu, przywiązanie do detalu i umiejętność obserwacji twarzy, na których emocje zostawiają wyraźne ślady. Znakomicie w "Zostań ze mną" wypadają aktorzy kreujący główne role - Duńczyk Thure Lindhard (Erik) i Zachary Booth (Paul). Rośnie między nimi erotyczne napięcie, seksualne pragnienia znajdują swoje ujście, a emocje są jasne, choć nie zawsze ubierane w słowa. Zdaje się, że Sachs woli zresztą rozbieranie - powoli ściąga kochanków na ziemię, zdejmuje im z oczu klapki, odsuwa iluzje, zrzuca ideały z piedestału. Przygląda się związkowi, jaki zaczyna wygasać i w którym odwzajemnić można nie miłość, ale brak zaufania.

Nie bez powodu "Zostań ze mną" porównuje się z fenomenalnym "Zupełnie innym weekendem" (2011) Andrew Haigha. Oba filmy, przesycone podobnymi emocjami, są zapisem zmagań z miłością, która chwilami więcej wymaga niż oferuje. Na tym jednak niech porównania się skończą, bo Sachs idzie o krok dalej. Nie przerywa romansu zanim przeradza się on w związek i pokazuje nawet proces ekstatycznego rozkładu, jakiemu podlega niejedna miłość.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Zostań ze mną" ("Keep the Lights On"), reż. Ira Sachs, USA 2012, dystrybutor: Tongariro Releasing, premiera kinowa 26 października 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy