Reklama

"Wysoka fala": Czas surferów

"Wysoka fala" to oparta na autentycznych wydarzeniach opowieść o młodości słynnego surfera Jaya Moriarity'ego (w tej roli nieznany szerzej Jonny Weston), którego wspiera legenda surfingu Frosty Hesson (Gerard Butler).

"Wszyscy pochodzimy z morza, ale nie wszyscy do niego należą!" - na ekranie samotny nurek w błękitnych odmętach, który nagle znika wśród monstrualnych fal. Taki jest początek filmu "Wysoka fala". W sumie wszystko, co będzie później, mogłoby się po prostu nie wydarzyć. Pierwsza, samotna scena, kilka patetycznych dyrdymałów o istnieniu i czar pryska. Wszyscy wiedzą, że śmierć to tylko kwestia czasu.

Trudno uwierzyć, że takie filmy jak "Wysoka fala" pojawiają się jeszcze na ekranach kin. Dystrybucja DVD - jak najbardziej, ale nic więcej, bo poziom telewizyjnych wyciskaczy łez ze środowych wieczorów naprawdę nigdy nie był afrodyzjakiem dla polskiej (i każdej innej) publiczności. Oczywiście, zawsze można popatrzeć na ciała pięknych chłopców, mężczyzn, sportowców, wyczynowców i kilku uśmiechniętych dziewcząt, ale czy warto za to płacić w kinie?

Reklama

Aby sprawiedliwości stało się zadość, trzeba wspomnieć, że film "Wysoka fala" powstał na kanwie biografii jednego z najbardziej znanych surferskich herosów - Jaya Moriarity'ego. Chłopak ten jest ikoną kalifornijskich nastolatków, szczególnie z okolic Santa Cruz. W 2001 roku zginął tragicznie, nurkując na Malediwach. Sławę przyniosło mu surfowanie w legendarnym "Maverick's", gdzie fale osiągają naprawdę gigantyczne rozmiary. Film w reżyserii Hansona i Apteda ma być wspomnieniem Moriarity'ego. Dodatkowo: hołdem dla jego odwagi i młodości, a zupełnie przy okazji przypowieścią o ojcowskich uczuciach, które czasem budzą się wyjątkowo późno.

"Wysoka fala" nie została wyreżyserowana przez artystyczny duet. Michael Apted, jak donoszą materiały prasowe, dołączył na trzy ostatnie tygodnie zdjęć. Powodem takiego stanu rzeczy był zły stan zdrowia Hansona (albo po prostu produkcyjna klapa). To, niestety, nigdy dobrze nie wróży. Główną postacią "Wysokiej fali", oprócz Moriarity'ego, jest "Frosty" - doświadczony surfer, który oprócz pływania na desce naucza również "prawdziwego życia".

Panowie spotykają się jeszcze w latach 80., ale właściwy trening następuje o wiele później. Przygotowaniom do spotkania z "surferskim smokiem" towarzyszą życiowe przełomy. Ktoś umiera, ktoś kocha, ktoś zdradza, a jeszcze inny przechodzi metamorfozę na środku oceanu. Terapia szokowa, dzieło psychiatrycznego cudotwórcy, na dodatek w bajkowej scenerii Kalifornii.

I to byłoby na tyle. Rzeczywiście, fale nieziemskie. Czasami, gdyby nie one, naprawdę lepiej byłoby opuścić salę kinową.

"Wysoka fala" miał być filmem na miarę "Karate Kida", szarpiącym podobne struny dzieciństwa, w którym nawet najtrudniejsze zadania łapania muchy chińskimi pałeczkami uczą pokory i sprawiają przyjemność. Zamiast ćwiczeń na koncentrację surferzy piszą jednak eseje o strachu i obserwacji albo sprzątają podjazd przy domu nauczyciela. Choć i tak wszyscy wiedzą, że jeśli mistrz na początku pomiata, to później pokocha. Podobnie jak blond księżniczka z dzieciństwa, mama, źli koledzy i pół miasteczka. W końcu trzeba pamiętać, że przez jakiś czas... wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

2/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Wysoka fala", reż. Curtis Hanson, USA 2012, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 14 grudnia 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: surferzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy