Reklama

"Siła kobiet": Czego pragną kobiety

JR. to obok Banksy'ego najbardziej znany twórca street artu na świecie. Artysta pozazdrościł chyba koledze po fachu i tak jak Banksy nakręcił własny film. Jednak w odróżnieniu od "Wyjścia przez sklep z pamiątkami", "Siła kobiet" to obraz mocno zaangażowany, wychodzący od konkretnej tezy i próbujący postawić widzowi niewygodne pytania. Z małym skutkiem.

JR. bierze na celownik swojego obiektywu trzy miejsca na Ziemi, które bez specjalnej przesady można by określić mianem piekła dla kobiet. To Kibera, uboga dzielnica Kenii, fawela Morro da Providencia w Brazylii i Phnom Penh w Kambodży.

Jedno gorsze od drugiego. Kibera w haniebnej kategorii łamania podstawowych praw człowieka mogłaby konkurować chyba tylko z przodującymi w tej dziedzinie Koreą Północną i Iranem. Tu gorszy los niż kobietę może napotkać tylko albinosa, który wciąż uchodzi za obdarzonego magicznymi mocami, dlatego tacy ludzie często stają się ofiarą chętnych na amulety pogan. W brazylijskiej faweli atmosferę paranoicznego lęku podsycają media, które wyolbrzymiają sytuację konfliktów pomiędzy poszczególnymi dzielnicami nędzy. Z kolei w zachłyśniętej rozwojem Kambodży każdy, kto stanie na drodze do niego zostaje siłą usunięty.

Reklama

Przytoczone tu fakty znamy z reportaży, medialnych doniesień czy nawet dzieł sztuki. JR. epatuje nimi jednak w taki sposób, jakbyśmy o wspomnianych miejscach nie wiedzieli nic. Twórca stawia się na pozycji Kolumba, który dzieli się z audytorium szczegółami ze swoich wypraw z tą różnicą, że JR. wkłada słowa w usta bohaterek dokumentu. Te opowiadają o swoich przejściach chętnie, chociaż rzeczy, które muszą obnażyć, nie należą do przyjemnych. Każda kolejna historia niesie osobny, ciężki dramat. Jednak razem wcale nie stają trudne do uniesienia, bo film charakteryzuje poczucie misyjności i wspólnoty, tak jakby od chwili wypowiedzenia bolesnych prawd do kamery, przeszłość bohaterek nie była już dzierżona tylko przez nie, tylko z pomocą całej widowni. Jest w tym założeniu drażniąca nuta przymusu.

W odróżnieniu od swoich poprzednich dokonań, w "Sile kobiet" artysta zamiast pozwolić przemówić dziełu, wyartykułował jego przesłanie, treść i znaczenie. To, co do tej pory było wymownym symbolem, niedopowiedzianym i nie do końca odkrytym, stało się przykrą dosłownością. W pewnym momencie relacje bohaterek filmu stają się na tyle "gorące", że odpalają ładunek sensacyjności charakterystyczny dla rodzimych brukowców. Trudno rozstrzygnąć, czy wina za to leży po obu stronach, czy ewidentnie zawinił twórca.

Nie należy spodziewać się, że "Siła kobiet" będzie w stanie wywołać szeroką dyskusję, która przyniesie zmianę w podejściu do kobiet z nieprzychylnych im krajów. O wiele większą moc rażenia ma bowiem projekt "Women are Heroes" polegający na umieszczaniu wielkich zdjęć bohaterek na wagonie pociągu, dachach slumsów czy rozbijanych murach. Ta część projektu także ma w filmie swoje miejsce i wypada najlepiej, kiedy odbywa się w towarzystwie ciszy lub dźwięków otoczenia, a nie natrętnego głosu spoza kadru.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Siła kobiet" ("Women Are Heroes"), reż. JR., Francja 2010, dystrybutor: HAGI Film, premiera kinowa 25 stycznia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jr. | recenzja | film | siła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy