Reklama

"Sklep dla samobójców": Czarny humor rodem z Francji

Patrice'a Leconte'a przygoda z animacją zakończona sukcesem. Pełna uroku i czarnego humoru historia o rodzinnym biznesie z tradycjami.

W ponurym mieście, gdzie co 40 min ktoś popełnia samobójstwo Mishima z żoną Lukrecją prowadzą sklep z bogatym asortymentem dla samobójców. Dobrze naoliwiona maszyna zacznie zgrzytać, gdy na świat przychodzi ich trzecie dziecko. Mały Alan okazuje się nad wyrazem optymistycznym chłopcem, co niestety stanowi przeszkodę w prowadzeniu interesów.

Francuski reżyser ponoć komiksem Jena Teulé'a (współpracował przy scenariuszu filmu) był zainteresowany od dawna. Czarne, niekiedy wręcz makabryczne poczucie humoru w historii w gruncie rzeczy afirmującej radość życia rzeczywiście stanowiła dobry materiał dla twórcy "Dziewczyny na moście", "Męża fryzjerki" czy "Bliskich nieznajomych". Mimo kilku propozycji ekranizacji, Leconte długo się wahał. W końcu pojawił się pomysł, by komiks zaadaptować w formie animacji.

Reklama

"Sklep dla samobójców" tylko pozornie jest filmem ponury. Od pierwszych chwil wyczuwamy konwencję, której blisko do stylu Tima Burtona. Strachy i straszydła zostają oswojone, a sama historia staje się niezwykle francuską z ducha satyrą na współczesny konsumpcjonizm. Leconte jest niezwykle konsekwentny w tworzeniu świata "Sklepu...". Za animację odpowiedzialni byli dwaj młodzi artyści, Florian Thouret i Régis Vidal. Stworzyli oni, wykorzystując węgiel i akwarele, szaro-brązowy, niemal monochromatyczny mikrokosmos miasta, w którym nawet gołębie chcą popełnić samobójstwo. Wszystkie wnętrza narysowane zostały z troską o oryginalne detale, co widać zwłaszcza w sklepie z wymyślnymi truciznami, mieczami samurajskimi i sznurami dla wisielców sprzedawanymi na metry oraz specjalnymi zestawami dla dwojga. Interesująca kreska pojawia się również w rysie postaci, w większości karykaturalnie przerysowanych, przypominających owady czy inne zwierzęta.

Stylistycznie i klimatycznie film Laconte'a bliski jest "Trio z Belleville" Sylvain Chomet. To właściwie animowany musical, bo piosenek jest sporo, choć niekiedy niepotrzebnie, bo animację raczej dla dorosłych, bądź nastolatków, chwilami zbyt mocno infantylizują, Mimo wszystko jednak sama w sobie dość absurdalna idea sklepu dla samobójców prowadzonego od połowy wieku XIX jest na tyle zabawna, a animacja na tyle atrakcyjna, że pozwala zapomnieć o takich drobnych mankamentach. A dobra zabawa gwarantowana, zwłaszcza, że w polskiej wersji językowej wystąpiła plejada polskich gwiazd kabaretu: Joanna Kołaczkowska, Michał Wójcik, Robert Górski. Czesław Mozil śpiewa, a Artur Andrus przemienia się w dżentelmena. Poziom absurdu jest na odpowiednim poziomie, by skutecznie rozbawić. Zwłaszcza, że za dialogi odpowiadali Bartek Kędzierski (twórca "Włatcy Móch") oraz Władysław Sikora z kabaretu Potem.

Mimo wielu "omandatowanych" trupów (w mieście nie można zabić się na drodze publicznej, co w polskim kontekście nabiera nowego znaczenia), "Sklep dla samobójców" ma w sobie sporą dawkę humoru i optymizmu.

6,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Sklep dla samobójców" ("Le Magasin des suicides"), reż. Patrice Leconte, Francja, Belgia, Kanada 2012, dystrybutor: M2Films, premiera kinowa: 9 sierpnia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Francja | recenzja | animacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy