Reklama

Tragiczna strona cudu

"Inny" ("El mal ajeno"), reż. Oskar Santos, Hiszpania 2010, dystrybutor, premiera kinowa 2 września 2011 roku.

Lubię oglądać debiuty. Zwłaszcza, gdy wychodzą spod ręki (kamery?) twórcy, który nie opuścił dopiero co murów uczelni. Owszem, bywają czasem drażniące, stając się radosnym okrzykiem młodego reżysera "patrzcie, ile się nauczyłem!". Bywają i takie, jak "Inny" Oskara Santosa, entuzjasty kina, który nie ukończył żadnej szkoły filmowej. Debiuty dopieszczone, subtelnie acz skutecznie czarujące materią filmową.

Do filmu Santosa podchodziłam z początkową rezerwą, która stopniowo topniała. "Inny" to interesująca mieszanka thrillera i melodramatu (hiszpańskiego z ducha), realizmu obyczajowego i elementów fantastycznych. Brzmi zniechęcająco? Wbrew pozorom Santosowi udało się z tej mikstury wycisnął naprawdę dobre kino.

Reklama

Diego (Eduardo Noriega) jest lekarzem specjalistą w dziedzinie opieki paliatywnej. Czterdziestolatek przeżywa kryzys wieku średniego, który przekłada się zarówno na jego życie osobiste (oddala się od swojej żony i córki) oraz zawodowe. Po wielu latach pracy, jak sam opisuje to młodemu stażyście Juanjo, nie robi na nim wrażenia ani dobro ani zło. Uodpornienie na ból i cierpienie było jedyną receptą, by wytrzymać w szpitalu. Pewnego razu trafia na izbę przyjęć kobieta, Sara (Angie Cepeda, dla miłośników telenowel, pamiętna Luz Maria), w zaawansowanej ciąży, która próbowała popełnić samobójstwo, a teraz jest w śpiączce. Jej zdesperowany partner próbuje zabić Diego i sam strzela sobie w głowę, wpierw zmuszając lekarza do przysięgi, że uratuje Sarę. Diego cudownie przeżyje zamach, ale jak się okazuje i sam będzie mógł czynić cuda. Wszystko jednak ma swoje konsekwencje i lekarz musi wkrótce dokonać niezwykle ważnego wyboru między życiem i śmiercią.

Santos wraz ze scenarzystą, autorem "GranatowyPrawieCzarny" Danielem Sanchezem Arelavo, tworzy opowieść na kształt tragedii greckiej czy baśni, gdzie otrzymany w tajemniczy sposób cudowny dar musi skończyć się odebraniem bohaterowi tego, co dla niego najważniejsze. A właśnie pytanie o życiowe priorytety, o to, kto a nie co jest dla nas najistotniejsze, stawia "Inny". Diego staje się niemal cudotwórcą, który jak król Midas, zamiast zamieniać wszystko w złoto, zamienia wszystko w cenniejszą wartość - życie. Tylko jak król Midas dojdzie też do punktu, w którym dar stanie się przekleństwem.

"Inny" to przede wszystkim doskonały film aktorski. Eduardo Noriego czy Belén Rueda jako żeńskie alter ego Diego, pokaleczona duchowo Isabel, tworzą niezwykle wyważone kreacje. Wypieszczone zdjęcia, w większości szpitalnych wnętrz, i muzyka (Fernando Valezueza, autor muzyki do "Sierocińca") balansująca między budowaniem napięcia a tragizmem dopełniają całości. Można zarzucić Santosowi, że kilkakrotnie zdarza mu się nie dograć niektórych scen, przez co relacje między bohaterami tracą na wyrazistości, lecz ostatecznie miarą jego reżyserskiej dojrzałości jest zakończenie, w którym w prosty sposób można było w paść w pułapkę kiczowatego melodramatyzmu. Tymczasem jednak zaskakuje subtelnością i w konsekwencji wzrusza, mieszcząc się zarazem w ramach gatunku.

Uodpornienie na ból Diego odzwierciedla współczesną rzeczywistość, w której bombardowani wiadomościami o kolejnych tragediach rozgrywających się na świecie, coraz częściej podchodzimy do tego obojętnie, jak do chwilowej sensacji. To naturalna psychologiczna obrona organizmu. Dopiero cierpienie rozgrywające się tuż koło nas, w naszej rodzinie odziera nas z płaszcza obojętności. Historia Diego staje się naszym usprawiedliwieniem - nawet jeśli mielibyśmy cudowną możliwość uleczenia rozgrywających się na świecie tragedii, to jako jednostka niestety wszystkim nie pomożemy.

6/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama