Reklama

Kraina Zapomnienia

"Sanktuarium 3D" ("Hidden 3D"), reż. Antoine Thomas, Jack Frost, Włochy/Kanada 2011, dystrybutor Kino Świat, premiera kinowa 28 października 2011 roku.

Przełom października i listopada to czas, w którym - ze względu na Halloween - wśród premier kinowych dominują filmy grozy. Taki okres to prawdziwa gratka dla miłośników horrorów. Przynajmniej w teorii, bo obok kilku ciekawych tytułów można się naciąć na trafić prawdziwe ''koszmarki''. Ten film jest jednym z nich.

Zawsze mnie zastanawiało, jak wygląda pisanie scenariuszy takich filmów. Według czołówki, nad skryptem ''Sanktuarium'' męczyła się czwórka ludzi, w tym tajemnicza para Alan i Alana Smithy (przypomnijmy, że pseudonimem Alan Smithee od przeszło czterech dekad posługują się hollywoodzcy twórcy, którzy wstydzą się swoich wyrobów).

Reklama

Spróbujmy hipotetycznie odtworzyć przebieg ich pracy. Na początku jest oczywiście pomysł. A raczej jego brak. Pan i pani Smithy, no i pozostała dwójka odpowiedzialna za ''historię'' wybierają się więc do wypożyczalni. Przegrzebują regał z horrorami. Ktoś rzuca hasło ''nawiedzony dom''. Na wyższych półkach ''Lśnienie'', film Wise'a, adaptacje Poego. Nasza radosna ferajna kręci nosem z niezadowolenia. Patrzą na niższe kondygnacje. I jeszcze niżej. I jeszcze. Aż ich wzrok ląduje w końcu na najniższe półce, z filmami telewizyjnymi i wydanymi tylko na DVD. To jest to! Chwytają w łapska kilka płyt, przed wyjściem ktoś jeszcze zgarnia ''Piłę'' i ''Sierociniec''.

Po kilkunastu godzinach oglądania, wcinania pizzy i uważnego notowania powstaje pierwszy szkic scenariusza. Mamy już plot, mamy miejsce. Bohaterami zajmiemy się później, rzuca pan Smithy. (Cóż, każdemu zdarza się zapomnieć). No, ale nasze miejsce trzeba jakoś ubogacić, wymyślić jakieś rekwizyty, dać wskazówki scenografowi, inspiruje pozostałych pani Smithy. Pozostali zgadzają się z nią i urządzają kolejną wycieczkę. Do second-handu. O, tu jakiś świecznik, tu pęknięte lustereczko, tu jakaś laleczka - wydłubie się jej oko i już będzie upiorna. Z wpojonym przekonaniem ''wszystko może się przydać'' nasi przyjaciele wykupują pół asortymentu sklepu z używanymi rzeczami. Wszystkie - gwarantuję - znajdą swoje miejsce w scenariuszu. Teraz już nic, tylko włączyć kamerę, i wszystko jakoś się nakręci.

Nie zdziwiłbym się, gdyby pośród dodatków do wydania DVD (jeśli ten pożałowania godny film ktoś zdecyduje się kiedykolwiek puścić w drugi obieg) komentarz twórców wyglądałby tak, jak powyższa fantazja. Film Antoine'a Thomasa (o którym nikt wcześniej nie słyszał) jest polepionym z cudzych pomysłów klinicznym przypadkiem filmu nieudanego. W każdy schemat można wstrzyknąć odrobinę świeżości i adrenaliny, ale państwo Smithy i reszta twórców nie wydają się być tym zainteresowani. Oszczędzono tutaj na wszystkim, począwszy od aktorów z trzeciej ligi, poprzez tanią scenografię, skończywszy na efektach specjalnych, których trójwymiarowy efekt tylko uwypukla amatorszczyznę wykonania.

''Sanktuarium'' przypomina mi niezliczone wieczory z czasów dzieciństwa, w czasie których katowałem wszystkie części ''Domu'', ''Amytiville'' i im podobne. Znaczny procent tych filmów trafiał bezpośrednio na rynek VHS, bez prób podboju kin, a dzisiaj większość z nich jest już słusznie zapomniana. I właśnie tam - i tylko tam - jest miejsce ''Sanktuarium''. W Krainie Zapomnienia.

1/10

Zobacz zwiastun filmu "Sanktuarium 3D":


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy