"Major" [recenzja]: Panowie policjanci

Bohaterowie filmu "Major" /materiały dystrybutora

Powodem całej tragedii jest poród. Gdyby nie gorączkowa próba dotarcia na czas do szpitala, żeby jak najszybciej ujrzeć swojego potomka, pewnie nie stałoby się nic złego. Niestety, zbyt szybka jazda po oblodzonej drodze skutkuje śmiertelnym wypadkiem. Konsekwencją tego czynu jest seria morderstw.

"Major" w reżyserii Jurija Bykowa przypomina jedną z antycznych tragedii. Nie ma tu miejsca na zmianę i powstrzymanie przeznaczenia. Spirala agresji i niebezpieczeństwa nakręca się z minuty na minutę coraz bardziej. Wszystko dzieje się w kręgach lokalnej policji - watażków, dowódców i zwykłych szeregowych oficerów, którym przede wszystkim nie wolno nic zobaczyć.

Siergiej (Denis Szwedow) jest majorem w rosyjskiej policji. Jego ukochana właśnie rodzi. W trakcie szaleńczej podróży samochodem potrąca gdzieś na podmiejskiej drodze niewinnego chłopca. Dziecko ginie na miejscu. Świadkiem zdarzenia jest matka chłopca. Policjant wpada w szał. Próbuje ukryć wypadek i zatrzeć ślady. Robi to, do czego jest przyzwyczajony - dzwoni po swoich kumpli. Matka dziecka zostaje brutalnie zamknięta w samochodzie sprawcy. Nikt nawet nie sprawdza, czy chłopiec jeszcze żyje. Cała sytuacja jest przerażająca, ale nikt nie jest w stanie powstrzymać działania majora.

Reklama

Po jakimś czasie na miejscu zbrodni pojawiają się kolejne patrole i oficer o imieniu Paweł (w tej roli sam reżyser) - przyjaciel Siergieja. To ta dwójka do pewnego momentu będzie starała się zatuszować całą sprawę i nie dopuścić do skandalu. Oczywiście skorumpowani policjanci działają pod auspicjami swoich szefów "na górze". Na szczycie piramidy społecznej przebywają ci, którzy martwią się tylko o swoje potomstwo - dla każdego innego są bezwzględni.

"Major" to kolejny film pokazujący piekielną rzeczywistość współczesnej Rosji. Oczywiście, wiele brakuje mu do takich obrazów jak "Brat", czy wstrząsający "Ładunek 200" Aleksieja Bałabanowa. Bykow próbuje przede wszystkim obnażyć zjawisko korupcji i uzależnienia od hierarchii w rosyjskiej policji. Dla osłabienia przekazu politycznego bardzo uniwersalizuje swoją historię - tak jakby ta sytuacja mogła wydarzyć się dosłownie wszędzie. Z drugiej strony stara się bronić "sprawców", zwracając uwagę na to, że układu nie da się ominąć. Podporządkowanie jest czymś nieuniknionym. Nadal jednak układ jest czymś, co istnieje w próżni. Tak jakby nikt nie był odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. Podobnie jak w przypadku wypadku drogowego Siergieja - chodzi przede wszystkim o to, żeby nie odpowiadać za swoje czyny.

Niestety, mimo kilku epizodów, w których tzw. "zwykli obywatele" wykrzykują odważnie w oczy przedstawicielom władzy, co myślą na ich temat, cały film to zgrabna próba stworzenia filmu gatunkowego jedynie ze wstrząsającym prologiem. Wszystkie kolejne zdarzenia nie są w stanie zatrzeć wrażenia pierwszych kilku minut "Majora". Jednocześnie dramat rodziców dziecka nie wybrzmiewa - rozmywa się w wątkach kolejnych zwłok i przestępstw. Pochłania go kraina wiecznej niesprawiedliwości, która przecież może istnieć wszędzie...

4/10

"Major", reż. Jurij Bykow, Rosja 2013, dystrybutor: Art-House, premiera kinowa; 8 kwietnia 2016

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama