Reklama

"Obecność" obowiązkowa [recenzja]

Czy może być coś bardziej wyświechtanego niż dom na odludziu, w którym - naturalnie - straszy? Po seansie "Obecności" zadacie sobie inne pytanie: A kogo to obchodzi, skoro film Jamesa Wana ze schematami rozprawia się po prostu świetnie.

Australijski reżyser chińskiego pochodzenia, James Wan klasyków kina grozy zna na pamięć. W jego najnowszym filmie "Ptaki" Hitchcocka czy "Egzorcysta" Friedkina są niemal dosłownie cytowane.

Także formalnie "Obecność" odsuwa się od współczesnych, dynamicznie zmontowanych, krwawych horrorów, a zbliża do starej szkoły. Kamera nigdzie się nie spieszy, powoli penetruje przestrzenie domu, jednego z głównych tutaj bohaterów, i jego otoczenia, wydobywając z nich niepokojące detale i dwuznaczne symbole.

Wan bawi się przy tym świetnie. Wie, że w ten sposób budowany nastrój działa na widza stymulująco: odruchowo zaczynamy doszukiwać się grozy tam, gdzie najprawdopodobniej wcale jej nie ma. Bo czy w przestrzeni kadru rzeczywiście znajdują się nienaturalne elementy, czy tylko chcemy je tam widzieć?

Reklama

Na pewno widzą je bohaterowie, małżeństwo Perronów obdarowane piątką córek. W ich dopiero co nabytej farmie zaczynają dziać się dziwne rzeczy: a to drzwi zaskrzypią głośniej niż zwykle, a to z szafy dobiegnie dziwny stukot, a to ze ściany oderwą się wszystkie portrety naraz. Nie ulega wątpliwości - w ich domu straszy.

W tej kwestii Wan nawet nie próbuje zwodzić widza. W ekranowym uniwersum opętanie jest rzeczą tak naturalną, że o sposobach radzenia sobie z nim wykłada się nawet na uniwersytetach. To kolejne sprytne posunięcie, dzięki któremu obraz nie wikła się w schemat odwiecznego sporu: racji nauki i racji wiary, swatając je w przekonaniach pary demonologów - Eda i Lorraine Warren, którzy na każdym kroku powtarzają, że ich zawód to, co prawda, misja od Boga, ale jednocześnie usilnie starają się nadać jej naukowy charakter. To właśnie oni przyjdą z odsieczą Perronom.

Pojedynek pogromcy duchów vs. demon nie przebiegnie podług dobrze znanego schematu. Reżyser postarał się o to, potęgując siły zła: zamiast jednego biesa, bohaterowie zmierzą się z całą ich hordą, zamiast jednej historii z przeszłości do odkrycia, będą musieli poznać wielopoziomową epopeję, a zagrożenie zamiast trzymać się jednej, upatrzonej rodziny, przeniesie się na kolejną. Wan nie popada jednak w nadmiar ani przesadę. Rzadko zagląda do swojego pokaźnego arsenału środków. Zamiast tego, woli konsekwentnie dozować napięcie, dając mu ujście w najmniej oczekiwanych momentach, co już różnicuje go od przeciętnych kolegów po fachu, którzy z muzyki oraz ściemnień i rozbłysków ekranu uczynili podstawowe narzędzia do straszenia widza.

Jeśli coś w ogóle można temu filmowi zarzucić, to nieco rozczarowujące zakończenie. Chociaż to, co rozegra się przed samym finałem, nie powinno być pokazywane osobom o słabych nerwach, to jednak właściwemu końcowi brakuje ostatecznej wolty. Za dużo nerwów zjedliśmy wcześniej, żeby przyniosło ulgę. Ale może o to właśnie twórcy chodziło?

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Obecność" ("The Conjuring"), reż. James Wan, USA 2013, dystrybutor: Warner Bros., premiera kinowa: 26 lipca 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: James Wan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy