"Geniusz" [recenzja]: Krok od szaleństwa

Jude Law i Colin Firth w filmie "Geniusz" /materiały dystrybutora

Mówi się, że za sukcesem sławnych mężczyzn stoją kobiety, a film "Geniusz" dodaje, że za sukcesem zdolnych pisarzy stoją ich agenci literaccy. O tym jest ta historia. O przyjaźni i współpracy utalentowanego pisarza i świetnego redaktora. Dzięki niezawodnej grze aktorskiej Colina Firtha i Jude’a Lawa na pierwszy rzut oka nieciekawa opowieść staje się intrygującą wyprawą w krainę szaleństwa i geniuszu.

Punktem wyjścia filmu "Geniusz" była biografia Maxa Perkinsa - amerykańskiego agenta literackiego, który przyczynił się do wydania największych dzieł Ernesta Hemingwaya i Scotta Fitzgeralda. Perkins urodził się w 1884 roku i do tej pory uznawany jest za jednego z najsłynniejszych redaktorów literackich. 6 lat później na świat przyszedł Thomas Clayton Wolfe - powieściopisarz amerykański, którego szczęściem było to, że na swojej drodze spotkał Maxa Perkinsa.

Perkins jako jedyny zdecydował się wydać jego pierwszą powieść "Spójrz ku domowi, aniele". Od tego zaczęła się ich wymagająca, ale zażyła przyjaźń polegająca głównie na skracaniu nowo napisanych coraz dłuższych powieści Wolfe’a - czym pisarz doprowadzał Perkinsa do szału.

Reklama

Max z Thomasem tworzyli w życiu zgrany, ale wybuchowy duet. Ten pierwszy był odważny, ale opanowany i raczej małomówny, drugi był nieprzeciętnie utalentowany, ale zdecydowanie za dużo mówił i poddawał się skrajnym emocjom. W filmie w ten magnetyczny duet wcielili się Colin Firth i Jude Law i gdyby nie ta aktorska para, tego filmu by nie było! Świetne występy obu panów poprowadzone dobrą ręką reżysera przydały temu obrazowi magii. Gdyby jednak spojrzeć na "Geniusza" tylko pod kątem samego scenariusza, to niestety znika z niego błysk, talent i to coś, co wyróżnia go spośród innych podobnych historii. Bez Firtha i Lawa ten film byłby nijaki i szary.

"Geniusz" to pod względem technicznym kino bardzo poprawne formalnie - grzeczne; liczy się tutaj słowo - pisane i mówione. Zadbano o każdy szczegół, by oddać czasy, w których żyli i tworzyli Perkins i Wolfe. Panowie chodzą więc w kapeluszach a książki przepisują stenotypistki. To wszystko ma swój urok, tylko czy dzisiaj ktoś chce oglądać takie filmy? O mękach pisarza, któremu krwawi serce, bo musi wyciąć kilka zdań ze swojej powieści? Nie wiem i szczerze w to wątpię.

Jeśli idzie o historię życia Thomasa Claytona Wolfe’a, to zdecydowanie lepiej sięgnąć po jego biografię lub po prostu przeczytać jedną z jego powieści - w filmie o autorze dowiadujemy się niewiele. Podobno po jego śmierci sam William Faulkner stwierdził, że prawdopodobnie był on największym talentem ich pokolenia.

7/10

"Geniusz" [Genius], reż. Michael Grandage, Wielka Brytania, USA 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 22 lipca 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Geniusz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy