Reklama

"Headshot. Mroczna karma": Wszystko na opak

Czarny kryminał "Headshot. Mroczna karma" to prawdziwa gratka dla fanów tego gatunku w reżyserii uznanego na całym świecie, kontrowersyjnego tajskiego reżysera Pen-eka Ratanaruanga ("Invisible Waves", "Nimfa", "Ostatnie życie we wszechświecie").

W odpowiedzi na gościnność, pada strzał. Tui dostaje w głowę. Pada na chodnik. Krew wsiąka w ziemię. Tui jednak nie umiera. Na trzy miesiące zapada w śpiączkę. Kiedy się budzi, okazuje się, że widzi wszystko do góry nogami.

My patrzymy na świat, w którym sprawiedliwość nie istnieje w naturze hołdującej bezlitosnym zasadom ewolucji, ale jest wytworem człowieka. Z tego względu wciąż musi być ulepszana, usprawniana i redefiniowana. Tui (Nopachai Chaiyanam) głęboko w to wierzy. Kim jest? Trudno powiedzieć. Bywał policjantem i więźniem, jest mordercą, niekiedy pojawia się w stroju mnicha. Bohater tajskiego filmu w jednym życiu wciela się w kilka postaci, jakby przechodził pełen cykl inkarnacyjny. "Headshot. Mroczna karma" to pod tym względem nietypowe kino [duchowej] drogi.

Reklama

Narracja filmu się zapętla, wciąż pojawiają się i znikają te same postaci, inne przyjmują nowe role. Kobieta o imieniu Joy [ang. radość] przynosi nieszczęście; mężczyzna z walizką pełną pieniędzy pecha. Najlepszym przyjacielem jest ten, którego nazywają DEMON. Pen-Ek Ratanaruang wciąga nas w labirynt utkany z symboli. Obiecuje, że doświadczymy grozy typowej dla thrillerów, tymczasem karmi nas filozofią rodem z lasu Sherwood. Tui-więzień dostaje bowiem propozycję nie do odrzucenia. Na pewien czas staje się tajskim Robin Hoodem, który nie okrada bogatych, ale zabija ich - jeśli wykorzystują swoją władzę do ukrywania zbrodni, gwałtów i nielegalnego handlu.

Czy jednak, skoro mężczyzna widzi świat na opak, na pewno zabija tych, których powinien? Jeśli - idąc tropem buddyjskiej filozofii - czynnikiem, który określa wartość moralną czynu jest wola lub zamiar, dlaczego Tui nie może uwolnić się z kręgu mrocznych sił? Czego mu brakuje? Nie tylko on jednak nie może dostąpić spełnienia.

Pen-Ek Ratanaruang opiera swój film na ciekawym koncepcie, ale nie rozwija pomysłu ani w warstwie wizualnej ani metaforycznej. Subiektywna kamera pokazująca świat wywrócony do góry nogami pojawia się tylko kilka razy. Niesamowita historia Tui jest postrzegana raczej jako wstydliwa przypadłość i rzeczywiście - prawie się o niej nie mówi.

Tajski reżyser nie pierwszy raz skupia się zresztą na snuciu historii w obrazach. Miksuje realizm z poezją i wchodzi w świat, w którym łatwo zmylić drogę i niefortunnie zinterpretować wydarzenia. Tak samo jak on poddajemy się tej atmosferze, gubimy podążając za bohaterem i odnajdujemy - już jednak nie jego, tylko własne ścieżki interpretacji ekranowych zdarzeń - zależne od osobistej karmy i indywidualnego postrzegania świata.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Headshot. Mroczna karma" , reż. Pen-ek Ratanaruang, Tajlandia, Francja 2011 dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 2 listopada 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy