"Nieprawi" [recenzja]: Rodziny się nie wybiera

Kadr z filmu "Nieprawi" /materiały dystrybutora

W "Nieprawych" rumuński reżyser Adrian Sitaru pokazuje, jak drobne elementy potrafią w kluczowych momentach zepsuć wszystko - tak, jak radosny obiad rodziny Anghelescu, który rujnuje niepotrzebnie przypomniany epizod z przeszłości seniora rodu, Victora. W podobny sposób Sitaru pokazuje nam też, że wystarczy zaledwie kilka błędnych wyborów, by zniszczyć własny film.

Osią fabuły "Nieprawych" jest spotkanie rodzinne, w trakcie którego Cosma (Bogdan Albulescu) wyrzuca ojcu (Adrian Titieni), że jego nazwisko pojawiło się na liście osób donoszących w czasach komunizmu na kobiety chcące dokonać aborcji. Informacja ta wywołuje oburzenie najmłodszych dzieci Victora - Sashy (Alina Grigore) i Romea (Robi Urs), a obiad kończy się kłótnią. Kilka tygodni później okazuje się, że Sasha jest z Romeem w ciąży. Drażliwy temat aborcji powraca w rodzinie Anghelescu jak bumerang.

Aborcja i kazirodztwo, choć wciąż budzą wiele emocji, to problemy, które kino obrabiało wcześniej na wiele sposobów. Produkcje takie jak "Marzyciele" Bernardo Bertolucciego, polskie "Bez wstydu" czy nawet przebojowa "Gra o Tron" poruszały wspomniane kwestie w mniej lub bardziej dramatycznym tonie. Reżyser "Nieprawych" postanowił jednak motywy te wykorzystać jeszcze raz, po swojemu, wyraźnie wierząc, że kręci duchowego następcę nagrodzonych Złotą Palmą "4 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni" rodaka Cristiana Mungiu. Niestety, nieco po drodze zabłądził.

Reklama

By odróżnić "Nieprawych" od innych dzieł o podobnej tematyce, Sitaru zastosował kilka ciekawych pomysłów - zamiast sugestii postawił na odważne mówienie wprost, zamiast intymnych szczegółów skupił się na pokazywaniu konsekwencji, a zamiast poetyckiej estetyki zdecydował się na dokumentalną obserwację. Jego decyzje początkowo się opłacają: bohaterowie "Nieprawych" rozprawiają o niełatwych kwestiach w dosadny, szczery i przyziemny sposób. Dzięki temu film Sitaru jest jednym z nielicznych, które bez najmniejszych oporów wkraczają w sferę tabu, nie wzbudzając przy tym niepotrzebnej sensacji.

"Nieprawi" to także intrygujący portret relacji rodzinnych - i to nie tylko tych kazirodczych. Twórcy podglądają bohaterów podczas zwyczajnych czynności, nie odstępując ich praktycznie na krok, przez co udaje im się uchwycić sedno stosunków międzyludzkich. Fenomenalne są szczególnie sceny, gdy spokojne rozmowy przeradzają się w pełne dynamiki potyczki słowne lub fizyczne. Naturalnie wypadają wtedy zarówno bohaterowie, ich motywacje, jak i humor wynikający z obserwowania ich starć. Swoje dokładają aktorzy, którzy rodzinne relacje zbudowali w bardzo wiarygodny sposób.

Lecz koniec końców wszystkie wykorzystane środki obracają się przeciwko twórcom. Dokumentalna konwencja, choć przyciąga uwagę jak magnes, oznacza też wiele przestojów, spowolnień i powtórzeń, a film nieraz balansuje na granicy amatorszczyzny - zarówno stylistycznej, jak i realizacyjnej. Równocześnie wiele świetnych dialogów kontrastuje z równie długą listą fatalnie napisanych, kwadratowych tekstów i deklaracji. Bohaterowie wygłaszają pseudofilozoficzne banały, z których niewiele się o nich dowiadujemy, jakby twórcy sami nie wiedzieli, w którą stronę ich prowadzą.

Gwoździem do trumny jest natomiast finał filmu. Nie wdając się w szczegóły, sprawia on, że wszystko, co oglądaliśmy wcześniej okazuje się zupełnie bezcelowe. Spod "Nieprawych" wypływa wtedy cała naiwność i niedojrzałość, którą wcześniej twórcy próbowali zataić. Zupełnie nieudana klamra, nieprzekonujące argumenty i nieznośna dosłowność z naprawdę interesującego filmu tworzą dzieło niezrozumiałe i puste. Cele na pewno były szczytne, ale po seansie pozostaje jedynie niesmak.

5/10

"Nieprawi" (Ilegitim), reż.Adrian Sitaru, Rumunia, Francja, Polska 2016, dystrybutor: Madness, premiera kinowa: 13 stycznia 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nieprawi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy