Reklama

Szczękając mleczakami

"Nie bój się ciemności" ("Don't Be Afraid of the Dark"), reż. Troy Nixey, USA/Australia 2011, dystrybutor Best Film, premiera kinowa 26 sierpnia 2011 roku.

Przyznajcie sami, że kultywowany w krajach anglosaskich zwyczaj wkładania mlecznych zębów dziecka pod poduszkę jest nieco odstręczający. Zimny ząb jest jak ślina wypluta na chodnik, jeszcze przed chwilą rozkosznie tkwił w naszej jamie ustnej, a teraz, stercząc na dłoni, wydaje się czymś obcym - obrzydliwym.

Zęby wpycha się pod poduchę, żeby zarobić. Wróżka zębuszka, w zamian za każdego mleczaka, odpali nam monetę. Mam wrażenie, że na ten pomysł wpadli ci sami ludzie, którzy uznali, że postaci klownów są zabawne. Opiekuńcze stworzonka mają uczyć milusińskich przedsiębiorczości, ale postać wróżki musi zrodzić kolejne pytania: Co wróżki robią z zębami - zjadają? Wieszają na szyi jako trofea? Zębuszki, podobnie jak klowni, Święci Mikołaje i skrzaty noszą w sobie pewien niepokojący dualizm. Na elementarnym poziomie, w fantastyczny sposób, nadają sens rzeczom, które w każdym z nas budzą niepokój. Sęk w tym, że w miejsce rosnących lawinowo kaskad pytań i problemów, dziecko wstawia istotę, która pęcznieje i nabiera znaczenia, proporcjonalnie do ich ciężaru.

Reklama

Scenariusz do "Nie bój się ciemności" napisał Guillermo Del Toro, twórca "Labiryntu Fauna". W tamtym filmie, fantastyczny faun personifikował lęki dziewczynki, związane z figurą ojca - bezwzględnego sadysty, wchodzącego w skład Falangi generała Franco. Wróżki-zębuszki, uosabiają wariant tego samego problemu. Wpełzają tam, gdzie w szczęśliwych rodzinach pojawiają się pęknięcia. Wykorzystują brak zaufania, lęki dziecka, pracoholizm rodziców, ale w największym stopniu rozwody, które są nieodłączną częścią krajobrazu filmowych Stanów Zjednoczonych.

Debiutant Troy Nixey, porusza się w tym materiale z dużą gracją i wyczuciem. Już sam epilog przywodzi na myśl prozę Edgara Allana Poego. Ciemna piwnica, ogarnięty szaleństwem artysta, bezbronna kobieta, młotek, dłuto i głosy. Nad całym filmem unosi się ten gotycki duch, przyciężkawy jak zakurzone bawełniane story, zaciągnięte na okna. Jednocześnie dom, w którym rezydują bohaterowie, ma jakość znanego z czytywanych w dzieciństwie baśni, ciemnego lasu. Lasu, w którym przed małą bohaterką filmu - Sally, błądziły Czerwony Kapturek, Królewna Śnieżka i Małgosia.

Nixeyowi udaje się uratować całą złożoność tego miejsca - jednocześnie magnetycznego i przerażającego. Fascynującego ilością zakamarków, do których można się skryć przed smutkiem i problemami, ale i odstręczającego bezdenną, ciemną pustką, tych samych schowków.

W "Nie bój się ciemności" wszystko rozwija się tym samym, znanym z setek innych filmów grozy torem. Koszmary powoli wypełzają spod łóżka, oblekając się w ciało z każdą minutą. Z prywatnego świata dziewczynki, zaczynają rezonować na całe otoczenie. Wiemy jak to się kończy i jak się zaczyna, ale pomiędzy dwoma krańcami tej opowieści tkwi fascynujący, ciemny las. A w samym jego środku - samotna dziewczynka, która weszła weń, pomimo, że boi się ciemności.

7,5/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ciemności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy