Reklama

"Małe stłuczki" [recenzja]: Duże kino

"Małe stłuczki" mogły by uchodzić za pierwszy polski indie rom-com, ale film Ireneusza Grzyba i Aleksandry Gowin chętniej porównywany jest do twórczości Petra Zelenki czy Andrzeja Jakimowskiego. Niezależnie jednak od kontekstu, w którym próbuje się go osadzić, ten fabularny debiut pozostaje oryginalnym w naszym rodzimym kinie głosem.

Rozpisana zaledwie na trzy postacie opowieść niesie w sobie emocjonalny ładunek i niepokój. Asia (coraz lepsza Helena Sujecka) i Kasia (Agnieszka Pawełkiewicz) żyją na marginesie głównego nurtu. Mieszkają razem w domu, gdzie obowiązuje jeden tylko kodeks: ten, który same stworzyły. Jedna z zasad mówi, że Asi nie wolno dotykać. Bo jeśli się jej dotknie, coś złego się wydarzy. Na przykład: skończy się świat.

W "Małych stłuczkach" bohaterki cały czas starają się zaklinać rzeczywistość. A to urządzają pogrzeb sfatygowanemu samochodowi, a to umawiają się na ostatnie z kimś spotkanie, tak na wypadek, gdyby któraś z osób umarła i nie byłoby okazji już się pożegnać. Teoretycznie panują więc nad wszystkim. Teoretycznie...

Reklama

W rzeczywistości bowiem coraz bardziej przestają panować nad chcącymi dojść do głosu emocjami. W ich idealny układ wkracza ten trzeci - Piotr (Szymon Czacki), który wprowadza tak niepożądany chaos. Nieuniknione są tytułowe małe stłuczki. Pod tym pojęciem kryją się te wszystkie niepozorne słowa, gesty i zachowania, które przynoszą niespodziewanie duże konsekwencje.

Gowin i Grzyb mają oko do szczegółów. Wiedzą, jak pokierować kamerę, żeby przyłapać bohaterów na spojrzeniu, drgnięciu czy chwilowym zastygnięciu, na zachowaniu nienaturalnym, które - dla wprawionego obserwatora - wyraża więcej niż tysiąc słów. Ich opowieść płynie niespiesznie, nie zaskakuje fabularnymi woltami ani nie bierze się za bary z wielkimi tego świata problemami - nie o to tu chodzi, na szczęście.

Właściwie każdy z bohaterów mógłby zaśpiewać za Krzysztofem Ostrowskim: w ogromnej większości się składam z małości a w sercu na dnie - wręcz nie składam się. Jeśli wokalista Cool Kids of Death razem ze swoim zespołem był w muzyce głosem pokolenia zagubionego, które nie radziło sobie z emocjami i możliwościami, jakie daje mu współczesny świat, to w kinie podobną rolę odgrywają Gowin i Grzyb. Jeszcze brakuje im śmiałości i pewności siebie, by wybrzmieć z taką siłą, jak CKOD, ale już wyznaczyli pewien kierunek, przetarli szlaki. Interakcja widza z ich filmem to na razie mała stłuczka, ale wiele wskazuje na to, że po kolejnych projektach tego duetu będziemy się zdecydowanie dłużej zbierać.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Małe stłuczki", reż. Ireneusz Grzyb i Aleksandra Gowin, Polska 2014, dystrybucja: Alter Ego Pictures, premiera kinowa: 5 września 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy