Reklama

Gwiazda wraca do formy

"Jaśniejsza od gwiazd"("Bright Star), USA 2009, , reż. Jane Campion, dystrybutor Best Film, premiera kinowa 14 maja 2010 roku.

Przy okazji "Jaśniejszej od gwiazd" Jane Campion po raz kolejny połączyła siły z jedną z najważniejszych dziś australijskich producentek, Jan Chapman ("Lantana", "Salto"). W 1993 roku zrealizowały słynny "Fortepian", by potem spotkać się ponownie przy ambitnym w zamierzeniu, acz nieudanym w rezultacie "Świętym dymie". Swoim najnowszym filmem Campion wraca do artystycznej formy, próbując - całkiem udanie - oddać ducha romantycznej poezji.

Historię "Jaśniejszej od gwiazd" zainspirował zbiór listów, które John Keats, poeta należący do pokolenia romantyków angielskich, pisał do Fanny Brawne, swojej ukochanej i Muzy. Jego poezja stworzyła stronę wizualną filmu. Keats wyznawał ideę piękna sensualistycznego, zmysłowego, dlatego też jego poezja przepełniona jest malarskimi, plastycznymi opisami, które Campion stara się oddać w swoim filmie.

Reklama

18-letnią Fanny i niewiele starszego Keatsa łączyła platoniczna miłość, którą zakończyła wczesna śmierć poety. Dziewczyna niezwykle praktyczna, o oryginalnej osobowości i równie oryginalnych strojach, które sama projektowała, nieprzepadająca za poezją. I poeta, romantyk, o rozchwianej, delikatnej naturze, bez grosza przy duszy, niezrozumiany przez ówczesną krytykę. Zadziałała zasada przyciągających się przeciwieństw.

Po raz kolejny Campion opowiada o kobiecie i świecie jej emocji. Keats jest jedynie impulsem, który wywołuje lawinę, powoduje proces szeregu zmian w młodej dziewczynie. Intuicja nie zawiodła Campion przy doborze pierwszoplanowej aktorki. Abbie Cornish to dziś jedna z najzdolniejszych aktorek australijskich młodego pokolenia. Kilka lat temu zachwyciła krytyków swoją rola w "Salcie" Cate Shortland i "Candy" Neila Armfielda, gdzie pojawiła się obok Heatha Ledgera. Rola w filmie Jane Campion to z pewnością szansa, którą Cornish w pełni wykorzystała. Stworzyła barwną postać dziewczyny, która z jednej strony jest produktem swojej epoki, z drugiej strony ową epokę o krok wyprzedza. Dziewczynę, która pod wpływem uczucia dojrzewa. Nietrudno uwierzyć, że fascynowała i śmieszyła zarazem.

Trudno jednak uwierzyć, by fascynować mógł Keats Bena Wishawa, który jeszcze niedawno bardzo dobrze zaprezentował się w "Pachnidle". W filmie Campion jest po prostu bezbarwny. Nawet jako bezwładny pionek miotany przez los, za którego decyzje podejmuje otoczenie. Brakuje mu iskry, która sprawiłaby, że choć przez chwilę przestałby być nam obojętny. Przy okazji jednak powstaje pytanie, czym fascynowali swoje środowisko romantycy? Czy przyczyna leżała w ich charakterze, atmosferze epoki czy ówczesnym wychowaniu? Campion, co zrozumiałe (prawo artysty), nie interesuje odpowiedź na te pytania. Niekiedy jednak brakuje "Jaśniejszej od gwiazd" społecznego tła.

Najnowszy film Campion umiejscowić można gdzieś pomiędzy wyrafinowaną produkcją kostiumową BBC a subtelnym obrazem, filmową wariacją próbującą oddać ducha poezji romantycznej. Akcja rozgrywa się w Hampstead w północnej dzielnicy Londynu, które tak często pojawia się w adaptacjach powieści Jane Austen. Związek Fanny i Keatsa musiał wywołać w swoim czasie skandal, podobnie jak ekscentryczne ubiory czy zachowanie dziewczyny. W filmie pojawia się jedynie sugestia plotek krążących w towarzystwie. Campion interesuje przede wszystkim relacja łącząca parę głównych bohaterów, przyczyna wzajemnej fascynacji dwojga tak różnych osobowości. Stara się znaleźć obrazowy ekwiwalent dla ich emocji, jak Keats czynił to w swojej poezji.

Campion to reżyserka obrazu. Jej filmy zapamiętuje się dzięki poszczególnym scenom, jak Ada stojąca obok fortepianu na pustej plaży. Autorka "Portretu damy" ma szczęście do dobrych operatorów, w przypadku "Jaśniejszej od gwiazd" do Grega Fraisera. Australijski operator w 2009 roku był nominowany do nagrody Australijskiego Instytutu Filmowego za niezwykłe zdjęcia do "Last Ride", gdzie podobnie jak w filmie Campion skrupulatnie dobranym świtałem i pięknie sfotografowaną naturą buduje atmosferę poszczególnych scen. Impresjonistyczne w swych duchu sceny, rozświetlone, niezwykle barwne towarzyszą Fanny w chwilach jej szczęścia. Dramatyczne momenty toczą się w niemal wypranej z kolorów, wilgotnej i szarej scenerii.

Zbliżenie na dłonie Fanny skrupulatnie szyjącej swoje stroje to powracający motyw w "Jaśniejszej od gwiazd". Podobnie Campion tka swój film bez pośpiechu, kontemplując poezję Keatsa, starając się odnaleźć dla niej jej obrazowy ekwiwalent. Z tego powodu niejednokrotnie brakuje opowieści oddechu i tempa. Za każdym razem jednak dostajemy rekompensatę w postaci zapadających w pamięć scen, jak choćby pokój wypełniony różnokolorowymi motylami, mieniącymi się w blasku popołudniowego słońca. Chwilę później ich martwe resztki zamiecione zostają do śmieci. Schwytane w niewoli umierają. Próba złapania czegoś ulotnego i delikatnego jak motyl przeważnie kończy się porażką. Jak poezja, miłość - nie można nauczyć poezji, nie można miłości wpasować w określone ramy. To coś nieuchwytnego, co przynależy do zmysłów. Owo nieuchwytne starali się wyrazić romantycy. Campion stara się uchwycić nieuchwytne w ramy kadru i czasem zapomina o samej historii. Wtedy przegrywa. Jednak "Jaśniejsza od gwiazd" choć nie arcydzieło na miarę "Fortepianu", to dowód na powrót dawnej gwiazdy Campion.

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jane | film | 'Gwiazdy'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy