Reklama

"Psy" [recenzja]: Bezpańskie psy nie gryzą

Ponowna premiera "Psów" Władysława Pasikowskiego przynosi mieszankę radości i konfuzji. Zrekonstruowane cyfrowo dzieło z 1992 roku, chociaż pełne wad i wyraźnie postarzałe, wciąż jest jednym z najbardziej wyrazistych filmów, jakie wydała współczesna polska kinematografia.

Umarł system, niech żyje system. Na gruzach komunizmu wściekły i triumfujący lud buduje nową rzeczywistość, obsadza stołki i cieszy się władzą. Gdzieś pomiędzy ich nogami, gniewni i przestraszeni niczym - nomen omen - psy, błąkają się strażnicy przegranej sprawy: funkcjonariusze SB. Piją wódkę, snują plany, udają, że im nie zależy, ale zależy im bardzo. Część z nich, tak jak Franz (Bogusław Linda), zacznie niezbyt lukratywną karierę w policji. Inni, tak jak Olo (Marek Kondrat), zostaną gangsterami. "Psy" to przede wszystkim film o tym, że Polska w pierwszych latach swojej wolności była wielkim, krwawym bałaganem.

Reklama

Pasikowski opowiada o tym wszystkim językiem kina noir. Zaczerpnięty z amerykańskiego kina gatunkowy schemat wspaniale gra z polską rzeczywistością tamtych lat. Miejsce zgorzkniałego detektywa zajmuje tutaj Franz - facet, który nie wierzy w ideologie i partie polityczne; dla którego ważna jest tylko indywidualnie pojmowana sprawiedliwość. Femme fatale zostaje natomiast Angela (Agnieszka Jaskółka), dziewczyna bez przeszłości, ale zabiegająca o SWOJĄ przyszłość - gotowa złamać kilka serc i kilka razy zmienić front. Ten świat jest jednak nieco bardziej smutny, pokraczny i parszywy niż w amerykańskich filmach. Rządzi nim nie zło, tylko przypadek i niekompetencja.

Pasikowski był i jest reżyserem o ciężkiej ręce, więc "Psy" są filmem topornym i niezgrabnym. Czuć to zarówno na poziomie pojedynczych scen, jak i całej narracji. Fabularną oś wyznaczają dwie strzelaniny. Pierwsza - rozgrywająca się w hotelu - trzymającym w napięciu i szarpiącym za żołądek chaosem; niechlujstwo i głupota nakręcają w niej spiralę wypadków, która prowadzi do śmierci kilku policjantów. Druga - wieńcząca film - jest już zrealizowana bez polotu, jakby od niechcenia. Im bliżej końca, tym bardziej z "Psów" uchodzi powietrze, tym mniej interesujące i angażujące się stają. Ta dysproporcja nie zmienia jednak tego, że jest to film zachwycająco dosadny i brutalny.

Prawdziwą bronią nie są tutaj pięści i pistolety, tylko słowa. Bohaterowie, bez względu na swoją szamotaninę, wydają się skazani na klęskę. Mimo to próbują wciąż obrazić lub chociaż ośmieszyć świat. Służą im do tego kultowe już powiedzonka, będące najlepszą rzeczą, jaką Pasikowski dał rodzimemu kinu, stanowiące punkt, w którym polszczyzna sięga najbardziej plugawych i błyskotliwych rejestrów. "Kotlet z psa trzeciej kategorii, pomielony razem z budą", "Polityka to nie jest Dziennik telewizyjny! Polityka to jesteśmy my, tu, na tym wysypisku śmieci!", "Nie chce mi się z tobą gadać". W tych zdaniach pobrzmiewa maczyzm, ale i desperacja. Bezpańskie psy mogą jedynie głośno szczekać.

7,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Psy", reż. Władysław Pasikowski, Polska 1992, premiera kinowa: 16 maja 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy