Reklama

"Smak curry" [recenzja]: W porze lunchu

W przypadku tej historii miłosnej nie ma mowy o "miłości od pierwszego wejrzenia". Relacja Saajana i Ili rozpoczyna się od przypadkowego listu.

W milionowym mieście, jakim jest Bombaj, w porze lunchu specjalnie zorganizowane firmy doręczają domowe jedzenie od opiekuńczych żon dla ich zapracowanych mężów. Samotni panowie radzą sobie inaczej. Korzystają z usług lokalnych restauracji, które suto opłacają raz w miesiącu. Mimo precyzji dostawców dowożących codziennie setki pojemników, czasem zdarzają się pomyłki. W tym przypadku błąd to początek fascynującej znajomości.

Saajan (Irrfan Khan - "Życie Pi") pracuje w biurze rachunkowym. Godzinami siedzi przy biurku. Jest zgorzkniałym wdowcem, który marzy o emeryturze. W pracy dawno uznany za mruka i wrednego starca, czas wolny spędza raczej samotnie. Wzorcowo nie lubi dzieciaków z okolicy swojego mieszkania i przygląda się z utęsknieniem uśmiechniętym, wielodzietnym rodzinom spożywającym kolację. Jego monotonny świat odliczania do początku okresu starości przerywa tajemniczy list od nieznajomej.

Reklama

Młoda żona, Ila (Nimrat Kaur), pracuje w domu. Codziennie wyprawia męża do pracy, córkę do szkoły i zajmuje się domem. Od prania, przez sprzątanie, po gotowanie, które jest pasją Ili. Jej relacja z mężem przypomina spotkania dalekich znajomych. Kobieta próbuje za namową starszej ciotki zwrócić uwagę męża za pomocą smacznych potraw, pieczołowicie przygotowywanych z myślą o lunchu w pracy. Czar pryska w momencie, kiedy okazuje się, że ukochany nie ma zielonego pojęcia, co jada codziennie i prawdopodobnie nie otrzymuje "przesyłek od serca".

W "Smaku curry" najciekawsze wydaje się być oczekiwanie na spotkania dwójki korespondujących ze sobą, obcych ludzi, którzy przez czysty przypadek wpływają na swoje życie. Ich historia bynajmniej nie kończy się happy endem i wiecznym szczęściem cudownie odnalezionych kochanków. Przypadkowo nawiązana korespondencja uruchamia proces dojrzewania i przepracowywania rodzinnych traum i wewnętrznego strachu przed samodzielnością. Wszystkie postacie epizodyczne w filmie Batry przywołują swoje historie rodzinne, jakby na zasadzie przestrogi i wezwania do zmiany - emancypacji i walki o niezależność. Sęk tkwi w tym, że szczęście można przecież odnaleźć także samotnie.

Hinduska rzeczywistość w historii Ili i Saajana nie przypomina ani turystycznych, kolorowych folderów, ani obrazków rodem z Bollywood. Gdzieś w tle pojawiają się stare hinduskie seriale o skomplikowanych romansach, które każdy traktuje jak codzienną rozrywkę. "Smakowi curry" najbliżej chyba do filmów Miry Nair - m.in. do "Monsunowego wesela". Oprócz historii o przemijaniu i wyzwoleniu z rodzinnych, tradycyjnych konwenansów w filmie Batry ważny jest również kontekst trudu codziennej egzystencji tysięcy ludzi żyjących w kraju - dawnej koloni - naznaczonym piętnem kolonizatora, który nadal pojawia się jako obiekt wart naśladowania.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Smak curry" ("Lunchbox"), reż. Ritesh Batra, Indie, USA, Francja, Niemcy 2013, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 14 lutego 2014

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy