Reklama

Mój sąsiad jest wampirem

"Postrach nocy", reż. Craig Gillespie, USA, Wielka Brytania 2011, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 2 września 2011

Co by się stało, gdyby w waszym sąsiedztwie zamieszkał jakiś tajemniczy, bladolicy facet? A co w tym niezwykłego? - zapytacie. Oczywiście, można zmrużyć oko na jego kredowobiałą facjatę, ale już wrzaski i krzyki dochodzące z sąsiedniego domostwa i zagadkowe wory, wynoszone zeń nocami, każą porzucić zdroworozsądkowość i rodzą podejrzenia, że nieopodal wprowadził się wampir.

Jak zachować się w takiej sytuacji? Instynkt przetrwania, wspomagany znajomością popkultury, podpowiada nam, żeby dom przyozdobić niezliczoną ilością krzyży, okna udekorować wiązkami czosnku i uzbroić się w osinowy kołek. Nie należy takiego upiornego sąsiada podglądać, prowokować, czy zwyczajnie zagadywać, a już pod żadnym pozorem nie wolno go zapraszać do naszego gniazdka. Ale co się stanie, jeśli krwiopijca wymyka się obiegowym opiniom na temat swojego gatunku i z łatwością obchodzi stereotypy?

Reklama

Przed takim dylematem staje Charley (Anton Yelchin). Porzuciwszy przyjaciół z dawnych lat - fanatyków fantasy i kina grozy, koncentruje się na swojej dziewczynie, Amy (Imogen Poots). W konsumpcji związku co rusz przeszkadza im jednak nowy lokator z sąsiedztwa, Jerry Dandrige (Colin Farrell), którego zagadkowe zachowanie absorbuje Charleya bardziej aniżeli wdzięki pięknej Amy. Śmierć kolejnych kumpli ze starej ferajny nie pozostawia wątpliwości - w pobliżu osiedlił się wampir. Bezradny chłopak stara się chronić matkę i ukochaną przed wdziękiem przystojnego straszydła, a kiedy tradycyjne metody nie pomogą, uda się z prośbą o pomoc do telewizyjnego showmana z Vegas - Petera Vincenta (David Tennant).

''Postrach nocy'' jest swobodnym remakiem powstałego ćwierć wieku temu debiutu reżyserskiego Toma Hollanda (później wsławił się upiorną ''Laleczką Chucky'' z 1988 r.). Pierwszy film był w większym stopniu autotematyczny. Swobodnie balansując pomiędzy humorem i grozą, dzięki szeregowi nawiązań do klasyki kina grozy (już sama godność Petera Vincenta to kontaminacja nazwisk Petera Cushinga i Vincenta Price'a, ikon brytyjskiego i amerykańskiego horroru) stanowił - i po dziś dzień stanowi - wyśmienitą rozrywkę przede wszystkim dla miłośników gatunku.

Nowa wersja autorstwa Craiga Gillespie (twórcy przede wszystkim świetnej ''Miłości Larsa" sprzed czterech lat) jest bardziej egalitarna. Podobnie jak Hollandowi, udało się Gillespiemu zachować zdrowy rozsądek między komedią i horrorem wampirycznym, i obraz praktycznie przez cały czas trwania projekcji nie wędruje w żadną z tych stron - sceny grozy rozładowywane żartem stają się nieodparcie śmiesznie, a dowcipy i humor sytuacyjny każdorazowo tonowane są przez trwogę i złowrogą atmosferę.

Gillespie odrobił też lekcję z wczesnego Petera Jacksona - jego film jest krwawą makabreską, a sceny gore - całkiem liczne jak na mainstream - dzięki zabawnemu kontekstowi dorównują najlepszym momentom ''Martwicy mózgu'' czy ''Złego smaku'' (czemu służy też pomysłowo wykorzystany trójwymiar).

Byłoby rażącym pominięciem niewspomnienie o aktorstwie. Robiący za strzygę znakomity Colin Farrell bardziej przypomina parodię współczesnych, ''młodzieżowych'' wampirów (na czele z Edwardem Cullenem ze ''Zmierzchu''), niż swój pierwowzór, czyli Chrisa Sarandona, który tutaj pojawia się w zabawnym cameo, tym razem padając ofiarą krwiopijcy (jego postać nazywa się Jay Dee, co jest oczywiście akronimem nazwiska Jerry Dandrige). Na drugim planie błyszczy przede wszystkim Christopher Mintz-Plasse w roli Złego Eda, kumpla głównego bohatera z dzieciństwa. Pamiętny McLovin z ''Supersamca'' (2003) po raz kolejny daje tutaj popis swoich komediowych możliwości. Najbardziej wbija się w pamięć scena, w której pozbawiony kończyn Ed, próbuje... pozbawić życia Charleya i jego przyjaciółkę.

Gillespe, zachowując klimat campowego filmu grozy z lat 80., wprowadził sporo innowacji - oryginalnych wątków, czy pomysłowych scen, których nie było w pierwotnym scenariuszu. Uwspółcześnił całość, modernizując przede wszystkim bohaterów. Vincent nie jest już gospodarzem i aktorem telewizyjnych horrorów, tylko pławiącym się w bogactwie hochsztaplerem (jego trauma - wspomnienie o śmierci rodziców, którzy zginęli z ręki kainity - jest kpiną z taniej psychoanalizy dla gospodyń domowych). Inny jest też Charley - to już nie typowy nastolatek z młodzieżowych filmów spod znaku Johna Hughesa, ale prawdziwy geek. Odrzucenie starych zamiłowań stawia go od razu na przegranej pozycji. Charley musi więc raz jeszcze wrócić do korzeni - do fantastyki grozy, która go wychowała. Bo wampira nie sposób pokonać, jeśli się w niego zwyczajnie nie wierzy.

8/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sąsiedzie? | Craig Gillespie | wampir
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy