"Niewidzialne" [recenzja]: Anus mundi

Natalia Rybicka w filmie Pawła Sali "Niewidzialne" /materiały dystrybutora

W wielkim mieście, nieopodal okazałych, dumnych biurowców, znajduje się obskurna kamienica, a w niej jeszcze bardziej obskurna suterena, w której pracują szwaczki.

Szwaczki są trzy: młoda (Natalia Rybicka), starsza (Sandra Korzeniak) i najstarsza (Halina Rasiakówna). Wszystkie są życiowymi rozbitkami; inaczej nie wykonywałaby tej podłej pracy, źle opłacanej, a czasem całkowicie bezpłatnej. Za kompana mają krojczego (Paweł Dobek), chłopaka będącego świeżo po studiach, dyplomowanego filozofa i aspirującego poety, który wylądował w ostatnim miejscu, gdzie mogą przydać się jego wykształcenie i wrażliwość.

Film Pawła Sali opowiada o proletariacie, ale bynajmniej nie reprezentuje realistycznego kina społecznego. Ekranowa rzeczywistość jest nakreślona grubą kreską, a przy tym wysoce umowna. Suterena jawi się jako ziemskie piekło, anus mundi, gdzie bohaterowie zostali ciśnięci przez niewidzialną rękę rynku. To wyściełane cieniem podziemie okazjonalnie odwiedza Maria Miracle (Aleksandra Popławska), elegancko ubrana i wiecznie uśmiechnięta personifikacja popkultury, obiecująca szwaczkom i krojczemu nagłą odmianę losu.

Reklama

Grana przez Korzeniak szwaczka jest nimfomanką, która bezceremonialnie zwierza się ze swoich potrzeb i recytuje świńskie wierszyki, a do tego nachalnie próbuje uwieść nieśmiałego i niewinnego krojczego, budzącego skojarzenia z bohaterem "Krótkiego filmu o miłości" Kieślowskiego. Na podryw z zazdrością patrzy najmłodsza, darząca chłopaka wyraźną sympatią. "Niewidzialne" można potraktować jako przykrą parodię erotycznych thrillerów - zamiast stymulującej zmysły gry dostajemy tu groteskowy taniec godowy.

Sala - twórca pochodzącej z 2010 roku, dość głośnej "Matki Teresy od kotów" - zrealizował "Niewidzialne" w oparciu o swój dramat zatytułowany "Szwaczki". Teatralna proweniencja niestety mocno ciąży filmowi. Wypełniające go dialogi i monologi są do bólu literackie: nawet wulgarne, "uliczne" kwestie szeleszczą papierem, a bardziej górnolotne partie brzmią naprawdę nieznośne. Do tego aktorzy grają w manieryczny sposób; jedynie Korzeniak udaje się odnaleźć w obranej przez Salę konwencji i nadać sztuczności swojej roli intrygującego, obsesyjnego rysu.

Mimo wszystko "Niewidzialne" budzą pewien szacunek: to dzieło radykalnie pesymistyczne, wyjątkowo przygnębiające nawet jak na niewesołe standardy kina artystycznego. Sala staje oko w oko z otchłanią i nie odwraca wzroku. Inną kwestię stanowi jednak to, ile jest w jego postawie odwagi, a ile masochizmu.

5/10

"Niewidzialne", reż. Paweł Sala, Polska 2017, dystrybutor: Alter Ego Pictures, premiera kinowa: 13 kwietnia 2018 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niewidzialne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy