"Rocketman" [recenzja]: I'm still standing

Taron Egerton jako Elton John w filmie "Rocketman" /UIP /materiały prasowe

Nie bez sentymentu oglądałem w Cannes film "Rocketman", opowiadający o życiu i karierze Eltona Johna. Kilka lat temu, jako członek ekipy technicznej, miałem okazję pracować przy jego koncercie w Polsce. Wszystko, co działo się za kulisami przechodziło najśmielsze wyobrażenia. Backstage był miejscem uświęconym - ludzie od kostiumów, makijażu, choreografii, scenografii oraz setki innych osób zaangażowanych w to wydarzenie, uczestniczyło w magicznym rytuale. Dziś emocje odżyły, a to za sprawą filmu, który rzucił canneńską publiczność na kolana.

Mamy ostatnio do czynienia z inwazją filmów biograficznych o ikonach muzyki pop, ale zazwyczaj bardzo kiepskich, pokroju "Bohemian Rhapsody" z Rami Malekiem. Filmów, które tylko prześlizgują się po fenomenie naszych idoli, by wzmocnić dochody i markę wielkich wytwórni filmowych. Tymczasem należy pamiętać, że aurę biografii muzycznej powinno budować coś więcej niż fizyczne podobieństwo aktora do bohatera, wysunięte ząbki oraz efekciarstwo i stała kontrola wątków godzących w delikatne podniebienie widza.

Doskonale rozumie to Dexter Fletcher, który oprócz pawich piórek, butów na obcasie i kolorowych okularów wyposażył swojego bohatera w bagaż kontrowersji, nałogów, zwątpienia. "Jestem alkoholikiem, kokainistą, ofiarą bulimii, człowiekiem uzależnionym od seksu i leków na receptę"- wylicza gwiazdor, uczestnik spotkań anonimowej grupy wsparcia. Elton John, który nadzorował proces powstawania filmu, wziął to wyznanie na klatę.

Reklama

Oczywiście, nie uwierzę, że najbardziej pikantne szczegóły jego życiorysu w całości weszły na ekran, co nie zmienia faktu, że Fletcher przynajmniej stara się odsłonić okaleczoną twarz muzyka. Opowiedzieć o cenie, jaką trzeba zapłacić za stąpanie w świetle reflektorów. O niekamuflowanej orientacji, brakach w miłości, sercu złamanym przez rodzinę, karierze skończonej na odwyku.

Złośliwi mogą się czepiać i stwierdzić, że reżyser przerzuca odpowiedzialność za grzechy muzyka na jego najbliższe otoczenie. Na ojca, którego nigdy nie było, na matkę, która nigdy nie była z niego w pełni dumna, na mężczyznę, który nigdy go nie kochał. Czy Fletcher usprawiedliwia bohatera ze swoich czynów? Każdy na to pytanie musi odpowiedzieć sam.

Można więc widzieć w tym próbę wybielenia bohatera i pewne uproszczenie, ale można też dostrzec szczerą próbę zrozumienia człowieka, który w ferworze walki z własnym dziedzictwem i popularnością trochę się pogubił. Gra go 29-letni Taron Egerton, aktor znany z komedii szpiegowskiej "Kingsman". To właśnie na planie drugiej części filmu poznał Eltona Johna osobiście. I otrzymał jego błogosławieństwo.

Fletcher miał świetny pomysł, by obsadzić w głównej roli młodego Walijczyka. Ten kapitalny aktor potrafi nie tylko w swojej grze ukazać przeciwstawne uczucia: łączyć gwiazdorską nieprzewidywalność z wrażliwością, przebojowość z nieśmiałością, co doskonale śpiewać i tańczyć jak słynny "Człowiek Rakieta" za najlepszych lat. Zresztą można szybko sprawdzić - podczas tegorocznej oscarowej imprezy wyprawionej przez Elton John AIDS Foundation panowie wykonali razem "Tiny Dancer". Nie trudno więc zgadnąć, że ten zabieg obsadowy zdefiniował i zdeterminował całe przedsięwzięcie.

"Rocketman" dostarcza materiału na gorzki dramat, ale kluczem pozostaje oczywiście muzyka. Spektakularna choreografia, taniec, śpiew i odlot w kierunku musicalowego kampu, pozwalają Fletcherowi wycisnąć prawdziwą esencję kina rozrywkowego, ale zarazem nie dają sprowadzić się do szufladki ozdobnego przerywnika. Popowe szlagiery zostają tutaj podniesione do rangi narracyjnego budulca. Liczne zmiany ich tempa, konwencji oraz tematów, składają się na spójną opowieść o wzlotach i upadkach, momentach wątpliwości i kiełkującej na nowo nadziei w życiu Eltona Johna.

"I'm still standing after all this time" śpiewał w 1983 roku na plaży w Cannes, gdzie powstał teledysk do utworu, który później nucił cały świat. Dziś przyjechał tutaj po prawie 40 latach z okazji najważniejszej imprezy filmowej. O wiele silniejszy, wzmocniony, jak heros powstający z kolan. Festiwal w Cannes przyjął go ze łzami w oczach. Nic dziwnego. Wszyscy kochamy takich bohaterów.

7,5/10

"Rocketman", reż. Dexter Fletcher, USA 2019, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 7 czerwca 2019 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rocketman (2019)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy