"Safe Inside": Pułapka umysłu [recenzja]

Andrea Tivadar w filmie Renaty Gabryjelskiej "Safe Inside" /materiały prasowe

Znana w latach 90. XX wieku aktorka Renata Gabryjelska zadebiutowała jako reżyserka filmu fabularnego. W "Safe Inside" zamknęła swoich bohaterów w pułapce umysłu. Ana i Tom, balansując na cienkiej linii tego, co rzeczywiste i tego, co podświadome, muszą na nowo zdefiniować pojęcie miłości. Jej potęga może być przekleństwem lub nadzieją trzymającą przy życiu.

Ana (Andrea Tivadar) i Tom (Tomas Ainsley) odzwierciedlają powiedzenie: przeciwieństwa się przyciągają. Ona pełna nadziei czeka, co przyniesie jutro; on z dystansem i wzrastającą agresją analizuje podejmowane decyzje. Razem się dopełniają i rosną w siłę. Wyruszają w podróż po Francji w poszukiwaniu nowych doświadczeń i przygód. Tym samym, wyjazd przeradza się w prawdziwy sprawdzian dojrzałości ich związku. Młodzi zatrudniają się na odludziu; posiadłością zarządza Richard (Steven Brand), a jego malownicze włości początkowo zachwycają przybyłych.

Reklama

Sielanka szybko przybiera niepokojące oblicze. Z każdym kolejnym dniem tajemniczość gospodarza wywołuje odmienne reakcje u zakochanych. Ana zbliża się do pracodawcy, natomiast Tom próbuje udowodnić, że Richard tylko gra człowieka pozbawionego skaz. Nawarstwiające się wydarzenia, mające miejsce w posiadłości, niekiedy wybiegają poza zjawiska naturalne; wydają się wręcz paranormalne. Kobieta je bagatelizuje, a jej ukochany nie daje za wygraną i poszukuje odpowiedzi na nurtujące go pytania. Chęć odkrycia prawdy nie zadziała wyzwoleńczo; światło dzienne ujrzą sprawy, które wywrócą życie bohaterów do góry nogami...

W obrazie Renaty Gabryjelskiej najważniejszą rolę nie odgrywają dialogi, tylko ścieżka dźwiękowa. Buduje ona odpowiednio napięcie i podsyca ciekawość w poszczególnych scenach. Reżyserka, zamykając swoje postaci za murami malowniczej posiadłości, otworzyła drzwi do innego świata. Najpierw wpuściła ich do sadu, skutkiem czego rozpostarły się przed widzem obrazy wyjęte jakby z "Tajemniczego ogrodu". Następnie pokazała, że tajemniczość stanowi tylko jeden z bardziej angażujących wątków, a sedno tkwi w miłości. To uczucie może stać się motywacją do osiągnięcia czegoś niemożliwego.

Gabryjelska poruszyła temat ważny, związany z niezbadanymi obszarami ludzkiej podświadomości. Podejmując się opowiedzenia historii na dwóch płaszczyznach, udało jej się wywołać efekt szoku. Jej świadomość poruszania się pomiędzy rzeczywistymi i nierealnymi zdarzeniami jest pełna precyzji. Co więcej, wymyślony świat został przedstawiony w ciepłych barwach z przepięknymi krajobrazami w tle. Jest to swego rodzaju ułuda, bo to piękne miejsce z czasem staje się dla zakochanych więzieniem. Z kolei zderzenie z prawdziwymi momentami ma charakter mocno kontrastowy. Brutalna strona życia daje o sobie znać, skutkiem czego przed Tomem pojawiają się kolejne problemy, a ich finalizacja zadecyduje o dalszych losach Any...

"Safe Inside" to dzieło o miłości. Nie tej pięknej i bajkowej, lecz trudnej i próbującej wyjść cało z opresji. Reżyserka inteligentnie zwraca uwagę widzowi na fakt, jak paraliżującą siłę mają zjawiska związane z medycyną. Zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy całkowicie zdani na jej łaskę. Na przestrzeni lat często przywoływano historie, które nie miały żadnego logicznego wyjaśnienia, a tylko wiara, determinacja i miłość pozostawały jakąkolwiek nadzieję. Gabryjelska ufnie podeszła do widza i dała mu pełną swobodę w połączeniu faktów. Wszystkie wykorzystane przez nią zabiegi zaowocowały filmem o głębszym przesłaniu, którego motywem przewodnim jest nieoceniona siła uczucia, potrafiąca doprowadzić do tragedii oraz zbawić od złego.

7/10

"Safe Inside", reż. Renata Gabryjelska, Luksemburg/Polska 2019.

Autorka: Aleksandra Góra

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Renata Gabryjelska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy