"Sorry Angel" [recenzja]: Przeszłość

Kadr z filmu "Sorry Angel" /materiały prasowe

Oczywiście najprościej byłoby napisać, że "Sorry Angel" to po prostu film o tragicznej miłości. Uczucia niespełnienia plus dramat o odchodzeniu. W przypadku filmu Christophe'a Honoré tego typu diagnoza byłaby krzywdząca.

Autor "Piosenek o miłości" (2007) mierzy się z przeszłością końca XX wieku. Jego bohaterowie to homoseksualni mężczyźni, którzy próbują żyć w cieniu choroby. W tamtym czasie ludzie odchodzą z dnia na dzień. Można godzinami prawić morały o kulturze wysokiej, ale koniec końców chodzi o walkę o własne życie - w niezwykle ekstremalnych warunkach.

"Sorry Angel" to jeden z tegorocznych kandydatów do Złotej Palmy w Cannes. Christophe Honoré próbuje w nim znaleźć złoty środek. Z jednej strony opowiada o fascynacji drugim człowiekiem, z drugiej - odbija specyfikę epoki, mierzy się z wątkiem aktywistycznym. W jego opowieści ruch ACT UP! to tylko tło. Jednocześnie życie kolejnych bohaterów filmów jest uzależnione od procesu odchodzenia.

Rama narracyjna filmu opiera się na relacji między Jacques'em (Pierre Deladonchamps - "Nieznajomy nad jeziorem") i Arthurem (Pierre Lacoste). Wszystko zaczyna się w lokalnym kinie w Bretanii. Jacques jest uznanym pisarzem, który czuje się spełniony. Ma oczywiście problemy z kolejną książką, ale reszta jest w miarę poukładana. Uwielbia nowych kochanków, ma wiernego przyjaciela i na dokładkę wychowuje małoletniego synka, którego kocha nad życie.

Reklama

Arthur jest na początku drogi - szuka siebie. Próbuje związków z kobietami, ale najbardziej ciągnie go na pikiety. Niezobowiązujący seks z mężczyznami - próba przekroczenia własnych granic - codziennie nowe wyzwanie. Romans tej dwójki to bomba atomowa. Momentami bardzo pretensjonalna opowieść o uczuciu, w której najważniejsze są odwołania do poezji, literatury pięknej i kina francuskiego. Zresztą filmowi "Sorry Angel" patronuje Bernard-Marie Koltès i Francois Truffaut - to ich groby odwiedza Arthur w Paryżu. Warto pamiętać, że Koltès był gejem. W 1989 roku zmarł na AIDS.

Z tej perspektywy warto czytać film Christophe'a Honoré jako opowieść o odchodzeniu pewnego pokolenia ludzi, których biografie składają się na historię queer końca XX wieku. "Sorry Angel" to kolejny przykład na to, że kino aktywistyczne, które dotyka problemu epidemii AIDS lat 80. i 90. XX wieku manifestuje się na bardzo różne sposoby. Z jednej strony serial - adaptacja bestselleru "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" (Simon Kaijser), z drugiej - "120 uderzeń serca" (Robin Campillo). Gdzieś pośrodku "Sorry Angel".

8/10

"Sorry Angel", reż. Christophe Honoré, Francja 2018, dystrybutor: Tongariro Releasing, premiera kinowa: 23 listopada 2018 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy