Reklama

Prawdziwie kuriozalny film

"Prawdziwa miłość", reż. Sarah Petit, Francja 2009, dystrybutor: Spectator, premiera kinowa: 5 sierpnia 2011

Niestety jeśli reżyserka-debiutantka decyduje się na znanego aktora, który na dokładkę ma za sobą skandaliczne epizody z życia prywatnego, musi liczyć się z sytuacją, w której jej film będzie odczytywany tylko w perspektywie "gwiazdy" i jego aktorskich "ekscesów".

W przypadku filmu "Prawdziwa miłość" Sarah Petit główną rolę męską zagrał enfant terrible francuskiego kina Guillaume Depardieu, który w 2008 roku zmarł na zapalenie płuc w podparyskim szpitalu. Choroby nabawił się w trakcie pracy na planie "Dzieciństwa Ikara" w reżyserii Alexandra Iordachescu. "Prawdziwa miłość" była pokazywana m.in. na festiwalach w Locarno i Sau Paulo jako przedostatni film tragicznie zmarłej gwiazdy francuskiego kina. Gdyby nie kontekst dramatycznej śmierci prawdopodobnie debiut Petit przepadłby jak masa innych pretensjonalnych "dzieł artystycznych", które koniec końców nigdy nie powinny znaleźć się na ekranach kin.

Reklama

Bardzo prosta, wręcz banalna fabuła. Przeciętny złodziejaszek Bruno (Depardieu), który kradnie wszystko bez wyjątków, jest prawdziwym zawodowcem. Może równie dobrze opróżnić dom, jak i porwać najnowszego mercedesa z podziemnego garażu dla "bogaczy". Oczywiście ma swoje zasady, bo uważa że kradzież jest sztuką, w którą warto wkładać serce. Jako prawdziwy profesjonalista trzyma się trochę na uboczu.

Pewnego dnia w trakcie, delikatnie mówiąc, kuriozalnego wypadku na ulicy poznaje "piękną" Izabelle (Florence Loiret Caille), nauczycielkę niemieckiego, która czeka na swoje szalone pięć minut w nudnym życiu francuskich przedmieść. Ta dwójka nie ma wyjścia, musi być razem, aby przeżyć tragiczną i niebezpieczną podróż w głąb lasu... i samych siebie. Oczywiście na dokładkę zgrabny kontekst społeczny francuskich przedmieść rodem z dobranocki dla dwulatków w stylu: nawet ci źli kiedyś wyjdą na ludzi, bo "matula Francja kocha wszystkie swoje dziatki".

Opisywanie fabuły filmu Petit i interpretacja tego obrazu to przysłowiowe "kopanie leżącego". Nie wypada w końcu nadużywać słowa "banał", choć w przypadku "Prawdziwej miłości" już sam tytuł wskazuje na to, że mamy do czynienia z patetyczną bajeczką o wielkiej miłości, która pokona każdą przeszkodę. W filmie Petit niestety razi wszystko od początku do końca. Reżyserka stworzyła obraz, który odpycha już na poziomie samej historii tej "nieszczęśliwej pary kochanków". Przede wszystkim jednak zafundowała przyszłym widzom przeżycie estetyczne na poziomie "piekiełka", w którym gra aktorska przypomina kiepską farsę. Patetyczne ujęcia w stylu "woda, liście, woda, liście" w takt werbla praktycznie nakazują opuszczenie sali kinowej, a głębia dialogów sprawia, że widzowie zaczynają niebezpiecznie docierać do granicy kuriozum.

2/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy