Reklama

"Tylko Bóg wybacza": Wkraczając w piękną pustkę

Nowy film Refna był jedną z najgoręcej oczekiwanych produkcji sezonu. Na światowej premierze na festiwalu w Cannes dla wielu okazał się jednak gorzkim rozczarowaniem, o czym dobitnie świadczy fakt, że w czasie pokazu prasowego na sali rozlegało się "buczenie". Czy twórca, który niedawno dostał na Lazurowym Wybrzeżu nagrodę za najlepszą reżyserię, tym razem rzeczywiście poniósł klęskę?

Nicolas Winding Refn w krótkim czasie zyskał miano twórcy kultowego, co dla każdego artysty oznacza zarazem sukces i przekleństwo. Z jednej strony: więcej zaufania wobec kolejnych, nawet najbardziej odważnych projektów. Z drugiej - mocno zawyżoną poprzeczkę.

Na "Tylko Bóg wybacza" wszyscy czekali z rosnącą niecierpliwością. Po nowym filmie autora głośnej trylogii "Pusher", wstrząsającego "Bronsona" czy elektryzującego "Drive" wielu widzów spodziewało się trzęsienia ziemi. Jeśli takie nastąpiło, to nie z powodu podziwu, lecz raczej poczucia zawodu.

Reklama

Na tle wcześniejszych produkcji autora, określanego niegdyś mianem "najlepszego spośród najmniej znanych reżyserów", ostatnia produkcja wypada dość mizernie. Stosowane dotąd stylistyczne strategie nie do końca działają, pretekstowy scenariusz ma sporo słabości, a współpraca duetu Refn-Gosling nie tętni już tą samą energią, co w "Drive". Od genialnego samouka i jednego z najbardziej konsekwentnych reżyserów ostatniej dekady wszyscy spodziewali się czegoś więcej.

Jedno jest pewne: pod wieloma względami "Tylko Bóg wybacza" świetnie wpisuje się w całą twórczość Refna: opowiedziana historia jest bardzo prosta, a forma wspaniale dopracowana. Głównym bohaterem filmu jest Julien (Gosling), Amerykanin prowadzący klub tajskiego boksu w Bangkoku. Jego działalność stanowi przykrywkę dla handlu narkotykami, a on sam jest poważanym i wpływowym przestępcą w lokalnym półświatku. Podobnie jak większość mieszkańców świata Refna, jest figurą definiowaną przez brutalną przemoc. Pozostaje samotnym straceńcem, występującym przeciw całemu światu. Wędruje po świecie tego filmu z podbitymi oczami, zmiażdżonymi kościami policzkowymi i sinym, złamanym nosem.

Bohaterowi Goslinga nie pozostało nic z otaczającego aktora hollywoodzkiego splendoru - bez względu na to, jaki kierunek obierze jego historia, od początku wydaje się postacią tragiczną, kompletnie obcą w zamieszkiwanym przez siebie świecie.

Dotkliwa obcość naznacza też relację łączącą go z demoniczną matką (fenomenalna kreacja Kristen Scott Thomas!), która przyjeżdża do Tajlandii i żąda od Juliena jednego: zemsty za śmierć starszego brata, zamordowanego z powodu popełnionego przez siebie przestępstwa. Od początku jest jasne, że dominująca kobieta nie znosi słów sprzeciwu i dąży do pomszczenia ukochanego syna bez względu na okoliczności (w jednej ze scen mówi: "nieważne, co zrobił, na pewno miał do tego powody").

Wraz z rozwojem historii coraz mocniej wybrzmiewa w filmie Refna edypalny konflikt, podbudowany odniesieniami do szekspirowskich dramatów i tragedii Sofoklesa. Choć kino duńskiego autora zawsze było podszyte mitem i pełne (pop)kulturowych nawiązań, to tym razem widać, że reżyser mocno się w tych cytatach zagubił, a mnogość symboli nadaje jego filmowi pretensjonalną i zbyt jednoznaczną wymowę. I chyba właśnie to najtrudniej jest wybaczyć Refnowi. Czując się w historii zbyt pewnie, zdecydowanie przeszarżował, nie pozostawiając przestrzeni widzowi. Stylistyczny nadmiar zbytnio góruje tu nad fabularną precyzją i przejrzystością, a sprowadzone do uniwersalnych znaczeń losy bohaterów nie mają w sobie nic, co zatrzymałoby uwagę na dłużej.

Jest jednak w tym filmie jakaś mroczna siła, która nie daje spokoju i sprawia, że niektórym scenom oddajemy się bez reszty. Od pierwszego do ostatniego ujęcia "Tylko Bóg wybacza" oszałamia i hipnotyzuje wysmakowanymi obrazami. Płynąc przez świat demiurga Refna, kamera pieści twarze postaci i fetyszyzuje przestrzenie.

Potężny Bangkok jest tu miastem z koszmaru, przypomina raz Paryż z "Nieodwracalnego", innym razem Tokio z "Wkraczając w pustkę". Podobnie jak mroczne metropolie z wizji Gaspara Noé, wydaje się miastem-potworem, które pochłania bohaterów, nie dając im szans na ucieczkę. Świat tego filmu wypełniony jest ciemnymi, wąskimi ulicami, klaustrofobicznymi pokojami, czerwonymi abażurami, dywanami i zasłonami. Ten surrealistyczny, iście Lynchowski krajobraz wiąże się nie tylko z zacieraniem granicy między jawą i snem. Jest też znakiem tego, że destrukcyjny potencjał postaci ujawnia się nawet w ich otoczeniu, a przemoc tak mocno przesyca ich świat, że zdaje się nieunikniona.

To poczucie obcości i mroku, idealnie splecione z gęstym, brechtowskim z ducha klimatem filmu, jest jedną z rzeczy, które może zostaną w pamięci na dłużej. Na długo pozostaje też żal, że ta pięknie opakowana historia nie proponuje nam w istocie nic - jest tylko wykoncypowaną, pustą w środku błyskotką.

Magdalena Bartczak

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Tylko Bóg wybacza" ("Only God Forgives"), reż. Nicolas Winding Refn, Francja, Tajlandia, USA, Szwecja 2013, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 14 czerwca 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 'Tylko Bóg wybacza'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy