Reklama

"Oficer i szpieg": Uczciwość kontra system [recenzja]

Na oczach armii i tłumu gapiów, na gigantycznym placu defiladowym, oficer Alfred Dreyfus zostaje zdegradowany, a jego nazwisko na zawsze zhańbione. Kamera przygląda się zgromadzonym, aż dociera do nieszczęśnika. Tą imponującą sceną "Oficer i szpieg" przejdzie do historii kina, a w filmografii Romana Polańskiego będzie wymieniany tuż obok "Pianisty".

Na oczach armii i tłumu gapiów, na gigantycznym placu defiladowym, oficer Alfred Dreyfus zostaje zdegradowany, a jego nazwisko na zawsze zhańbione. Kamera przygląda się zgromadzonym, aż dociera do nieszczęśnika. Tą imponującą sceną "Oficer i szpieg" przejdzie do historii kina, a w filmografii Romana Polańskiego będzie wymieniany tuż obok "Pianisty".
Jean Dujardin (Jacques Picquart) i Louis Garrell (Alfred Dreyfus) w filmie Romana Polańskiego "Oficer i szpieg" /materiały prasowe

To po "Pianiście" właśnie reżyser doszedł do wniosku, że "robienie filmów na błahe tematy to strata czasu". Kręcił kolejne produkcje, mniej lub bardziej udane, mniej lub bardziej poważne, poza "Autorem widmo" raczej kameralne. Dopiero jednak opowieść o słynnej aferze Dreyfusa, z którą po raz pierwszy zetknął się jako dziecko, oglądając "Życie Emila Zoli" z 1937 roku, dorównuje wojennym dziejom Władysława Szpilmana skalą wyzwania i ciężarem gatunkowym. Również przesłaniem, które wykracza daleko poza kronikarską relację, a nawet opis jednego przypadku.

Reklama

W 1894 roku Alfred Dreyfus, francuski Żyd, zostaje posądzony o zdradę i w pokazowym procesie skazany na degradację i dożywotnie zesłanie na Wyspę Diabelską. Początkowo sprawa wydaje się jasna, ale wkrótce nowy szef kontrwywiadu, Georges Picquart, odkrywa, że w czasie śledztwa prowadzonego pod dowództwem jego poprzednika popełniono karygodne błędy, a kluczowy dowód de facto wskazuje na zupełnie inną osobę. Wbrew osobistym uprzedzeniom, antysemityzmowi i niechęci do Dreyfusa, zgłasza wątpliwości przełożonym. Po to tylko, aby samemu z dnia na dzień stać się dla armii persona non grata.

Proces Dreyfusa był na tyle głośny, że nikt nie chce do niego wracać. Pomysł o rewizji sam w sobie zakrawa o zdradę. I prawdopodobnie świat nigdy nie usłyszałby o nieszczęsnym Dreyfusie, a francuska armia nie przeszłaby gruntownej reformy, gdyby nie fakt, że Picquart nie tylko nie posłuchał generałów, nie zatuszował, ale dalej drążył sprawę i zainteresował nią innych. Walka o oczyszczenie nazwiska Dreyfusa trwała aż do 1906 roku.

Początkowo Roman Polański i scenarzysta Robert Harris (wcześniej pracowali razem przy "Autorze widmo") chcieli przedstawić wydarzenia z perspektywy skazanego, ale szybko okazało się, że to droga donikąd.

"W filmie jest wiele postaci, a fabuła jest pełna zwrotów. Całość akcji toczy się w Paryżu, a nasz bohater tkwi na Diabelskiej Wyspie. W taki sposób moglibyśmy opowiedzieć jedynie o jego cierpieniu. (...) w końcu, po ponad roku pracy, Robert wpadł na rozwiązanie: najlepiej zostawić Dreyfusa na skalistej wyspie i opowiedzieć historię z perspektywy pułkownika Picquarta" - przybliża reżyser.

I trudno o lepszą decyzję - wraz z Picquartem zyskujemy dostęp do całej sprawy od wewnątrz, możemy dobrze poznać jej mechanizmy, służbowe zależności i ludzi, którzy za nimi stali, realia wywiadu i polityki. Scena po scenie "Oficer i szpieg" z historii jednej "pomyłki" przekształca się w opowieść ponadczasową - opiewającą uczciwość i upór Picquarta z jednej strony, w ogóle ludzką niezłomność, z drugiej - oskarżającą system, który przestaje sam siebie kontrolować i w imię pozorów gotów jest na mataczenie, kłamstwo, sianie nienawiści i niszczenie ludzi.

Francuski tytuł brzmi zresztą "J’accuse" - jak tytuł legendarnego artykułu Emila Zoli o Dreyfusie, za który pisarz został oskarżony i skazany za... zniesławienie przez wysoko postawionych i negatywnie zaangażowanych w proces notabli.

Swoją filmową wersję wydarzeń Roman Polański przedstawia bardzo klasycznie, chronologicznie, bez żadnych sztuczek i niespodzianek, za to z olbrzymią dbałością o każdy szczegół dialogu, kostiumu i scenografii. Epicki rozmach dają imponujące zdjęcia Pawła Edelmana, zatopione w epoce, jej stylu i atmosferze, przypominające odrobinę malarstwo z okresu, ale też korespondujące z zachowanymi materiałami ikonograficznymi - proces był w końcu szeroko opisywany, jego bohaterowie fotografowani. Wiele materiałów zachowało się.

Niezapomnianą kreację tworzy Jean Dujardin - był ponoć pierwszym kandydatem do roli Picquarta i aż trudno uwierzyć w to, jak Polański dostrzegł jego dramatyczny potencjał. Większość widzów zna go przecież z komediowego, wręcz spalsticowego wydania i nagrodzonej Oscarem roli w "Artyście" Michela Hazanaviciusa. Kilku z sensacji i innych komedii. W mundurze, z wąsem, ze skupioną twarzą, wyważonym, zdecydowanym głosem i żołnierską postawą ciała jest idealnym wcieleniem niezłomności i uporu. Tym krystalicznym bohaterem, do którego każdy chciałby aspirować. Idealnie, bo jak inaczej, grają wespół z nim Louis Garrel (Dreyfus) i Vincent Perez (obrońca Dreyfusa Louis Leblois).

Całości dopełnia muzyka Alexandre’a Desplata - też inna niż ta, do której kompozytor nas przyzwyczaił. Humor "Grand Budapest Hotel" i "Wyspy psów", czy lekkość "Sekretnego życia zwierzaków domowych" ustępują tu miejsca nutom - tak jak i film - bardziej klasycznym, mrocznym, ciężkim. Nie przyśpieszają one tempa i nie podbijają napięcia, jak np. w "Autorze widmo", ale raczej zagęszczają atmosferę, niosą w sobie innego rodzaju niebezpieczeństwo, ale też rodzaj dumy - chciałoby się powiedzieć "oficerskiej".

Z kina wychodzi się z poczuciem obcowania z dziełem ambitnym i rozważnym, którego siły nie są w stanie przekreślić kontrowersje wokół postaci reżysera, który nadał mu bieg i ton, ale nie stworzył go samodzielnie. Wydaje się nawet, że im więcej wątpliwości ma się w stosunku do osoby Polańskiego i jego pozafilmowych decyzji, wyborów i błędów, tym bardziej warto "Oficerowi i szpiegowi" poświęcić kilka godzin swojego czasu.

W filmie, niczym w zwierciadle (niekoniecznie krzywym) odbija się teraźniejszość. Po której ze stron konfliktu "znajdzie się" sam filmowiec - oskarżonego, oskarżającego czy obrońcy - każdy widz rozstrzygnie sam, wedle swojej wiedzy i odczuć, niezależnie od odczuć reżysera. Realia się zmieniają, sposoby komunikacji i manipulacji też, ale ludzie i pewne mechanizmy chyba nie - a te "Oficer i szpieg" punktuje doskonale. Nikt w końcu nie lubi przyznawać się do swoich błędów, a za samozwańczymi sędziami i moralistami rzadko kryje się coś szlachetnego. Tylko gdzie znaleźć Picquarta naszych czasów?

7/10

"Oficer i szpieg" (J'accuse), reż. Roman Polański, Francja 2019, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 27 grudnia 2019 roku. 


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oficer i szpieg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy