Reklama

Nieskomplikowane, ale nudne

"To skomplikowane", reż. Nancy Meyers, USA 2009, dystrybutor UIP, premiera kinowa 12 lutego 2010 roku.

Gdy w 1980 roku Nancy Meyers zadebiutowała scenariuszem do filmu "Szeregowiec Benjamin" okazało się, że oto pojawiła się w Hollywood osoba, która zdoła w amerykańskim filmowym mainstreamie zagarnąć odrobinę przestrzeni dla ciekawych i nietypowych postaci kobiecych. Swoim trzecim filmem reżyserskim - "Lepiej późno niż później" z 2003 roku - udowodniła, że potrafi zarobić na tym całkiem niezłe pieniądze. "To skomplikowane" okazało się jednak nader... skomplikowane i zaprowadziło Meyers w ślepą uliczkę.

Meyers ma talent do przełamywania klasycznych formuł gatunkowych tak, by film nie tracił nic na swoim uroku, a wpuszczał trochę świeżego powietrza - w przypadku filmów reżyserki "Holiday" do komedii romantycznej w tonacji dawnej screwball comedy. W "To skomplikowane" powieliła schemat, który okazał się strzałem w dziesiątkę w przypadku "Lepiej późno niż później". Zamiast młodego Kopciuszka o wyglądzie modelki, dojrzała kobieta po przejściach. W roli księcia - równie dojrzały wiekiem, acz nie emocjami, pan.

Reklama

Gdy Diane Keaton w filmie z 2003 roku musiała wybrać między kobieciarzem Jackiem Nicholsonem z problemami sercowymi (dosłownymi), a przystojnym młodym lekarzem, to bohaterka Meryl Streep, pozostając w tym samym przedziale wiekowym, jednak wdaje się w romans z księciem z przeszłości, czyli byłym mężem. Eks o posturze Aleca Baldwina ma co prawda młodą żonę, ale okazuje się, że stary "home sweet home" nadal kusi (niektóre żarty niestety zaliczyć można do kategorii tych poniżej pasa... czasem w sensie dosłownym). Zwłaszcza, gdy trudno nadążyć za młodą, despotyczną wybranką, która na dodatek żąda dziecka. Na horyzoncie pojawia się jeszcze skrzywdzony przez byłą żonę, rozważny architekt, Adam (Steve Martin).

Idea Meyers, by pokazać, że w życiu kwestie miłości, związków, relacji międzyludzkich nie są tak proste, jak by się wydawało z komedii romantycznych, wydaje się w swej istocie szczytna. Oczywiście, jak często mówią bohaterowie: to skomplikowane. Tyle, że Meyers sama wpada w pułapkę schematów. Streep jak zwykle gra świetnie, ale chyba nawet jej trudno było przebrnąć przez dialogi, przy których głupocie zawstydziłaby się nastolatka. Z jednej strony Meyers chce przełamać monopol dwudziestolatków na komedię romantyczną, z drugiej strony karze pięćdziesięciolatkom cofnąć się mentalnie o trzydzieści lat. Nie postuluję tu, by panie przy kawie rozmawiały o najnowszych wzorach szydełkowania. Meyers poniósł jednak zbytni entuzjazm w czasie pisania niektórych dialogów. Czy z obawy, że młodą widownię nie zainteresują problemy miłosne ludzi z pokolenia ich rodziców?

"Lepiej późno niż później" to równorzędny duet Nicholson-Keaton. "To skomplikowane" w zamierzeniu miało stanowić trio, a wyszedł kobiecy występ solo. Nicholson jako kobieciarz miał swój urok, Baldwin - irytuje. Przepraszam, ale jako kobieta nie potrafię zaakceptować scenariusza (pisanego przez kobietę!), w którym niedorozwinięty emocjonalnie drań ukazany jest jako właściwie duże, skrzywdzone dziecko, które każdy z bohaterów usprawiedliwia.

Meyers zabrakło tym razem reżyserskiej dyscypliny i mimo kilku udanych, zabawnych momentów film jest po prostu za długi, na czym najbardziej cierpi tempo samej opowieści. W "Czego pragną kobiety", "Lepiej późno niż później" czy bardzo dobrym "Holiday" Meyers potrafiła zbalansować proporcje między odrobiną dziegciu i łyżką cukru w obrazie kobiet i mężczyzn. Bawiła się stereotypowym myśleniem o płciach obu. W "To skomplikowane" zabawa chwilami wymyka się jej z rąk i tylko dzięki Meryl Streep trzyma jako taki fason.

4/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | nancy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy