Reklama

"Miłość od pierwszego ugryzienia" [recenzja]: Miłość na polu walki

Pełnometrażowy debiut Thomasa Cailley'a to całkiem udana gra z konwencjami, barwna para na pierwszym planie i garść zabawnych scen. W sumie przyjemna historia miłosna, w której "odwieczna walka płci" potraktowana jest dość dosłownie.

"Miłość od pierwszego ugryzienia" (gratulacje dla pomysłodawcy dość dziwnego polskiego tytułu) podbiła rok temu canneńską widownię, by następnie zdobyć kilka nominacji do francuskiego Oscara, nagrody Cezara. Ostatecznie Cailley z ceremonii wyszedł ze statuetką za najlepszy debiut.

Film Cailley'a ma sporo świeżości pierwszego pełnego metrażu, ale również potknięć charakterystycznych dla debiutu. Młody twórca bawi się filmowymi konwencjami, przede wszystkim gatunkiem screwball comedy, odmianą komedii romantycznej, lecz niekiedy nie unika pułapki wtórności. Mimo wszystko jednak "Miłosć..." ogląda się z przyjemnością. W dużej mierze jest to zasługa Adele Haenel i Kévina Azais, wcielających się w parę głównych bohaterów.

Reklama

Madeleine jest dziewczyną dość niezwykłą. Na świat patrzy pesymistycznie, przewidując jego rychły koniec. Z tego względu hartuje ducha i ciało - ćwiczy, pije shake'a z sardynek i pragnie wstąpić do wojska. Cyniczna, wygadana, zdeterminowana w dążeniu do celu.

Jej przeciwieństwem jest introwertyczny i wrażliwy Arnaud, który pracuje w firmie rodziców i raczej nie wie, co chciałby z życiem zrobić. Dostaje pracę przy przebudowie domu rodziców Madeleine i w ten sposób ich drogi się krzyżują. Zafascynowany dziewczyną Arnaud postanawia razem z nią pojechać na dwutygodniowy obóz przygotowujący do ewentualnej służby wojskowej.

I tutaj Cailley robi mały przewrót, rozgrywając miłosną walkę w stylu klasycznego już filmu Howarda Hawksa "Bringing Up Baby" z 1938 roku. Twardzielka odsłania swoje słabe punkty, a sprawiający wrażenie nieudacznika bohater ma szanse udowodnić, że potrafi być macho.

"Miłość..." ma sporo wdzięku i tyle samo błyskotliwych scen. Te słabsze ratują młodzi aktorzy i charakter samych postaci. Wystarczy samo zawadiackie zachowanie Madeleine i jej zabawne tyrady o końcu świata, byśmy w komedię Cailleya i ów mały wszechświat weszli bez większych wątpliwości. Młody, francuski reżyser udowodnił, że z pozoru zużyty schemat "miłosnej potyczki", w której działa zasada "przyciągania się przeciwieństw", można jeszcze rozegrać w całkiem oryginalny sposób.

5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Miłość od pierwszego ugryzienia" (Les combattants), reż. Thomas Cailley, Francja 2014, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 12 czerwca 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy