Reklama

"Yves Saint Laurent" [recenzja]: Symulacja geniuszu

[Reżyser] Jalil Lespert zadbał o najdrobniejsze szczegóły, ale zapomniał o scenariuszu. Biografia Yves Saint Laurenta w jego wykonaniu to bardzo naiwna historyjka o miłości dwojga ludzi, którzy od czasu do czasu marzą o rozstaniu, przeżywają załamania nerwowe i pławią się w morzu pieniędzy - o francuskiej produkcji "Yves Saint Laurent" pisze Joanna Ostrowska.

Kiedy ze świata żywych odszedł Christian Dior, świat mody przeżywał żałobę. Niedościgniony mistrz zostawił jednak swój dom mody w bardzo dobrych rękach. Jego następcą miał być młody, niezwykle nieśmiały Yves Saint Laurent, który swoją pierwszą kolekcję dla Diora stworzył w 1957 roku. W trakcie pokazu publiczność była prawdziwie zachwycona. Utalentowany projektant został oficjalnie zaakceptowany jako następca geniusza. Stał się jedną z najważniejszych ikon historii ubioru, a jego kolekcje zmieniły w mgnieniu oka wygląd kobiet na całym świecie.

Reklama

"Yves Saint Laurent" w reżyserii Jalila Lesperta to filmowa biografia - film o geniuszu, który wywrócił do góry nogami estetykę kobiety swoich czasów. Od genialnego, nieśmiałego młodzieńca aż do neurotycznego artysty, który nie zawsze potrafił poradzić sobie z własną sławą. Obraz projektanta według Lesperta wpisuje się w nurt baśniowy. Yves to czarodziej, który zawodowo kreuje fantazje i tylko czasami zdarza mu się "podupaść na duchu", żeby natychmiast wrócić na szczyty sławy. Reżyser "YSL" marzył prawdopodobnie o stworzeniu melodramatu na podstawie związku Yvesa (Pierre Niney) i Pierre'a Bergé'a (Guillaume Gallienne). Rzeczywiście, błyskotliwa kariera projektanta jest w filmie ściśle związana z relacją dwóch panów, którzy wspólnie stworzyli markę YSL. Pierre współtworzył sukces domu mody, wspierał kapryśnego geniusza, opiekował się nim i przede wszystkim był jego życiowym partnerem, bez względu na ilość romansów jednej i drugiej strony.

Trudno nie wspomnieć o fascynujących, oryginalnych strojach z epoki, które specjalnie wypożyczono i wykorzystano w filmie. Uwodzą również marokańskie plenery, wnętrza domów mody, klubów muzycznych z epoki. Świat i otoczenie projektanta zostały odtworzone w najmniejszych szczegółach. Podobnie zresztą jak postać Yvesa, w którego wcielił się Pierre Niney. Aktor prawie bezbłędnie naśladuje projektanta - jego sposób mówienia, gesty i mimikę twarzy. Iluzja wydaje się być prawie doskonała. Brakuje jedynie historii.

Jalil Lespert zadbał o najdrobniejsze szczegóły, ale zapomniał o scenariuszu. Biografia YSL w jego wykonaniu to bardzo naiwna historyjka o miłości dwojga ludzi, którzy od czasu do czasu marzą o rozstaniu, przeżywają załamania nerwowe i pławią się w morzu pieniędzy. Tragiczne momenty w życiu projektanta przypominają ataki histerii małego dziecka. Świat wizjonera mody sprowadzono tu jedynie do kilku pokazów, zagranicznych wyjazdów i narkotycznych epizodów. Bez względu na dokładność odtworzenia realiów epoki, symulacji zachowania i wyglądu postaci, życie bohaterów filmu Lesperta przypomina nudną, konsumpcyjna bajeczkę o "wybranych", którzy znudzeni bogactwem szukają niepotrzebnych wzruszeń i mocnych wrażeń. Prawdziwa miłość przy tym wszystkim wypada równie blado, szczególnie w momencie napięć, kiedy o nastroju partnerów decydują zdrady i uzależnienie biznesowe. W pięknym kostiumie ukryto przewidywalną historię, w której artysta i jego dwór wypadają bardzo blado, niczym kiepskie kopie genialnego oryginału.

5,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Yves Saint Laurent", reż. Jalil Lespert, Francja 2014, dystrybucja: Vue Movie Distribution, premiera kinowa: 30 maja 2014

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama