"Pechowi szczęściarze": Nie zadzieraj z frajerami [recenzja]

Kadr z filmu "Pechowi szczęściarze" /materiały prasowe

Idealny film na szalone czasy kryzysu gospodarczego i pandemii. Czasami droga do szczęścia bywa wyboista, nawet bolesna, ale koniec końców na twarzy musi pojawić się uśmiech i ukojenie. Na bohaterów "Pechowych szczęściarzy" happy end też czeka, a na widzów - fajna zabawa. I jak się tej paczce kibicuje!

W 2001 roku Argentyna przeszła zapaść gospodarczą, w wyniku której miliony ludzi straciły cały dobytek życia, wszystkie oszczędności, a nawet pieniądze na codzienne wydatki. Taki los spotyka również bohaterów nowego filmu Sebastiána Borenszteina ("Chińczyk na wynos"), argentyńskiego kandydata do Oscara, komedii pokochanej na festiwalach w Toronto i San Sebastian.

Fermín, emerytowany "gwiazdor" piłki nożnej (w tej roli znany m.in. z "Dzikich historii" i "Sekretu jej oczu" Ricardo Darín), jego żona Lidia (Verónica Llinás) oraz przyjaciel Antonio (Luis Brandoni) wpadają na pomysł reaktywacji miejscowej spółdzielni rolniczej. Liczą na to, że dzięki temu wyciągną siebie i najbliższych z biedy, dadzą też zatrudnienie innym.

Reklama

Niczym w "Ziemi obiecanej" stają przed silosami i właściwie nie mając nic, zaczynają wielką przygodę. Wykładają wszystkie swoje oszczędności (niewielkie) i do udziału w spółce namawiają lokalną potentatkę (przychodzi z większością wymaganej sumy). W wyniku krachu tracą wszystko. Kilka dni później dowiadują się, że zostali oszukani nie tylko przez państwo, ale i przez lokalny establishment: prawnika i kierownika banku. Mają związane ręce do czasu, aż kilka lat później, dostają niespodziewanie drugą szansę.

Okazuje się, że adwokat kazał w środku działki na odludziu wybudować bunkier. Wszystko wskazuje na to, że w środku jest sejf. Postanawiają odzyskać, co swoje i przygotowują plan napadu. A że nie są zawodowymi rabusiami, raczej - jak sami o sobie mówią - uczciwymi frajerami, czeka ich niejedno wyzwanie i niejedna niespodzianka.  

Opowiedziany lekko i z humorem film nie jest pozbawiony elementów dramatyzmu, ale jednocześnie nigdy nie popada w ckliwość i sentymentalizm. Tło społeczno-polityczne daje opowieści kontekst, ale nie przytłacza historii było nie było brawurowej kradzieży. Nie wartka akcja i wciągająca intryga są jednak największą siłą "Pechowych szczęśliwców", a bohaterowie.

Zwyczajni ludzie, żadni superbohaterowie z idealnymi ciałami, wieczną młodością i ciętą ripostą na każdą okazję. Nie sposób ich od razu nie polubić i nie zacząć kibicować im w próbach przechytrzenia złego prawnika, który skradziony dobytek naprawdę dobrze zabezpieczył. Muszą kombinować, przebierać się, zakradać i walczyć o swoje, przełamać swoje obawy i słabości, przede wszystkim stanąć ramię w ramię przeciwko losowi, który nie rzuca z nieba wygranej w totka. Finał tej historii łatwo przewidzieć (wręcz się go oczekuje), ale nie jej "zakręty". Takiego pokrzepienia w maju 2020 naprawdę potrzeba.

7/10

"Pechowi szczęściarze" (La odisea de los giles), reż. Sebastián Borensztein, Hiszpania, Argentyna (2019), dystrybutor: Best Film, premiera: film jest dostępny od 14 maja 2020 roku na legalnych platformach streamingowych (m.in. vod.pl, player.pl, cineman.pl, chilli.com, ipla.tv).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy