"Sama przeciw wszystkim" [recenzja]: Lobbystka z wyboru

Jessica Chastain w filmie "Sama przeciew wszystkim" /materiały dystrybutora

Na początku patrzy w kamerę. Wyrzuca z siebie kilka zdań, które po jakimś czasie staną się logiczne. Takie przedstawienie bohaterki zdarza się niezwykle rzadko. Automatycznie wiadomo, że mamy do czynienia z kobietą, która potrafi walczyć o swoje.

"Sama przeciw wszystkim" w reżyserii Johna Maddena ("Zakochany Szekspir", "Dług", "Hotel Marigold") to przypowieść o silnej kobiecie, która ma potężne wpływy, ale pewnego dnia postanawia zrobić coś, w co wierzy. Taka decyzja wywołuje opór w jej świecie lobbowania najważniejszych amerykańskich polityków i światowej finansjery.

Miss Elisabeth Sloane (Jessica Chastain) to niekwestionowany demon w stolicy USA. Uwielbia swój wizerunek, dba o to, żeby każdy odnosił identyczne wrażenie. Jeśli robi interesy z rządem Indonezji - nie ma z tym żadnego problemu, bo to tylko biznes. Jeśli walczy o olej palmowy i brak jakichkolwiek obostrzeń w tej kwestii - nie interesuje jej, jaki jest wpływ tego produktu na środowisko, czy zdrowie obywateli. Sloane jest bezwzględna i nie znosi sprzeciwu.

Reklama

Sytuacja zmienia się w ciągu jednego wieczoru. Tajemnicze spotkanie i jedna kartka z kwotą od przyszłego pracodawcy. Od tego momentu, zgodnie ze swoimi przekonaniami, Sloane walczy z ustawą, która pozwoli wszystkim posiadać broń bez jakichkolwiek ograniczeń. W ciągu jednego popołudnia lobbystka zwalnia się z pracy, zabiera ze sobą praktycznie całą drużynę i wkracza do zupełnie nowej korporacji.

Autorem scenariusza jest Jonathan Perera, które uczył się rzemiosła u samego Aarona Sorkina. Historia Sloane to przede wszystkim zgrabne potyczki słowne, eleganckie zwroty akcji i ciągły suspens. Dodatkowo oczywiście seria monologów Elisabeth, które w wykonaniu Chastain brzmią wyjątkowo przekonywająco. Zresztą chapeau bas dla aktorki za tę kreację. Jessica Chastain sprawia, że Sloane staje się postacią wielowymiarową i rzeczywiście bardzo zero-jedynkową.

Poza tym mamy do czynienia z kolejnym thrillerem odnoszący się do elity Waszyngtonu, w którym próbujemy podglądać, jak wygląda manipulacja ludzkimi umysłami za bardzo duże pieniądze. Struktura filmu została wpisana w akcję procesu przeciwko Sloane, stąd dominującym motywem staje się próba odtworzenia przeszłości - opowiedzenia jej raz jeszcze, ze szczegółami. Dla niektórych metody panny S. będą nie do zaakceptowania. Inni stwierdzą, że nie da się inaczej w świecie polityków zdolnych do wszystkiego.Koniec końców chodzi również o samą pannę Sloane. Ta historia staje się czymś w rodzaje jej zadośćuczynienia za wcześniejsze lata. Pierwszy raz walczy o sprawę, w którą wierzy. Wygrana jest istotna, ale bardziej liczy się sama ustawa.

Trudno nie wspomnieć, że po raz kolejny polski dystrybutor postanowił pobawić się z tłumaczeniem tytułu. Efekt jest naprawdę żenujący. Z angielskiego "Miss Sloane" powstało "Sama przeciw wszystkim". Nic dodać, nic ująć.

7/10

"Sama przeciw wszystkim" ("Miss Sloane"), reż. John Madde, USA/Francja 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 2 czerwca 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy