"Mały Jakub" [recenzja]: Traum naszych wina

Eryk Lubos i Jan Sączek w filmie "Mały Jakub", fot. WFDIF / Agnieszka Kokowska /materiały dystrybutora

"Mały Jakub" Mariusza Bielińskiego to film tyleż odważny, co ryzykowny. Nie dlatego, że w swej postaci czy przekazie dotyka kwestii, które mogłyby w sposób kontrowersyjny wpłynąć na opinię publiczną czy zrobić cokolwiek innego, co wystawiłoby ten obraz na krzyk krytyki i publiczne zamieszanie. Nic z tych rzeczy.

Tak spokojnego, łagodnego i bezpiecznego filmu dawno już na naszych ekranach nie było. Czy to zarzut, czy może jednak warto dostrzec w tym zaletę?

Sama historia ma w sobie coś z ballady, subtelnej opowieści o dojrzewaniu w trudnych warunkach, pod ciężką ręką jednego z rodziców. Tak, X Muza tego typu treści adoptowała już bez liku. Kino inicjacyjne, to przecież swoisty podgatunek, a trudna młodość czy dzieciństwo to chleb powszedni tego typu przedsięwzięć. A właśnie z takim przypadkiem mamy tutaj do czynienia.

Reklama

Kiedy w mieszkaniu Jakuba zjawia się kilkuletni chłopiec, który pod nieobecności mężczyzny, podjada mu z lodówki, zastanawiamy się po pierwsze, jak on się tam znalazł, a skoro już to zrobił, to jaki jest tego cel? Wiele w tym niedomówień, miejsca na wolną interpretację i poszukiwania związków przyczynowo skutkowych. Na szczęście Bieliński, który jest też autorem scenariusza, w pewnym sensie szybko wraca na ziemię i dalej wypadki toczą się tak, jak logika oraz rozsądek nakazują. Okazuje się, że ten trochę dziwny, delikatnie niepokojący prolog czemuś jednak służył. I tak z opowieści o dużym Jakubie, przechodzimy do historii Jakuba małego. A to ten kierunek jest tutaj kluczowy.

Polskie kino prezentuje się już tak, jakby wreszcie nauczyło się opowiadać fabuły z myślą o widzu. Nie jednym, tylko co najmniej kilkusettysięcznym. Tak się dzieje, chociażby w kontekście głośnych ostatnio filmowych biografii - Religa, Wisłocka, Beksińscy... Maciej Pieprzyca trudnym tematem, ale przystępnym filmem, przekonał do siebie widownię, kiedy pokazał swoje poruszające "Chce się żyć". Tacy twórcy, jak Anna Kazejak ("Obietnica"), Bartosz M. Kowalski (głośny, kontrowersyjny "Plac zabaw") czy chociażby Małgosia Szumowska ("W imię") mówią głośno i dosadnie. Ich kino cechuje energia, angażują oglądających i sprawiają, że ci przestają być obojętni. Dziś niezwykle ryzykowne jest tworzenie hermetycznego kina, o czym przekonał się chociażby Jan Jakub Kolski, którego ostatnie realizacje przepadły właściwie bez echa. A warto zauważyć, że przedostatnie przedsięwzięcie Kolskiego, czyli "Serce, serduszko", w znaczący sposób koresponduje z obrazem Bielińskiego. Albo na odwrót. I to film autora "Jasminum" ma w sobie ten dziecięcy kolor, te szare odcienie świata, który czasami każe szybko dorosnąć, wreszcie też swoistą lekkość i baśniowość. A jednak się nie udało, film nie zaistniał w świadomości kinowego widza. Przepadł.

I dziś Bieliński nie wyciąga wniosków. Nie robi co prawda złego filmu. To bardzo osobista, skromna, przepełniona uczuciami fabuła. A jednak w żadnej mierze niekonkurująca z kinem, które chce zaoferować publiczności emocjonalne wstrząsy. Cała historia małego Jakuba kończy się konkluzją, że to kim jesteśmy, jakimi ludźmi się stajemy, determinuje nasze dzieciństwo. Nie jest to odkrywcze, tym bardziej zasługuje i wymaga filmu o większej temperaturze, dramatyzmie, a nie tylko poprawnie pod względem formalnym opowiedzianej fabule.

Oczywiście film Bielińskiego wspierają aktorzy, od najmłodszego Jana Sączka, poprzez Mirosława Bakę (duży Jakub), Eryka Lubosa w roli ojca małego Jakuba, na bezbłędnej, jak zawsze, Dorocie Kolak jako babci Jakuba. Nie otrzymujemy tutaj "dużej" opowieści. Z drugiej strony, jeśli wziąć pod uwagę atmosferę filmu, sugestywnie podkreśloną zdjęciami Arkadiusza Tomiaka, uroku temu obrazowi odmówić też nie można. Uwagę przykuwa również młody Sączek. Gra intuicyjnie, bardziej twarzą niż tekstem i robi wiele dla całego filmu. Zresztą każdy z wymienionych aktorów dorzuca coś od siebie, co sprawia, że produkcja nie pozostaje tak całkowicie niezauważalna i nijaka. Ona po prostu brutalnie odkrywa wrażliwość reżysera i scenarzysty w jednej osobie oraz bezlitośnie obnaża jego nostalgiczny temperament. Być może znajdą się tacy, którzy w tych powściągliwych kadrach przejrzą się, jak w osobistym zwierciadle i wyjdą z kina poruszeni. I oby było ich jak najwięcej.      

5/10

"Mały Jakub", reż. Mariusz Bieliński, Polska 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 21 kwietnia 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy