Reklama

"Reality" [recenzja]: Sowy nie są tym, czym się wydają

Jason pragnie nakręcić horror. Jego producent Bob chce dostać Oscara za najlepszy jęk w historii kina. W tym czasie film realizuje Zog. Główną rolę w jego naturalistycznym eksperymencie gra dziewczynka o imieniu Reality [tł. Rzeczywistość], która we wnętrznościach oprawianego przez ojca dzika, dostrzega kasetę wideo. Kto jest bohaterem filmu połkniętego przez zwierzę? Co jest MacGuffinem w historii Quentina Dupieux - specjalisty od surrealistycznego zapętlania rzeczywistości?

Jason pragnie nakręcić horror. Jego producent Bob chce dostać Oscara za najlepszy jęk w historii kina. W tym czasie film realizuje Zog. Główną rolę w jego naturalistycznym eksperymencie gra dziewczynka o imieniu Reality [tł. Rzeczywistość], która we wnętrznościach oprawianego przez ojca dzika, dostrzega kasetę wideo. Kto jest bohaterem filmu połkniętego przez zwierzę? Co jest MacGuffinem w historii Quentina Dupieux - specjalisty od surrealistycznego zapętlania rzeczywistości?
Kadr z filmu "Reality" /materiały prasowe

Poziom absurdu w filmach Quentina Dupieux ("Mordercza opona", "Złe gliny") sięga zenitu. Albo i wznosi się jeszcze wyżej. Kino jest dla Francuza, mieszkającego w Los Angeles, placem zabaw. Robienie babek z piasku ustępuje tu miejsca fantazyjnym zabawom w chowanego, odgrywaniem różnych ról i wyobrażaniem sobie sytuacji, w jakich analizowaniu rozkosz znajdowałby ambitny freudysta.

"Reality" to rasowy film surrealistyczny. W równej mierze, co do europejskich tradycji, odnosi się też jednak do współczesnej amerykańskiej popkultury. Sporo w nim nawiązań do klasycznego kina europejskiego i do horrorów gore. W pejzażach przywołujących wspomnienia "Miasteczka Twin Peaks" rozwija się akcja w stylu "Mulholland Drive".

Reklama

Dupieux to reżyser, który nie chce rozmawiać z dziennikarzami i robi filmy, które nie dbają o potrzeby widzów, o ile ci nie mają w zwyczaju doceniania awangardowych zagadek i błądzenia w meandrach akcji, która donikąd nie prowadzi. Dupieux bierze na warsztat kilka ekscentrycznych postaci i splata ze sobą ich losy. Siła tego splotu polega na tym, że jego wzór jest nieprzewidywalny i niebanalny. Ci, którzy znają charakter twórczości autora "Morderczej opony" mogą się domyślać, z jaką poetyką będą obcować; prawie nigdy jednak, z jakimi rozwiązaniami fabularnymi będą mieli do czynienia. Dupieux nie sprawia przy tym wrażenia artysty, kto wysila się, by zaskakiwać. To reżyser zafiksowany na własnej wizji, bezkarnie oddający się obsesjom i nie ograniczający wyobraźni wymogami gatunku.

"Reality" jest połączeniem surrealistycznej komedii, dramatu, horroru, filmu inicjacyjnego i groteskowego spektaklu z przejaskrawionymi bohaterami w rolach głównych. Mimo tak dużego miszmaszu konwencji nie ma w nim przypadków, a styl Dupieux jest wyjątkowo spójny. Doskonały nadzór nad epizodami sprawuje muzyka (skomponowana przez samego reżysera), która buduje i utrzymuje napięcie. Dzięki niej siedzimy na skraju fotela w oczekiwaniu na to, co wydarzy się za chwilę; spragnieni dramatu, który sprawi, że beztroski obserwator stanie się świadkiem serii makabrycznych zdarzeń. Tylko czy na pewno na nie czekamy? Czy w ogóle powinniśmy na coś czekać? Może byłoby lepiej zanurzyć się w chwili, w scenie i jej jednej przyglądać z wielu perspektyw?

Synteza odbiorczej naiwności ze sporą wiedzą o kinie pozwoli cieszyć się absurdem komizmu sytuacyjnego, ale i wyczuwać ironię oraz rozumieć prześmiewczy charakter sytuacji odgrywanych na poważnie. W jednej z nich Dennis (Jon Hedder), prowadzący program kulinarny w przebraniu futrzanej myszy, przekonuje lekarza z egzemą, że to on ma wysypkę na całym ciele. W innej, Jason (Alain Chabat) testuje moc wydawanych przez siebie jęków. Rzeczywistość zmiesza się z fantazją, gdy Henri (Eric Wareheim) zacznie opowiadać swojej psycholog powtarzający się sen, a Zog (John Glover) będzie koczował przy łóżku Reality (Kyle Kennedy), próbującej wymknąć się z planu filmowego.

"Reality" wywołuje uczucia trudne do zdefiniowania. Seans tego filmu ma wymiar doświadczenia, które opisać równie trudno jak nagłe, zrzucane na karb sił kosmicznych, zniknięcia majora Briggsa (Don S. Davis) w "Miasteczku Twin Peaks". Historia Dupieux też uparcie wymyka się analizom. Rozłożona na czynniki pierwsze stałaby się gratką dla filmoznawców. Ale pewnie straciłaby wtedy cały swój urok. Zabiłoby go też opowiadanie fabuły, bo nie w niej, a w pojedynczych scenach kryją się sekrety czyniące ten film niezwykłym. Jeśli jakieś wskazówki przed seansem są konieczne, wystarczy wiedzieć, że "Reality" ogląda się najlepiej mając w tyle głowie tekst z przywoływanego już serialu Lyncha: "sowy nie są tym, czym się wydają".

7/10

"Reality", reż. Quentin Dupieux, USA, Francja, Belgia 2014, dystrybutor: Spectator, premiera kinowa: 7 sierpnia 2015 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Reality
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy