Reklama

Niebiańskie wynaturzenia

"Nostalgia anioła", Nowa Zelandia, USA, Wielka Brytania 2009, dystrybutor United International Pictures, premiera kinowa 12 marca 2010 roku.

Gdy w 2002 roku ukazała się powieść Alice Sebold "The Lovely Bones", niemal z dnia na dzień stała się bestsellerem. Książka wzbudziła zachwyt zarówno wśród krytyków, jak i milionów czytelników, którym spodobała się niezwykle osobista wizja życia po śmierci, jaką zaprezentowała pisarka. Wśród osób, którym wpadła w ręce ta lektura, był pewien nowozelandzki filmowiec, zajęty wówczas adaptacją bardzo popularnej literackiej sagi. Peter Jackson, bo oczywiście o nim mowa, tak zachwycił się dziełem Sebold, że po wyreżyserowaniu "King Konga", postanowił zekranizować "The Lovely Bones".

Reklama

Główną bohaterką "Nostalgii anioła", bo taki jest polski odpowiednik angielskiego tytułu, jest Susie Salmon (Saoirse Ronan), 14-latka, która żyje w szczęśliwej, kochającej ją rodzinie, a jedynymi zmartwieniami w jej życiu są stopnie w szkole i zwrócenie na siebie uwagi pewnego przystojnego młodzieńca. Beztroskie życie dziewczyny trwa do momentu, gdy sąsiad-pedofil (Stanley Tucci) wykorzystuje jej naiwność. Gwałci i morduje Susie, a następnie ukrywa dowody swojej winy.

Dziewczyna trafia do nieba, ale wcale nie czuje się tam dobrze. Tęskni za swoją rodziną, żałuje wszystkiego, czego nie dane jej było zaznać, przepełnia ją gniew z powodu tego, co ją spotkało. Jednocześnie obserwuje sytuację, jaka powstała po jej śmierci, przede wszystkim nieumiejętność bliskich do pogodzenia się z jej stratą: ojca (Mark Wahlberg) przepełnionego z tego powodu żądzą zemsty i obsesją na punkcie znalezienia winnego, zagubioną matkę (Rachel Weisz), która opuszcza rodzinę, małego brata, starającego się zrozumieć, co oznacza fakt "odejścia" siostry i wreszcie tego, który odebrał jej życie i ma podobne plany względem jej siostry.

W niebie Susie może mieć wszystko, czego zapragnie, nawet koleżankę - Holly, z którą zabawa wypełnia jej czas, jednak brakuje jej codziennej ziemskiej egzystencji. Jednocześnie dziewczyna nie jest w stanie dać sobie rady z sytuacją, w której jedynie śledzi wszystkie wydarzenia, ale w nich nie uczestniczy. Z tego powodu desperacko stara się spowodować, by bliscy o niej pamiętali, nachalnie ingerując w ich życie. Czy możliwość rozpadu jej rodziny spowoduje, że dotrze do niej, iż tylko pozwolenie najbliższym na pogodzenie się z jej śmiercią, przyczyni się do tego, że odnajdą wewnętrzny spokój?

"Powieść Alice Sebold jest jedną z tych wspaniałych książek, przy których nie wiemy do końca, gdzie ta historia nas zaprowadzi. To bardzo mocna, przejmująca i emocjonalna opowieść. Dla filmowca taki materiał jest niezwykle inspirujący" - tłumaczył Jackson swoją decyzję dotyczącą ekranizacji tej książki. Można zrozumieć jego intencję, zwłaszcza, że materiał literacki rzeczywiście miał w sobie spory potencjał. Inna sprawa, czy rzeczywiście został on w jego produkcji właściwie wykorzystany.

Przede wszystkim przez cały czas trwania obrazu, odnosi się wrażenie, że nowozelandzki twórca nie wiedział do końca, jaki film chce nakręcić. W "Nostalgii anioła" mamy ślady kryminału, melodramatu, fantazji oraz thrillera i tak naprawdę w żadnym z tych gatunków ta produkcja się nie sprawdza. Najlepiej wypada bodaj w tym ostatnim, ale i to, tylko z powodu kilku emocjonujących scen.

Film Jacksona zawodzi także pod względem aktorskim. Mimo udziału gwiazd, na ekranie najlepiej prezentują się: młoda Saoirse Ronan (nominowana w 2008 roku do Oscara za "Pokutę") i Stanley Tucci (tegoroczna nominacja za drugoplanową rolę). Fatalnie zagrali natomiast Wahlberg (to była rola raczej dla Marka Ruffalo), Weisz (jeszcze nie widziałem jej w tak bezwyrazowej kreacji) i wcielająca się w babcię głównej bohaterki Susan Sarandon (miała być komiczna, a jest denerwująca).

To, co jednak najbardziej drażni w "Nostalgii anioła", to atakujący widza z każdej strony sentymentalizm, patos i ckliwość. Wygłasza się tu górnolotne teksty, w które jednak nie wierzy zarówno nikt przed ekranem, jak i nawet osoba je wypowiadająca (przynajmniej takie odnosi się wrażenie i może dlatego aktorsko film jest nieprzekonywujący).

Dopóki akcja toczy się wyłącznie na ziemi, Jackson jeszcze sobie radzi, ale w momencie pojawienia się sfery metafizycznej, jego film nie jest już w stanie się obronić. Obrazki zielonych pastwisk, przeplatane rzewnymi, irytującymi dialogami i irracjonalnymi rozwiązaniami fabularnymi powodują, że cała nostalgia z nas wypływa, a pozostaje jedynie smutek. I bynajmniej nie jest on związany z losami bohaterów, a jedynie z tym, że obejrzeliśmy kolejną przeciętną produkcję.

3/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nostalgia anioła | united | powieść | Michael Jackson | nostalgia | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy