"Niewidzialna wojna", czyli jak Patryk Szaweł stał się Patrykiem Pawłem [recenzja]

Rafał Zawierucha jako Patryk Vega w filmie "Niewidzialna wojna" /Kino Świat /materiały prasowe

Najchętniej wcale nie pisałbym recenzji "Niewidzialnej wojny" i skończyłbym swoją przygodę z filmową autobiografią Patryka Vegi wywiadem, jaki z nim przeprowadziłem dla tego portalu. Jak bowiem recenzować film, który wymyka się ramom kina autobiograficznego, będąc skrajnie narcystyczną i jednocześnie szczerą spowiedzią, która staje się do tego katechezą?

Wielcy reżyserzy, jak Fellini, Truffaut, Bergman, a ostatnio Linklater, Almodovar, Branagh, Baumbach czy Sorrentino kierowali kamerę na siebie w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób. Można oceniać, czy dobrze dobrali środki artystyczne i na ile ukryli siebie w swoich bohaterach. Patryk Vega natomiast niczego nie ukrywa. "Niewidzialna wojna" to perwersyjnie ekshibicjonistyczne wywalenie bebechów na wierzch. Bez żadnej subtelności i bez żadnych ogródek. Nikt nie nakręcił filmu o sobie jeden do jednego z taką bezczelnością. Chyba, że potraktujemy tak 20-minutową spowiedź Andy Warhola "The Andy Warhol Story". Poziom egotyzmu i potrzeby ekshibicjonizmu obu filmowców jest w sumie podobny.  

Reklama

"Niewidzialna wojna": Filmowy wywiad-rzeka

"Niewidzialna wojna" jest filmowym wywiadem-rzeką, gdzie pytającym i odpowiadającym na pytania jest Patryk Vega. Jak można ocenić, czy jest to kino rzetelne, a reżyser dobrze dobrał środki, by opowiedzieć własną historie? Vega sprzedaje widzowi to, co chce, by ten o nim wiedział. To nie jest już historia o policjantach, gangusach, skorumpowanych lekarzach, politykach czy cynglach z WSI, której wiarygodność można obiektywnie ocenić. To jest historia Patryka i jego mamy, którzy z biednego blokowiska wchodzą na sam szczyt finansowej drabiny. Ile w tym prawdy, ale ile farmazonów, wie sam Vega. Jego autobiografia zamyka się w tym, co reżyser powiedział mi w wywiadzie dla Interii. 

- Dla mnie ten film jest świadectwem. W życiu wierzącego nie ma ważniejszej rzeczy niż świadectwo swojego postępowania. Nie zrobiłbym tego filmu, gdyby nie potrzeba tego świadectwa. Wielu ludzi mi mówiło, że historie z mojego życia nadają się na film. Ja wiem, że jestem narcyzem i megalomanem, ale nie nakręciłbym o sobie dramy. "Niewidzialna wojna" jest świadectwem, choć mam świadomość, jak jest ciężkim w odbiorze dla mojej żony. Ale ja to musiałem po prostu zrobić. (...) U mnie problem jest jeszcze szerszy, ponieważ funkcjonuję w mrocznej triadzie, którą jest megalomania, narcyzm i psychopatia. Ważne, aby nie popaść w wywyższanie się i nie dać się porwać próżności. Ja próbuję siebie postrzegać w oczach Boga jako największego grzesznika. W ten sposób sprowadzam się do właściwszego poziomu, uciekając przed mroczną triadą - mówił reżyser.

Megalomania i narcyzm. Ekshibicjonista Patryk Vega

Tak - "Niewidzialna wojna" jest megalomańską i narcystyczną opowieścią, w której Patryk Vega od dzieciństwa jest genialnym biznesmenem i wizjonerem. Vega chwali się, że już jako nastolatek został wpisany do polskiej księgi rekordów Guinnessa jako najmłodszy twórca telewizyjnych czołówek komputerowych, a nauczyciele piali z zachwytu nad jego esejami. Następnie dzięki swojej determinacji i pewności siebie staje za kamerą "Pitbulla" i buduje komercyjną potęgę swojego kina. Vega widzi siebie jako "self-made mana", choć oddaje przy tym zasługi producentowi Waldemarowi Dzikiemu i wybitnemu dokumentaliście Andrzejowi Fidykowi, którzy na wczesnym etapie kariery zaufali aroganckiemu amatorowi i utorowali mu ścieżkę przyszłej kariery. Mówi też o swoich porażkach i upadkach. Osobistych i zawodowych.

Vega opisuje siebie jako człowieka pełnego sprzeczności. Pokazuje upodlenie narkotykowe i alkoholowe, odsłania swój seksoholizm, skłonności psychopatyczne i zamiłowanie do bogactwa. Doceniam szczerość, szczególnie, że jego ekshibicjonizm jest naznaczony potrzebą odkupienia. 

To nic nowego w kinie Vegi od czasu jawnie antyaborcyjnego "Botoksu". Vega po przeżyciu nawrócenia ma misję ewangelizowania i służenia Bogu. Jest w tym szczery, bo od czasu porzucenia języka z "Pitbulla" i "Kobiet mafii" regularnie odpływa od niego publika. Vega otwarcie w "Niewidzialnej wojnie" wyznaje, że jest manipulatorem i sprzedawcą rozrywki, który rozpracował gust masowego widza. Dobrze więc wie, że ten nie chce jego neokatechumetalnych wyznań, co widać w wynikach ostatnich filmów. Gebels w ostatnim "Pitbullu" mówi cytatami ze Starego Testamentu. "Pętla" to opowieść o Synu Marnotrawnym, zaś "Miłość, seks..." to przypowieść o siewcy. Natomiast teraz Vega opowiada o Patryku Szawle, który stał się Patrykiem Pawłem.

"Niewidzialna wojna": List miłosny syna do swojej mamy

Czy Rafał Zawierucha jest wiarygodny jako Patryk Vega? Nie wiem, bo znam Patryka Vegę z trzech wywiadów, jakie miałem przyjemność z nim robić i z występów medialnych, gdzie dostaliśmy kreacje, jaką reżyser nam przez lata sprzedawał. Mnie Zawierucha przekonał jako arogancki bufon, który tylko przy swojej mamie, a potem pod krzyżem pokazuje ludzką twarz.  

Najmocniej w tym filmie podoba mi się rola Anny Muchy, która jako mama Vegi emanuje siłą samotnej matki gotowej wskoczyć w ogień za jedynym synem, ale też bije z niej ciepło i... zwykła dobroć. Ten film to list miłosny syna do swojej mamy oraz list miłosny Patryka do Vegi. I na odwrót.  Swoją drogą to zdumiewające, że Mucha u Vegi zagrała najpierw zdeprawowaną nimfomankę, a zaraz potem Matkę Polkę. No, ale to już niech Patryk przepracuje ze swoim terapeutą i spowiednikiem.

Co dalej? Vega zapowiada karierę międzynarodową z pieniędzmi szejków (przekonuje przy tym, że odrzucił setki milionów dolarów od ludzi powiązanych z CIA i Wall Street), które wykorzysta do szerzenia chrześcijaństwa. Bajki i farmazony? Może i tak, ale ja życzę mu powodzenia na szerokich wodach. Nawet jak mu się nie uda, to miejsce w historii polskiej popkultury już ma. Bez względu na to, jak oceniamy jego kino, to nie możemy odmówić mu tego, że zbudował nad Wisłą własne Hollywood i stał się najbardziej dochodowym polskim reżyserem. Sam je sobie stworzył i wozi je teraz razem ze swoim ego w Ferrari. Nieźle jak na porzuconego przez ojca chłopaka z szarego bloku. American dream. A raczej Vega Dream. Wstrzymam się z wystawieniem oceny tego filmu. Skoro w taki sposób Patryk Vega widzi swoje życie, to kim jestem ja, by to oceniać? On zresztą nie potrzebuje oceny od krytyków. Teraz oceniać go może tylko Bóg. Amen!

"Niewidzialna wojna", reż. Patryk Vega, Polska 2022, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 30 września 2022 

Czytaj więcej:

Marcin Dorociński w "Mission: Impossible"? Polski aktor przerwał milczenie

Seksbomba? Polska aktorka nie unika rozbieranych scen

HBO Max usuwa papierosy z plakatów filmowych. Gwiazdorzy zostali ocenzurowani!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niewidzialna wojna | Patryk Vega
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy