Reklama

Tam, gdzie Bóg jest kobietą

"Woda dla słoni" ("Water for Elephants"), reż. Francis Lawrence, USA 2011, dystrybutor Imperial - Cinepix, premiera kinowa 6 maja 2011 roku.

Bracia Benzini stworzyli świat w jeden dzień. Awatarem Boga uczynili kobietę. Przed prostaczkami (jak zwykli nazywać w swoim żargonie zwykłych ludzi) roztoczyła się rzeczywistość pełna hamowanych namiętności i skrywanego pożądania. Niewinność i dobro stanie tu w szranki z okrucieństwem i brutalnością na prawach, jakimi rządziła potyczka Dawida z Goliatem. Nie ważne, że jej efektem w filmie Francisa Lawrence'a "Woda dla słoni" będzie koniec (jakiegoś) świata.

Nie powinien nas dziwić fakt, że reżyser filmu "Jestem legendą" (2007) pokazuje właśnie schyłek cyrkowej rzeczywistości. "Wie pan, że cyrk Benzinich nie dotrwał do końca 1931 roku?" - podstarzały Jacob Jankowski (Hal Holbrook) pyta właściciela wesołego miasteczka. Tego dnia regularne spektakle dobiegły końca. Na parkingu przed wejściem do cyrku zabłąkał się tylko staruszek. Ile prawdy, a ile fantazji jest w historii, którą opowie przy butelce whisky? To nie ma znaczenia.

Reklama

Przenosimy się wraz z nim do 1931 roku. Prohibicja, kryzys gospodarczy w Ameryce - to tło, z którego nie sposób zrezygnować. Prawie nikt go jednak nie widzi. Niektórzy tylko o nim mówią. Za szybami pędzącego pociągu pełnego klaunów i tancerek krajobrazy się rozmazują, jakby w ogóle ich nie było. W trupie cyrkowej braci Benzinich podróżującej koleją trwa ciągły karnawał, bo pociągi to miejsca poza czasem.

Do jednego z wagonów wskakuje nocą młody Jacob (Robert Pattinson). Porzuca walizkę przy torach. Niczego w niej nie ma, bo dawne życie skończyło się dla niego wraz z przedwczesną śmiercią rodziców. W świecie, do którego trafił, wszystko ulega spektakularnemu wywróceniu, na światło dzienne wychodzi to, co powinno być skrywane. Nie ma tu jednak dziwolągów na miarę Todda Browninga, dziwne są raczej emocje - głębokie, ale nie przerysowane; wyrafinowane w swojej delikatności, choć nie znające kompromisów. Granice między nimi są jasno wytyczone - to bądź co bądź stary świat, rządzony przez ścierające się siły dobra i zła, które nie uległo jeszcze relatywizacji.

W takim świecie miłość nie znajduje kresu, o ile nie jest nim śmierć. Uczucie rozwija się powoli, mimo że od pierwszej wymiany spojrzeń między Jacobem a Marleną (Reese Witherspoon) atmosfera w cyrku gęstnieje. Marlena jest boginią, główną atrakcją wieczornych spektakli. Marlena jest żoną Augusta (Christopher Waltz), który dyryguje każdym oddechem członków swojej trupy. Nie musi węszyć, żeby wyczuć pożądanie unoszące się w parnym powietrzu. Scenarzysta filmu, Richard LaGravanese ("Co się wydarzyło w Madison County") umiejętnie wprowadza go w meandry relacji, która rodzi się między jego żoną a młodym weterynarzem. Nie daje mu zbyt wiele informacji, choć uzbraja w bezdyskusyjną pewność, co do rangi ich uczucia.

Christopherowi Waltzowi trudno jednak odejść od portretu nazistowskiego egzekutora, który zafundował mu Quentin Tarantino. Na twarzy Augusta pozostały ślady perwersji i okrucieństwa, które charakteryzowały pułkownika Hansa Landę. Robert Pattinson także nie odszedł daleko od osobowości niewinnego chłopca, targanego namiętnościami, którym nie może dać upustu. Mimo że obaj byli znakomici - poszli tropem znanym już zarówno im, jak i widzom.

Gdzie tu wyzwanie? Czyżby wystarczającym okazała się nauka kilku fraz w języku polskim, które - niefortunnie dla Lawrence'a - w polskich widzach wzbudzają jedynie salwy śmiechu i zażenowania? To nieco karykaturalny sposób na pokazanie pełnego imigrantów amerykańskiego społeczeństwa czasów Wielkiego Kryzysu. Zrezygnujmy jednak z burzenia fikcji w imię realności i wróćmy na cyrkową arenę. Przed nami jeszcze największa atrakcja sezonu - słonica Rosie. Jej nic nie dorówna i żadna krytyka nie pokona.

7/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Woda dla słoni"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bogowie | Tam
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy