Reklama

Jezus Chrystus superbohater

"Księga ocalenia", reż. Allen Hughes i Albert Hughes USA 2010, dystrybutor Monolith, premiera kinowa 29 stycznia 2010 roku.

W świecie, w którym rozgrywa się akcja "Księgi ocalenia", walutą są miniaturowe torebki z keczupem z KFC i olej z kota. Jako że po ekologicznej katastrofie nasza planeta zamieniła się w usłaną popiołem skorupę, na której trwa walka nawet o wodę, są to dobra wysoce luksusowe. Po ziemi błąkają się nieliczni ocaleni, w tym Eli (Denzel Washington), który usłyszawszy przed laty głos - jak to określa "z wnętrza" - ruszył w trzydziestoletnią wędrówkę. Jej celem jest odnalezienie miejsca, w którym drogocenna księga, którą dźwiga Eli - jedyny na planecie egzemplarz Biblii - znajdzie podatny grunt. Miejsca, w którym Eli będzie mógł nauczać, by zbawić ludzi.

Reklama

Z "Księgi ocalenia" wyszła by pewnie dość klasyczna prochrześcijańska agitka, gdyby nie jeden istotny fakt: reżyserom Allenowi i Albertowi Hughes, jak większości twórców hollywoodzkich, obok tych uduchowionych przyświecały także zupełnie przyziemne, materialne ambicje. Opowieść o współczesnym czy raczej przyszłym (bo rzecz dzieje się w 2044 roku) mesjaszu przerodziła się zatem w klasyczną rąbankę, historię z gatunku "zabili go i uciekł" (a może raczej, w tych okolicznościach, zmartwychwstał?). Sam Eli vel. Jezus jest zaś superbohaterem, który jednym zamachem potrafi zabić całą bandę rzezimieszków.

Oczywiście, jak na kino początku XXI wieku przystało, "Księga ocalenia" ma także przesłanie ekologiczne ("przed katastrofą ludzie wyrzucali na śmieci rzeczy, o które my się teraz zabijamy" - tłumaczy młodziutkiej, urodzonej w postapokaliptycznym świecie Solarze Eli). Przestrzega również przed fałszywymi prorokami, którzy wiarę chcą wykorzystać do zapewnienia sobie rządu dusz - co oczywiście także jest bieżącą aluzją. Wszystkie te dumne idee wrzucone do jednego worka wypadają tu jednak po prostu groteskowo, czego efektem jest niezamierzony komizm. Jedyną rzeczą, która robi w tym filmie wrażenie, jest tak naprawdę sprytny product placement, między innymi iPoda i Motoroli. No bo czy na dwa lata przed feralnym rokiem 2012 wyobrażacie sobie lepszą reklamę, niż ta, że sprzęt jest odporny nawet na...apokalipsę?

3/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: superbohaterowie | księga | chrystus | Jezus | superbohater | Jezus Chrystus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy