Reklama

"Młodość" [recenzja]: Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość

Oscar to dopiero początek. Po nagrodzonym przez Akademię i kanonizowanym przez krytyków "Wielkim pięknie" Paolo Sorrentino wraca z kolejnym filmem, który aspiruje do miana arcydzieła. "Młodość" to obraz po brzegi wypełniony doniosłymi tematami i ostentacyjnie, wręcz obscenicznie piękny.

Oscar to dopiero początek. Po nagrodzonym przez Akademię i kanonizowanym przez krytyków "Wielkim pięknie" Paolo Sorrentino wraca z kolejnym filmem, który aspiruje do miana arcydzieła. "Młodość" to obraz po brzegi wypełniony doniosłymi tematami i ostentacyjnie, wręcz obscenicznie piękny.
Kadr z filmu "Młodość" /materiały prasowe

Bohaterami "Młodości" są dwaj skazani na zgryźliwość tetrycy: Fred (bardzo dobry Michael Caine) i Mick (jeszcze lepszy Harvey Keitel). Każdy z nich radzi sobie ze starością w inny sposób. Ten pierwszy jest kompozytorem i dyrygentem, który w pewnym momencie odwrócił się od swojej muzy. Ten drugi jest reżyserem i pracuje właśnie nad nowym filmem, zaplanowanym jako jego testament. Fred wybiera melancholijną apatię, a Mick - paniczną nadaktywność. Prawdopodobnie żaden z nich nie postępuje właściwie.

Obserwujemy ich podczas odpoczynku w hotelu w Alpach, pośród wszechobecnej zieleni, sinych gór i gęstej mgły, w wyjętym z pocztówek świecie, w którym koiła nerwy starzejąca się aktorka z "Sils Maria" Oliviera Assayasa. Towarzyszą im bliscy i znajomi, w tym córka Freda, Lena (Rachel Weisz), i aktor Jimmy (Paul Dano). Wokół nich kręci się jeszcze wiele innych, barwnych lub po prostu dziwacznych postaci: nad wyraz uduchowione dzieciaki, otyły piłkarz z wytatuowaną na plecach twarzą Marksa, lewitujący mnich buddyjski i nawet świeżo koronowana Miss Universe. Sielski krajobraz i nadmiar wolnego czasu skłaniają bohaterów do długich rozmów. Razem z nimi film meandruje między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, nostalgią, beztroską i rozpaczą.

Reklama

Aspiracje Sorrentino prowadzą go czasem na mieliznę, ale częściej na szczyt. Kiedy bohaterowie wygłaszają podszyte banałem "prawdy o życiu", film staje się ciężki i toporny. Oglądanie go przypomina wtedy wertowania ładnie zilustrowanej książki z aforyzmami. Kiedy jednak wchodzą ze sobą w różne nieoczywiste interakcje, flirtują, przekomarzają się i kłócą, patrzy się na to z zachwytem. To właśnie w tych momentach udaje się Sorrentino zawrzeć najwięcej treści, pokazać szerokie spektrum poglądów i postaw, wykroić jak największy kawałek życia.

"Młodość" to film-błyskotka, film jak cenny i precyzyjny mechanizm, który wykonuje różne sztuczki, piruety i salta. Sorrentino potrafi być skupiony i oszczędny, ale lubi przede wszystkim wizualne ornamenty, niecodzienne zabiegi montażowe, starannie zakomponowane kadry, kaskady kolorów, teledyskowe wstawki i sceny wizyjne. Nie popisuje się jednak na próżno: w jego filmie forma jest komentarzem do treści. Przestylizowanie nie sprawia, że rzeczywistość wydaje się sztuczna, tylko czyni ją bardziej intensywną, a surrealistyczne odjazdy dodatkowo podkreślają jej niezwykłość i nieprzewidywalność. Chociaż bohaterowie nie są pewni, czy warto dalej żyć, to sam obraz udziela jednoznacznej odpowiedzi: warto, świat jest piękny.

8,5/10

"Młodość" (Giovenezza), reż. Paolo Sorrentino, Włochy, Wielka Brytania, Szwajcaria, Francja 2015, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 18 września 2015 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Młodość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy