"Manifesto" [recenzja]: Aktorski geniusz

Różne wcielenia Cate Blanchett w filmie "Manifesto" /materiały dystrybutora

Nie trzeba specjalizować się w historii sztuki XX wieku, by docenić "Manifesto" niemieckiego twórcy video instalacji artystycznych, Juliana Rosefeldta. Cate Blanchet w mistrzowskim występie cytuje najsłynniejsze manifesty ostatniego stulecia. Rzecz w tym, że nie co, ale jak to robi!

Surrealizm, minimalizm, futuryzm, fluxus, Dogma, kreacjonizm, komunizm - manifesty społeczne, artystyczne, w sztuce, filmie, architekturze.  Karol Marx, Andre Breton, Lars von Trier, Werner Herzog... "Manifesto" to jeden wielki kolaż cytatów, wśród których rozpoznamy ich więcej lub mniej. Rosefeldt tworzy kompilację, która z pewnością mogłaby stanowić serie mniejszych video art.

Nie jest to film łatwy. I z pewnością mógłby znużyć, gdyby nie Blanchett. Australijska aktorka, dwukrotna laureatka Oscara, wciela się w 13 postaci, m.in. bezdomnego, panią domu z lat 50., gwiazdę rocka, prezenterkę telewizyjną. Z jej ust wypływają jedne z najsłynniejszych stwierdzeń XX wieku i pewnie, gdyby nie jej arcydzielny wręcz występ i wyobraźnia artystyczna (a zarazem poczucie humoru) Rosefeldta, "Manifesto" mogłoby wypaść dość pretensjonalnie.

Reklama

Wielkie słowa zderzone zostają ze zwykłymi sytuacjami. Niekiedy nadają im one jeszcze większą siłę (jak np. słowa Marxa wypowiadane przez bezdomnego czy manifest dadaizmu czytany na pogrzebie), innym razem stanowią zabawny kontrast (rosyjska artystka cytująca Fluxus i instruująca jednocześnie tancerki w choreografii wyjętej z filmu science fiction).

"Manifesto" nie jest kinem do oglądania czy nawet do przeżywania. To film, którego warto doświadczyć. Jednocześnie oferuje autentyczne wyżyny aktorstwa w wykonaniu Blanchett, których z kolei nie można przegapić.

8/10

"Manifesto", reż. Julian Rosefeldt, Niemcy 2015, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 17 listopada 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy