Reklama

"Kłamstewko": Pożegnanie [recenzja]

Końcówka sezonu oscarowego to czas, gdy swoje polskie premiery mają dzieła starające się o nagrody Akademii. Na chwilę przed 92. rozdaniem złotych rycerzy do polskich kin trafia film zupełnie pominięty przy nominacjach. "Kłamstewko" to kameralny komediodramat bez światowych gwiazd (jak "Irlandczyk"), przełomowych efektów specjalnych (jak "1917") i aktorskiej szarży (jak "Joker"). Ma za to tyle serca, że spokojnie starczyłoby na kilka produkcji.

Końcówka sezonu oscarowego to czas, gdy swoje polskie premiery mają dzieła starające się o nagrody Akademii. Na chwilę przed 92. rozdaniem złotych rycerzy do polskich kin trafia film zupełnie pominięty przy nominacjach. "Kłamstewko" to kameralny komediodramat bez światowych gwiazd (jak "Irlandczyk"), przełomowych efektów specjalnych (jak "1917") i aktorskiej szarży (jak "Joker"). Ma za to tyle serca, że spokojnie starczyłoby na kilka produkcji.
Niespodziewanie "Kłamstewko" zostało całkowicie pominięte przy Oscarach /materiały dystrybutora

Znajdująca się na życiowym zakręcie 30-letnia Billi (Awkwafina) dowiaduje się, że jej ukochana babcia (Zhao Shuzhen) jest śmiertelnie chora. Lekarze dają jej najwyżej kilka miesięcy życia. Najbliżsi staruszki postanawiają się z nią pożegnać. Nie zamierzają informować seniorki rodu o jej stanie zdrowia. Pod pretekstem naprędce zarządzonego ślubu kuzyna Billi wraz z rodzicami jedzie do Chin, by po raz ostatni spotkać się z Nai Nai.

Reżyserka i scenarzystka Lulu Wang oparła historię "Kłamstewka" na rodzinnej historii. Osobiste zaangażowanie mogło dwojako wpłynąć na dzieło. Na szczęście w tym wypadku brak dystansu do fabuły zadziałał wyłącznie pozytywnie. Podróż Billi i jej bliskich do Chin jest pełna skrajnych emocji. Smutek towarzyszący spotkaniom z Nai Nai przeplatany jest rodzinnymi niezręcznościami, a reżyserka doskonale wie, który dowcip uciąć, a który jeszcze pociągnąć. Z szacunkiem odnosi się także to chińskich zwyczajów. Mimo to pozwala sobie przedstawić je z przymrużeniem oka. Medal dla osoby, która nie uśmiechnie się podczas sceny weselnej zabawy.

Reklama

Film Wang zachwyca także aktorstwem. Zaskoczeniem może być wcielająca się w Billi Awkwafina. Dotychczas była ona kojarzona z komediowym i przerysowanym drugim planem ("Bajecznie bogaci Azjaci", "Ocean's 8"). W "Kłamstewku" tworzy pełnokrwistą bohaterkę, tłamszoną przez wewnętrzny konflikt: powiedzieć babci prawdę czy udawać wraz z resztą rodziny, że wszystko jest dobrze. Billi nie zna dobrego wyjścia z tej sytuacji, a aktorka pokazuje jej rozdarcie w każdej scenie. Pominięcie Awkwafiny w nominacjach do Oscara 2020 roku to skandal.

Inaczej nie można nazwać także braku Zhao Shuzhen w wyścigu po nagrodę Akademii za rolę drugoplanową. Chińska aktorka jest fenomenalna jako najukochańsza babcia na świecie - ta, która zawsze wysłucha, poratuje dobrym słowem lub po prostu uśmiechnie się, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Zanim minie połowa filmu, wszyscy widzowie pokochają ją równie mocno co Billi.

Zwieńczeniem "Kłamstewka" jest poruszający finał, po nim natomiast... Może nie zdradzę, co dokładnie czyni Wang, niemniej jej decyzja nieco wywraca odbiór filmu. Zastosowany przez nią zabieg jest zapewne niezgodny z wytycznymi podręczników scenariopisarstwa, jednak paradoksalnie nie wpływa on negatywnie na ocenę, a nawet podnosi ją o stopień w górę. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że ten film mnie nie ujął.

9/10

"Kłamstewko" (The Farewell), reż. Lulu Wang, Chiny, USA 2019, dystrybucja: M2 Films, premiera kinowa 7 lutego 2020 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kłamstewko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy