Reklama

Żaba a sprawa słupków... oglądalności

"Dzień Dobry TV", reż. Roger Michell, USA 2010, dystrybutor UIP, premiera kinowa 25 marca 2011 roku.

Słowo "-ości" to bożek współczesnych mediów i szefostwa tychże. Zmora tych wszystkich poniżej, którzy mają sprawić, że owe klikalności, poczytności i oglądalności pójdą w górę, nie daj boże(k) w dół. Becky jest właśnie takim współczesnym Don Kichotem walczącym zamiast z wiatrakami ze słupkami w całkiem sympatycznej komedii - w znacznej mierze dzięki aktorom - "Dzień Dobry TV".

Młoda, ambitna dziewczyna w pełni oddana swojej pracy z dnia na dzień zostaje zwolniona. Szybko jednak zatrudnia się jako producentka podupadającego programu porannego "DayBreak" w jednej z ogólnokrajowych telewizji. Becky (Rachel McAdams) musi odnaleźć się w skostniałym układzie narosłym wokół programu z jego gwiazdami, gwiazdeczkami i wszystkimi wokół.

Reklama

W pierwszym dniu zdobywa punkty za zwolnienie aroganckiego prezentera z przerośniętym ego. Przed nią jednak ambitniejsze zadanie. Podstępem, wykorzystując haczyki w kontrakcie, zmusza legendę amerykańskiego reportażu, Mike'a Pomeroya (Harrison Ford), teraz odstawionego na boczny tor, do pracy przy "DayBreak". Problem w tym, że dziennikarz gardzi śmieciowymi i fast-foodowymi mediami, jak określa wszystkie poranne programy, karmiące widzów lekkimi newsami i nowymi kulinarnymi przepisami sprawdzanymi na żywo. Swoją niechęć daje wszystkim odczuć. Na dodatek wchodzi w konflikt z dotychczasową gwiazdą programu i byłą miss Arizony - Colleen Peck (Diane Keaton). Becky dostaje sześć tygodni, by słupki oglądalności wzrosły, inaczej telewizja zdejmie program goszczący na ekranach od ponad 40 lat.

Za scenariusz "Dzień Dobry TV" odpowiedzialna jest Aline Brosh McKenna, która ma na swoim koncie hit z Meryl Streep - "Diabeł ubiera się u Prady". Podobnie jak w poprzednim, tak i w najnowszym filmie wykorzystuje sprawdzony schemat walki dwóch silnych osobowości, które różni doświadczenie i wiek, a także stawia postać młodej, ambitnej i pełnej energii dziewczyny w centrum.

Roger Michell, twórca "Notting Hill", jako reżyser dodał do tego żywiołowość. Choć często sprowadza się to do nieustających biegów bohaterki w szpilkach przez miasto i gagów, niekiedy może obijających się o barierę dobrego smaku, najczęściej jednak utrzymujących poziom (patrz "African rain stick" Harrisona Forda). Wielokrotnie rozgrywane są one w samym studiu i mają stanowić parodię upadającego poziomu telewizji. Całość ratuje aktorstwo.

Rachel McAdams, dziewczyna sympatyczna, acz o aparycji wystraszonego króliczka, miała ciężkie zadanie zmierzenia się w aktorskim ringu z dwoma tuzami Hollywood. Zwycięstwa nie odniosła, ale może być z siebie zadowolona. Jej Becky, której energia i nadgorliwość chwilami irytuje, potrafi pokazać pazury i zawalczyć o swoje. Świetna jest Diane Keaton, ale i tak "Dzień Dobry TV" ogląda się dla Harrisona Forda w roli zdystansowanego, ironicznego i zgorzkniałego dziennikarza, którego sława już dawno przebrzmiała. Jego Pomeroy to przemyślany od początku do końca bohater z określoną gestykulacją, sposobem mówienia, poruszania się, nawet patrzenia, na czym Ford buduje komizm tej postaci z nutą tragizmu pomiędzy.

Pomeroy jest bowiem symbolem starego świata i dawnych mediów, gdzie widza traktowało się jak partnera w dyskusji, a nie idiotę, do którego trafić można kłótniami na żywo czy całowaniem żaby w studiu, co z pełnym zaangażowaniem czyni bohaterka Keaton. Becky, w dzieciństwie zafascynowana Pomeroy'em, to dziecko nowej epoki infotainmentu, gdzie wiadomości podaje się w lekkiej i atrakcyjnej formie. Odwołując się do kulinarnej metafory bohatera Forda - on serwuje wykwintne dania, gdy tymczasem młodzi chcą śmieciowego, szybko podawanego jedzenia.

W tym kontekście blado wypada wątek romansowy, który wydaje się dodany, by wypełnić określone hollywoodzkie formuły i ewentualnie pokazać ewolucję bohaterki, która ma uświadomić sobie, że nie samą pracą człowiek żyje. Mdły Patrick Wilson jako super przystojny kolega z pracy, o którym śnią wszystkie kobiety w budynku, tutaj nie pomaga.

Film Mitchella żadnych rewolucyjnych prawd o współczesnych mediach wprawdzie nie odkrywa. Wystarczy przecież, że sami włączymy telewizję o poranku i doprawimy ten seans weekendowymi show stacji wszelakich, by dojść do podobnych wniosków i obserwacji jak twórcy "Dzień Dobry TV". A jednak ogląda się to przyjemnie, choćby dla samego Forda i jego z wdziękiem przygotowywanej frittaty.

5/10


Jeśli chcesz obejrzeć film "Dzień Dobry TV", sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dzień Dobry TV | zaby | USA | „Dzień dobry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama