"Wybawienie" [recenzja]: Na tropie wiary

Kadr z filmu "Wybawienie" /materiały prasowe

Najnowsza ekranizacja kolejnej części serii książek Jussi Adler-Olsena jest skąpana w mroku. W tym kryminale nikt nawet nie łudzi się, że nad złem można zapanować. Mocno depresyjne kino.

Carla Mørcka (Nikolaj Lie Kaas) i Assada (Fares Fares, wciąż najbardziej znany u nas z teledysku Lykke Li "I Follow Rivers"), detektywów z Departamentu Q, znamy z "Kobiety w klatce" i "Zabójcy bażantów". Panowie nie stracili poczucia misji, ale ich relacja dawno przestała być wyłącznie zawodowa. Dyskutują ze sobą nie tylko o prowadzonej sprawie, ale też o kwestiach wiary i religii.

Odrzucający ideę Boga i życia po życiu Mørck coraz bardziej alienuje się od otoczenia. Od rozwodu nie interesują go kobiety, nie wierzy też w to, że otaczający go świat można uporządkować. Uratowanie uprowadzonych dzieci, bo taką misję mają w tej części, staje się jego obsesją. W jego mniemaniu jedynie one nie zasłużyły na to, co je spotyka.

Assad odwrotnie - dla niego są jeszcze rodzice ofiar i ich bliscy. A także wartości: rodzina, Bóg. - Jak ktoś tak inteligentny jak ty może dać się nabierać na wiarę i jej obietnice!? - usłyszy od wzburzonego Mørcka. Nie obruszy się, bo naturę ma łagodną. Woli obserwować, analizować, iść za partnerem. Ten duet ściera się przy wielu okazjach, ale skuteczność ich działania przynosi widzom ulgę.

Reklama

Choć w tym przypadku słowo ulga jest mocnym nadużyciem. Cena, jaką bohaterowie płacą za postępy w śledztwie jest wysoka, czasami nasuwa się nawet pytania, czy nie zapłacili zbyt wiele i czy nie posunęli się za daleko. Nie ulega wątpliwości, że są pozytywnymi bohaterami, ale reżysera Hansa Pettera Molanda ("Obywatel roku") nie interesuje klasyczny kryminał. Łamie reguły gatunku, bawi się oczekiwaniami widza.

Na początku trudno nawet pozbyć się przeświadczenia, że twórca kładzie film. Od początku wiadomo, kto jest mordercą, detektywi trafiają na jego ślad wyjątkowo wcześnie, a ci, którzy stwarzali problemy, szybko orientują się, że wygrać mogą jedynie dzięki współpracy z policją. Po pół godzinie mogłyby pojawić się napisy końcowe.

A jednak - pozorna reżyserska nieporadność okazuje się przemyślaną taktyką, która sprowadza "Wybawienie" na zupełnie nowe tory. Z filmu o detektywach i mordercy staje się także filmem o napięciach religijnych i etnicznych. Liberalna Skandynawia odkrywa kolejną ciemną stronę i zdradza się z ekstremizmów, przemocy domowej i rasizmu. Świetnie skonstruowana jest zwłaszcza relacja Assada z ojcem uprowadzonego dziecka, który początkowo broni mu nawet wstępu do domu ("U nas nie goszczą tacy jak on"). Petter miesza jednak bohaterowi szyki i wystawia go na próbę: czy w trudnej chwili bliższy będzie mu biały ateista Mørck, czy rozumiejący sens wiary, choć wyznający innego Boga Assad?

I właśnie odpowiedź na to pytanie, tak jak trwająca pomimo różnic światopoglądowych przyjaźń Mørcka i Assada zostawia nas z nadzieją, chociaż z każdego kadru w filmie wylewa się na nas mroczny, skąpany w deszczu pejzaż, a wyposażony w nożyczki morderca dzieci nie pozwala nam na komfortowy seans. Nikomu nie jest łatwo.

7/10

"Wybawienie", reż. Hans Petter Moland, Szwecja, Norwegia, Niemcy, Dania 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 28 kwietnia 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy