Reklama

"Nieznajomy nad jeziorem" [recenzja]: Koniec wakacji

Na brzegu jeziora jest plaża, a wokół rozciąga się las. Po tej plaży i po tym lesie chodzą mężczyźni: wąsaci lub gładko ogoleni, długowłosi lub łysi, ale z reguły wysportowani i przystojni. Wodzą za sobą wzrokiem, przesypują piasek między palcami, a kiedy przychodzi odpowiednia chwila, dają sobie znak i idą w krzaki. A w krzakach wiadomo: porno i duszno.

Francuski reżyser Alain Guiraudie klarownie i bez mnożenia niepotrzebnych dygresji kreśli obraz tego gejowskiego mikrokosmosu. Bohaterowie przychodzą na plażę w jasno określonym celu, a do tego wszyscy są mniej lub bardziej nadzy, więc redukcji ulegają rytuały godowe: nikt tu nikomu nie stawia niezobowiązującej puszki coli lub nie próbuje zaimponować fantastycznymi anegdotami - to nie bar czy dyskoteka, nie trzeba niczego udawać. Wystarczą gest, spojrzenie, krótka i szczera rozmowa; potem można przejść do rzeczy, czyli do lasu.

Obraz par, które swobodnie kopulują między drzewami i w niewielkiej odległości od siebie, jest tak bezczelny, że na początku wydaje się nosić pewien surrealistyczny rys. To jednak nie sen czy koszmar, nie ma tu żadnego pęknięcia w rzeczywistości. U Guiraudie seks jest beztroski i bezpretensjonalny, nie ma w nim piętna grzechu, wstydu lub wykluczenia. Sceny porno zbliżają się do ideału gatunku - są z jednej strony śmiałe, a z drugiej czułe. Plaża wydaje się wobec tego małym rajem. Do tego raju zakrada się jednak wąż.

Reklama

Z jeziora zostają wyłowione zwłoki zamordowanego mężczyzny, a na miejsce przybywa detektyw (Jérôme Chappatte), zgarbiony i noszący wciąż założone z tyłu ręce staruszek, który bardziej przypomina wykładowcę niż policjanta. Przepytuje on kolejnych bohaterów filmu: Francka (Pierre Deladonchamps) i jego kochanka Michela (Christophe Paou), a także wyalienowanego z gejowskiej społeczności, całe dni wpatrującego się w wodę Henriego (Patrick d'Assumçao). Na każdego z nich pada cień podejrzenia. Oni jednak dalej pielęgnują wakacyjne romanse i przyjaźnie. "Jak możecie być tak spokojni?", detektyw w pewnym momencie pyta Francka.

Ton "Nieznajomego nad jeziorem" wyznacza napięcie między lekkością życia bohaterów a zagadką morderstwa. Chociaż film Guiraudie jest thrillerem, to brak w nim sztandarowych dla gatunku zabiegów formalnych. Zamiast piłujących mózg smyczków słyszymy tylko szum drzew i ćwierkanie ptaków, które zlewają się w monotonny, usypiający szum; zamiast szamotaniny i drapieżnego montażu obserwujemy statyczne kadry następujące po sobie w niespiesznym rytmie przewijanych slajdów; zamiast mrocznych zdjęć dostajemy złote i sielskie światło letniego dnia. Przemoc czai się jednak gdzieś na granicy pola widzenia i kiedy wreszcie wychodzi z cienia, wydaje się tak nagła i niespodziewana, że jest w niej coś niemalże slapstickowego.

"Nieznajomy nad jeziorem" tak sprytnie wodzi widza za nos i tak mocno wali go w twarz krwawą puentą, że wydaje się przede wszystkim opowiadanym przez półtorej godziny żartem. To zgrabny, pomysłowy i inteligentny film, ale trudno jest stwierdzić, jaki jest jego cel i czy w ogóle takowy istnieje. W ostatniej sekundzie seansu widz znajduje się w takiej samej sytuacji, co jeden z bohaterów - zagubiony w ciemnym lesie i wciąż niewierzący, że wakacje się skończyły.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Nieznajomy nad jeziorem" ("L'Inconnu du Lac"), reż. Alain Guiraudie, Francja 2013, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 28 lutego 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nieznajomy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama