"Margot i Alma": O przyjaźni [recenzja]

Kadr z filmu "Margot i Alma" /materiały prasowe

Anaïs Volpé porusza w swoim debiucie ogrom tematów, mówi o przyjaźni, o młodości, teatrze, o mieście, o losie, który często wymyka się z rąk. To nie jest może kino rewolucyjne, ale ma siłę emocjonalnego rażenia.

"Margot i Alma": Zrobiłyśmy widowisko, żeby nas zauważyli

Na deskach teatru w Paryżu awantura, spór o rolę. Idzie o to, która wygra casting. Margot skacze Almie do gardła - i na odwrót. Rzucają się mięsem, startują do bójki. "Popieprzyło was?!!" - drze się reżyserka, rozdziela je i kończy przesłuchanie. Napięcie schodzi, kiedy spotykają się pod teatrem. Wojna zmienia się w śmiechy, a rywalki w przyjaciółki. "Wyszło zajebiście! Zrobiłyśmy widowisko, musieli nas zauważyć. Na pewno zadzwonią!" - mówi podekscytowana Alma, wciskając wacik do krwawiącego nosa. Nie jest trudno zgadnąć, że wszystko było z góry ustawione. Kłótnia była zaplanowana, miała wyróżnić dziewczyny z tłumu kandydatów. A tak serio - łączy je przyjaźń. I to, że obie chcą zostać aktorkami.

Reklama

Plan był pokręcony, ale się opłacił - Alma dostaje główną rolę. Margot będzie jej dublerką. Natychmiast zaczynają się próby, wspólne czytanie tekstu. Sztuka opowiada o dziewczynie, która całą noc włóczy się ulicami Nowego Jorku, próbując odtworzyć historię swojej babci. Na początku dziewczyny próbują przećwiczyć to sobie na sucho, ale zmieniają taktykę. Bawią się na mieście, wypuszczają się na nocną eskapadę, żeby lepiej wczuć się w rolę. Na drugi dzień próba kończy się fiaskiem.

Zanim jednak o tym, skupię się na nocy. To wtedy najlepiej widać rękę reżyserki. Film Anaïs Volpé najlepszy jest w momentach, które mówią coś o nocnym życiu w mieście. Łażenie po pubach. Dyskusje przy piwie. Potem wino z koleżanką na ulicy w środku nocy, które przemieni się w huczną imprezę i pląsanie po parkiecie do rana.

Volpé znakomicie potrafi uchwycić energię bohaterek, spontan, beztroskę ich miejskiej odysei, a potem jeszcze wmontować w całą tę scenerię stare nagrania z ulic Nowego Jorku. Montaż ma tu wyraźny pazur i rozwibrowany rytm. Obraz nawiązuje do epoki analogowej pełnej ziarna i szumów. To wszystko nie daje się jednak sprowadzić do pustego ozdobnika, ale staje się treścią filmu. W ten sposób przeszłość nachodzi na teraźniejszość; sztuka teatralna zlewa się z życiem.

A wracając do historii: próba kończy się fiaskiem. Alma nie może się skupić na kwestii, ma dziury w pamięci, nie czuje się za dobrze. Wszystko wskazuję na upiornego kaca, póki dziewczyny nie zabiera karetka. Nagle okazuje się, że to nie był wcale wynik nocnych szaleństw. Alma ma raka. A Margot dylemat - czy zastąpić na scenie przyjaciółkę?

"Margot i Alma": To jest historia o śmierci

Tak, to jest historia o śmierci. Jest chemia, sztuczna peruka, szpitalna sala. Volpé jednak po swojemu rozkłada akcenty. Bardziej niż opowieścią o samej chorobie interesuje się historią o siostrzeństwie. "Margot i Alma" jest filmem o współpracy, opiece, trosce, odpowiedzialności, gotowości do poświęceń. O silnych więziach i silnych emocjach; idących za nimi obietnicach i zranieniach. O drobiazgach, które na krótką chwilę pozwalają zapomnieć. W jednej z najpiękniejszej scen w całym filmie Margot odwiedza Almę w szpitalu, przynosi jej loda rożka. Na poprawę humoru, na zgodę.

Na zgodę, ponieważ dziewczyny muszą pogodzić się nie tylko z chorobą Almy, ale też ze sobą. Margot nie wie, co robić. Nie chce zastępować w teatrze umierającej przyjaciółki. Boi się, że ta będzie miała żal, ale czuje, że musi to zrobić - dla siebie i dla niej. Alma nie chce się poddawać. Na początku stwarza iluzję, ukrywa chorobę. Za wszelką cenę chce być na próbach, nawet jeśli oznacza to przerwanie leczenia. Paradoksalnie to właśnie teatr daje jej najwięcej energii do życia.

Na końcu Volpé nieco prześlizguje się przez kwestię etycznych dylematów bohaterek, spuszcza z oka bodaj najlepszy w całym filmie motyw kłamstwa w słusznej sprawie, ale nie traci najważniejszego - tego wszystkiego, co połączyło Margot i Almę. Przyjaźń między nimi opiera się kłodom, które los rzuca pod nogi. Do samego końca będą tworzyły najlepszy team. To czyni "Margot i Almę" opowieścią paradoksalnie budującą. Volpé zamiast rozpaczliwej historii o żegnaniu się, wybiera historię o byciu razem, o głośnym śmiechu i supermocach, jakich dodają człowiekowi przyjaciele. W gruncie rzeczy wyszedłem z kina z pozytywną energią.

7/10

"Margot i Alma", reż. Anaïs Volpé, Francja 2021, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 8 lipca 2022 roku.

Zobacz też:

"Elvis": Magnetyzm, charyzma, talent, look [recenzja]

"Jennifer Lopez: Halftime": Z kamerą u J.Lo [recenzja]

"Powodzenia, Leo Grande": Kino, które łamie seksualne tabu [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy