Reklama

Loteria bez wygranej?

"Los numeros", reż. Ryszard Zatorski, Polska 2010, dystrybutor ITI Cinema, premiera kinowa 25 marca 2011 roku.

Od filmu gatunkowego oczekujemy pewnego stylu. W małym palcu mamy konwencje, których rozpoznawanie za każdym razem cieszy tak samo. Komedia kryminalna daje szczególnie dużo satysfakcji, kiedy historia miłosna jest zgrabnie spleciona z intrygą przewodnią. Wielu scenarzystów idzie ostatnio na łatwiznę - skupia siły twórcze podczas tworzenia jednego wątku, drugi traktuje po macoszemu.

Agnieszka Jelonek-Lisowska i Wojciech Nerkowski okazali się dobraną parą, której pierwsze wspólne dziecko - scenariusz "Los numeros" ma ciekawy charakter, choć opiera się na filarach zbudowanych wedle klasycznego wzorca. Filmowi nie brakuje wartkiej akcji, zawikłanej historii, niespodziewanych przewrotek, romansu w tle, komediowych gagów, bohaterów, jakim nie można ufać i tych, którym się kibicuje.

Reklama

Jednym z nich jest Kuba (Lesław Żurek) - policjant, który po nieudanej akcji narkotykowej zostaje przeniesiony do oddziału Ochrony Dóbr Dziedzictwa Narodowego. W kontekście prawideł gatunku - bohater jest idealny. Dobry, zły i ("taki przystojny!" - pozwólmy sobie zacytować Krystynę z oddziału ODDN), działa na granicy prawa, żeby udowodnić światu i siostrze zakochanej w nim młodej dziennikarki Ani (Justyna Schneider), że zasługuje na szacunek i uznanie. Zaczyna jako wrobiony w fałszerstwo były agent specjalny, pozwala się pobić ochroniarzom, trafia za kratki, ucieka z więzienia, jest śledzony przez kumpla i prowadzi alternatywne dochodzenie na spółkę z Anią. Ktoś sabotuje Tele Loterię, która mogła uczynić ich dwoje milionerami, gdyby kupiony przez nich los nie okazał się rzekomo fałszywy.

Czegóż chcieć więcej? W zasadzie nic prócz kubełka popcornu nie jest już potrzebne do dobrej zabawy. Bohaterowie nie są psychologicznie rozbudowani, ale to niepotrzebne. Ekipa z Ochrony Dóbr Dziedzictwa Narodowego jest znakomita. Justyna Schneider nieźle sprawdza się jako debiutantka w parze z Lesławem Żurkiem. Nie irytuje nawet Iwonka (Weronika Książkiewicz) A.K.A Real Blonde, ponieważ jej zachowanie i irracjonalne gesty są za każdym razem uzasadnione fabularnie w kolejnych sekwencjach filmu. Jedynie epizodyczna rola Joanny Kulig, jako Sylwii - siostry Ani, była nieco rozczarowująca. Aktorka ma w sobie potencjał, którego Zaorski zupełnie nie wykorzystał, spychając ją na drugi czy nawet trzeci plan. Niezwykle drażni zaś Antoni Pawlicki - kumpel Kuby, typowy policjant, Flip i Flap w jednej osobie, zapominający, że czasem przy nadmiarze głupoty zabawa traci dobry smak. Widać na tym przykładzie, że scenariusz kuleje w miejscach, gdzie schemat trzeba było wypełnić epizodami, które nadadzą spójny styl całości.

Wszystkie wątki doskonale przeplatają się ze sobą, skutek poprzedza jego jawna przyczyna (nie ma więc w filmie taniego efekciarstwa jak w kilku poprzednich produkcjach Zaorskiego), ale jak na dłoni widać miejsca porzucone, wypchane watą jakby tylko dla nadania kształtu całości. Nie ma w filmie historii na miarę "Quiz Show" Roberta Redforda czy "Slumdoga. Milionera z ulicy" Danny'ego Boyla, choć Zaorski także odsłania kulisy rynku gier i teleturniejów. Może jednak nikt jej tam wcale nie będzie szukał.

5/10

Jeśli chcesz obejrzeć film "Los numeros", sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ryszard
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy