"Ocean's 8" [recenzja]: Diamentowa szajka

Cate Blanchett, Helena Bonham Carter i Sandra Bullock w filmie "Ocean's 8" /materiały prasowe

Bullock zamiast Clooneya, Blanchett zamiast Pitta, Bonham Carter i Rihanna za Damona i Afflecka. W "Ocean's 8" błyszczą nie tylko kradzione diamenty, ale i kobiece gwiazdy. Spin-off trylogii o Dannym Oceanie kontynuuje tradycję poprzednich części, zamiast dopracowanej fabuły oferując zestaw znakomitych kreacji aktorskich. Choć od premiery "Ocean's Thirteen" minęło 11 lat, stara taktyka wciąż sprawdza się świetnie.

Po (niepotwierdzonej) śmierci Danny’ego (George Clooney), skok w "Ocean's 8" planuje... Debbie Ocean (Sandra Bullock), jego młodsza siostra. W jej spragnione luksusu oczy wpada warty 150 milionów dolarów (i ukryty 15 metrów pod ziemią) naszyjnik Cartiera. W czasie pięcioletniej odsiadki Debbie układa szczegółowy plan rabunku, a po wyjściu zza krat rozpoczyna werbowanie.

Na miejsce w jej szajce może liczyć zarówno stara przyjaciółka, Lou (Cate Blanchett), znawczyni biżuterii - Amita (Mindy Kaling), zwariowana projektantka, Rose (Helena Bonham Carter),  spokojna mama - Tammy (Sarah Paulson), jak i hakerka Nine Ball (Rihanna). Razem drużyna kobiecych złodziejek rozpoczyna skok, który zakłada m.in. wykorzystanie gładkiej szyi celebrytki Daphne Kluger (Anne Hathaway), wpakowanie w tarapaty artysty Claude’a Beckera (Richard Armitage) oraz... rozpracowanie słynnej Met Gali. Jak zauważa Debbie: Danny byłby dumny.

Reklama

Nowy film Gary'ego Rossa, twórcy feministycznych z ducha "Igrzysk śmierci", to od pierwszej do ostatniej sekundy manifestacja "kobiecej siły". Odtwarzając niemal kropka w kropkę sceny z "Ocean's Eleven", z tym, że w miejsce mężczyzn stawiając kobiety, czy pokazując sytuacje, w których żeńska solidarność pozwala ograć zidiociałych facetów, Ross ma tylko jeden cel - pokazać, że kobiety też mogą. Mogą zaplanować skok, mogą obrabować bogaczy, mogą przechytrzyć setkę uzbrojonych ochroniarzy. Jak przyznaje sama Debbie - kobieca "ósemka" nie planuje filmowego skoku dla siebie. Planuje ten skok dla 8-letniej dziewczynki, która gdzieś na drugim końcu świata marzy o karierze złodziejki. Choć ta wypowiedź jest parodią legendarnych przemów z rozdań Oscarów, niesie sporo prawdy o intencjach autorów. Producenci "Ocean's 8" nie chcą tworzyć serii po swojemu. Opowiadają jedynie jej brakującą część.

Ten pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę - nawet, gdy wiąże się z pewnymi uproszczeniami. Scenarzyści nie przemęczają się. Nie dość, że w prosty sposób powielają schemat z pozostałych części serii, to sami wykorzystują stereotypy: jeśli kobiety - to obowiązkowo diamenty, piękne suknie i wyszukane makijaże. O kasynach i gangsterach nie ma mowy. Rozczarować może także pierwsza połowa - niepozbawiona mielizn, chropowatości i nielogicznych skrótów, które sugerują, że więcej czasu, niż nad fabułą, twórcy spędzili nad szukaniem znanych nazwisk. Dopiero gdy zaczyna się wyczekiwany skok, Rossowi udaje się uzyskać oczekiwaną płynność - i wtedy dopiero "Ocean's 8" ujawnia wszystkie swoje atuty.

A tych atutów jest sporo - i każdy z osobna zasługuje na wymienienie. Poza zestawem trafionych żartów i zabawnych akcji, składa się bowiem z samych dużych nazwisk. Bullock. Blanchett. Hathaway. Bonham Carter. Paulson. Kaling. Awkwafina. Rihanna. Każda z nich ze swojej roli bierze co tylko jest do wzięcia. Błyszczy szczególnie Hathaway, tworząca z karykaturalnej postaci aktorski brylant. Po piętach depczą jej Bonham Carter i Paulson - jak zawsze skupione i jak zawsze charyzmatyczne. Najbardziej zaskakuje natomiast Rihanna, wyrastająca na równorzędną partnerkę hollywoodzkich talentów. O dwóch gwiazdach w głównych rolach nie ma potrzeby się rozpisywać. Wystarczy powiedzieć, że Bullock i Blanchett mają jeszcze więcej uroku i werwy, niż duet Clooney - Pitt i dzięki nim nowy rozdział serii o Oceanach może okazać się jeszcze ciekawszy, niż poprzedni.

Kobiecej widowni "Ocean's 8" z pewnością do gustu przypadnie też wejście za kulisy elitarnej Met Gali, najbardziej prestiżowej modowej imprezy w Ameryce. Fani poprzednich części odnajdą się z kolei dzięki tonie nawiązań do oryginalnej trylogii. Wszyscy powinni natomiast docenić nową energię, którą daje zamiana płci głównych bohaterów i widok frajdy, jaką z występu w filmie Gary'ego Rossa czerpią jego gwiazdy. Dzięki temu, mimo fabularnych zgrzytów odświeżenie sprawdzonego przepisu nie ma smaku odgrzewanego kotleta. A zawsze miło popatrzeć, jak czołowe hollywoodzkie gwiazdy robią skok na grube miliony, prawda? Szczególnie, gdy same wyglądają jak milion dolarów...

7/10

"Ocean’s 8", reż. Gary Ross, USA 2018, dystrybutor: Warner Bros.. premiera kinowa: 22 czerwca 2018 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy