Reklama

"Night Moves" [recenzja]: Cicha woda

Chociaż film Kelly Reichardt nie jest remakiem noszącego ten sam tytuł kryminału Arthura Penna, znanego w Polsce jako "W mroku nocy", to oba dzieła mają kilka punktów wspólnych. Przepełnia je podobny rodzaj napięcia, pozorny spokój, który jest niczym syrena alarmowa emitująca ultradźwięki.

Reichardt, przedstawicielka amerykańskiego kina niezależnego, autorka beckettowskiego westernu "Meek's Cutoff", nie lubi nadmiaru i pośpiechu. Uważnie przygląda się pojedynczym gestom, pozwalając, aby nabrały z czasem ostrości i ciężaru. Zagęszcza atmosferę tak długo, aż ta osiąga konsystencję betonu.

Chociaż "Night Moves" jest thrillerem, to nie pobudza widzów regularnymi zwrotami akcji. Emocje rodzą się tu z przeciągniętego niemalże w nieskończoność oczekiwania; oczekiwania na nadciągający kataklizm i przeznaczony bohaterom upadek.

Reklama

Night Moves to nazwa grupy ekoterrorystów, przygotowującej atak na zagrażającą środowisku tamę. W jej skład wchodzą trzy osoby o zróżnicowanych osobowościach. Dena (Dakota Fanning) to fanatyczna akolitka Sprawy, buńczuczna, ale też emocjonalna i rozchwiana. Harmon (Peter Sarsgaard) to podstarzały ex-żołnierz, dziwnie cyniczny, zupełnie jakby walczył nie o lepsze jutro, tylko przeciwko światu. Centralną postacią jest Josh (Jesse Eisenberg), cichy i skupiony chłopak, który wydaje się najbardziej zdeterminowany z całej trójki. Wszyscy bohaterowie, zagrani z oddaniem i namaszczeniem, wchodzą ze sobą w nieoczywiste i ciekawe interakcje - i to właśnie one są główną treścią filmu.

"Night Moves" jest zbiorowym portretem, opowieścią o grupowym działaniu i o tym, co dzieje się, kiedy poszczególne trybiki machiny przestają funkcjonować. Reichardt pokazuje kolejne etapy akcji: przygotowania, jej właściwy przebieg oraz smutne postscriptum. Letargiczny rytm narracji i akompaniujący jej delikatny ambient sugerują pewien trans, tak jakby bohaterowie byli ofiarami hipnotyzera, wykonującymi swoje zadanie jak automaty, bez wątpliwości, ale też bez namysłu. Kiedy wreszcie przychodzi moment pobudki, na członków Night Moves spada świadomość grożących im konsekwencji i nieodwracalności tego, co zrobili. Woda się rozlała, trzeba teraz płynąć z jej rozpędzonym nurtem.

"Night Moves" to dobry, ale i ryzykowny film. Taki, który nie feruje wyroków i stawia na obserwację. Taki, który łatwo oskarżyć o bezbarwność i jałowość. Na drodze ku świetności staje mu scenariusz, napisany przez Reichardt razem z Jonathanem Raymondem. Pod sam koniec twórcy niepotrzebnie podkręcają tragizm sytuacji, przez co czynią film niewiarygodnym. Zupełnie jakby nie wierzyli w potencjał swojej niespiesznej historii. Jakby uważali, że trzeba nagłej i gwałtownej puenty, aby ją usprawiedliwić.

6,5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Night Moves", reż. Kelly Reichardt, USA 2014, dystrybutor: Mayfly, premiera kinowa: 17 kwietnia 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy