Reklama

Puzzlowy życia sens

"Puzzle" ("Rompecabezas"), reż. Natalia Smirnoff, Argentyna 2009, dystrybutor Gutek Film, premiera kinowa 6 maja 2011 roku.

"Puzzle", debiut Natalie Smirnoff, to przykład jak stworzyć bardzo dobry film na esencji kina - doskonałym poprowadzeniu historii.

Zaleta tym bardziej godna podziwu, że Smirnoff mierzy się w swoim debiucie z historią niezwykle prostą, w której z pozoru nic się nie dzieje. Ot, 50-letnia Maria del Carmen, żona, pani domu i matka dwóch odchowanych już synów dostaje w prezencie urodzinowym puzzle. Nagle odkrywa swoją pasję, która stanie się przełomem w jej dotychczasowym życiu.

W jednym z wywiadów Smirnoff przyznała, że fascynuje ją temat rodziny i mogłaby kręcić o niej każdy kolejny film. Rodzina to bowiem społeczeństwo w miniaturze. I rzeczywiście reżyserka ma talent do obserwacji owych rodzinnych relacji i unikania prostych schematów. Jej bohaterka wchodzi w przełomowy dla kobiety okres, gdy po latach poświęcania się rodzinie, czas poświęcić się dla siebie.

Reklama

Smirnoff nie ukazuje wielkich dramatów i kryzysów rodzinnych, a sama historia, choć rozgrywana w południowoamerykańskiej kulturze staje się niezwykle uniwersalna. Jest więc kochający na swój sposób żonę poczciwy mąż, któremu niezwykle trudno po wielu latach małżeństwa wyjść poza określony schemat myślowy i dość niezręcznie stara się dostosować do nowej sytuacji. Synowie poszukują własnej drogi, a układanie puzzli wydaje się im dość zabawnym i staroświeckim hobby. Wszyscy pracę matki w domu traktują jako rzecz naturalną. Smirnoff jednak nie wskazuje winnych. Takie układy po prostu się kształtują. Najważniejsze, by w odpowiednim momencie je przerwać, gdy któraś ze stron zaczyna się w nich dusić.

W debiucie argentyńskiej reżyserki urzeka niezwykle dojrzałe i stonowane budowanie kolejnych scen, które bądź zaskakują, bądź pozostawiają pole dla wyobraźni czy interpretacji widza. Urzeka zarazem umiejętność syntezy, wygrywania znaczeń samym obrazem, przedmiotem czy gestem. Potrafi mieszać humor, ironię i obserwację życia podszytą odrobiną dystansu i sarkazmu. Doskonale widać to już w otwierającej film scenie urodzin Marii, w której kamera skupiona jest na głównej bohaterce biegajacej między kuchnią a pokojem wypełnionym tłumem gości. Dopiero na koniec okazuje się, że to jej święto, 50-te urodziny. W międzyczasie pojawi się zapowiedź przyszłego hobby, gdy przez przypadek upuści talerz z salami...

Podobnie, gdy zaczyna trening z eleganckim, szarmanckim i bogatym Roberto, popołudniowe spotkania staną się jej własną terapią, w której spojrzy na swoje życie z boku, a na siebie samą oczami zafascynowanego nią przystojnego mężczyzny. Smirnoff wygrywa "puzzlową" terapię na szczegółach - służącej Carmen, która minie bohaterkę z podobnym koszem detergentów jaki w poprzedniej scenie trzymała Maria del Carmen, na wnętrzach pięknego domu czy szerokim wyborze herbat. Roberto świadomie bądź nie uczy ją delektowania się życiem, a wszak właśnie teraz nadszedł w końcu na to czas. Maria odkrywa, jak wiele jest sposobów układania puzzli, w tym również jej "nieortodoksyjny", jak określi to Roberto. Każdy jednak równie dobry. Odkryje wewnętrzną energię. Nie bez przyczyny zapewne w prezencie urodzinowym dostaje puzzle - portret pięknej, ale i silnej Nefretete. I Maria podobnie jak wizerunek żony faraona, tak i swój własny poskłada na nowo z małych elementów.

7/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Puzzle"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sens | życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy