Reklama

"Pragnienie miłości": Gore w szatach artyzmu

Film Michela Franco mógłby być arcydziełem w kreowaniu atmosfery niepokoju. Tym bardziej drażni więc fakt, że reżyser nie wytrzymuje budowanego napięcia, a i tak oszukuje widza, że jest inaczej.

"Pragnienie miłości" zaczyna się dokładnie tak, jak można się spodziewać po reprezentancie nowego kina Meksyku. Jednak w odróżnieniu od swoich ziomków po fachu, którzy statyczne kadry, nieruchomą kamerę, ostre zbliżenia i zredukowane dialogi traktują jako obowiązkowe wyznaczniki kontemplacyjności, Franco te same elementy wykorzystuje do podniesienia ciśnienia bohaterom i widzowi. Tak jak w "Ukrytym" Michaela Hanekego i "Grze" Rubena Östlunda kamera staje się niemym świadkiem tragicznych wydarzeń, jakby widziała pokazany proces postępującej przemocy już wielokrotnie.

Reklama

I rzeczywiście, podobne zachowania bezmyślnego okrucieństwa nastolatków na kinowym ekranie z mniejszym lub większym powodzeniem próbowali analizować już twórcy pod różną szerokością geograficzną. Franco wyciąga podobne co oni wnioski, nie odkrywając właściwie niczego, czego wcześniej byśmy już nie wiedzieli. Gdyby oceniać jego film tylko poprzez porównania do poprzedników, "Pragnienie miłości" dostałoby pewnie jeszcze niższą notę. Wszak psychologiczna wiarygodność i prawdopodobieństwo zachowań Alejandry i jej szkolnych oprawców nijak ma się do układu wieloznacznych relacji dzieciaków - czarnoskórych katów i białych ofiar ze szwedzkiej "Gry" czy przekraczających krok po kroku granice psychicznej i fizycznej przemocy małolatów z hiszpańskiego "Bullyingu" Josetxo San Mateo. Choć może zabrzmieć to paradoksalnie, na korzyść filmu Meksykanina próbuje przemówić nie to, co oglądamy na ekranie, tylko to, jak się z tym czujemy.

"Pragnienie miłości" działa jak wbita pod skórę drzazga. Jednak zamiast pójść na łatwiznę i się jej pozbyć, prędzej ostentacyjnie wbijemy ją sobie głębiej na znak pojednania z ciemiężoną bohaterką. Do tego zmusza nas twórcza taktyka Franco, którą okazuje się szantaż, na dodatek bezwstydnie goły. Przy takim podejściu wyposażenie Alejandry w zbiór cech, które umożliwiają jej przyjęcie kolejnego policzka w milczeniu, urasta na cynizm. Przecież gdyby bohaterka była kobietą słabszą psychicznie albo na tyle odważną, by podzielić się z kimś swoim cierpieniem, Franco musiałby zakończyć okrutne show wcześniej. Niestety, kiedy tak spojrzymy na "Pragnienie miłości", okaże się ono tylko filmem gore w wersji light. Tu przemoc jest zawoalowana, okryta w szaty przyzwoitości, spod których nie mogą zobaczyć jej rodzice ani nauczyciele, a do tego tak samo bezcelowa i bezprzyczynowa, jak w filmach z serii "Piła". I tak jak one przez chwile odstręcza i wywołuje niepokój, ale zamiast skłonić do większych refleksji, oswaja z tematem, podsycając tylko obojętność. Chyba nie o to chodziło.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Pragnienie miłości" ("Después de Lucía"), reż. Michel Franco, Meksyk, Francja 2012, dystrybutor: AP Manana, premiera kinowa: 4 stycznia 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michel Franco | pragnienie miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy