Reklama

"Fanka" [recenzja]: O obowiązkach wielbicielki

Tytułowa bohaterka francuskiego filmu "Fanka" jest samotną matką, ma dwójkę dzieci, które od jakiegoś czasu mieszkają z ojcem. Na co dzień pracuje w salonie piękności. Zajmuje się przede wszystkim depilacją. Po pracy pielęgnuje swoją pasję - oddanie gwieździe muzyki pop.

Fanka spotyka gwiazdę na koncertach, spotkaniach promocyjnych. Od lat przesyła mu listy i prezenty, ale tak naprawdę marzy o spotkaniu w cztery oczy, rozmowie i być może czymś więcej. W jej głowie wszystko zapewne wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości.

W "Fance" nie chodzi o przedstawienie uzależnienia wielbicielki muzycznego celebryty. Vincent Lacroix (Laurent Lafitte) nie jest narażony na napady nawiedzonej wariatki, która atakuje jego prywatną przestrzeń. Muriel (Sandrine Kiberlain) to typ spokojnej i oddanej wielbicielki, która po prostu jest w pobliżu i co jakiś czas daje znać, że gdyby tylko nadarzyła się okazja, to jest w stanie poświęcić dla swojego idola bardzo dużo. Vincent wykorzystuje tę możliwość niespodziewanie szybko. Pewnej nocy puka do drzwi Muriel i prosi ją o bardzo nietypową przysługę. Kobieta ma przewieźć coś w bagażniku swojego samochodu z Francji do Szwajcarii, do domu siostry gwiazdy. Następnie ma jej przekazać list i wrócić do domu. Nie wolno jej się kontaktować z muzykiem, a kiedy wybuchnie afera, ma trzymać buzię na kłódkę...

Reklama

Głównym założeniem scenariuszowym w "Fance" była próba zmierzenia się ze stereotypowym ujęciem relacji gwiazda-wielbiciele. Reżyserka i scenarzystka Jeanne Herry próbuje odwrócić tradycyjnie postrzegane role i w konsekwencji pozwolić Muriel na uniezależnienie się od swojego idola. Film balansuje na granicy gatunkowego thrillera, choć nie brakuje tu też elementów ironii i groteski. Gdzieś w tle, na przykładzie postaci drugoplanowych, pojawia się motyw zdrady i niestałości w związkach męsko-damskich, które rzekomo z natury są skazane na porażkę. Dodatkowo zarówno gwiazda, jak i fanka mają w sobie coś demonicznego i jednocześnie potwornie naiwnego. W tej chaotycznej i niespójnej narracji zarówno "mocny" punkt wyjścia, jak i finał to elementy całkowicie rozbieżne. W końcu oprócz fanki z pierwszego planu w życiu muzyka są jeszcze inne kobiety-wielbicielki, które w momencie tracą dla niego głowę i już po chwili są w stanie rzucić się dla niego w ogień. Jaki z tego morał? Aż strach się domyślać.

Zapewne "Fanka" miała być również filmem o procesie opowiadania, o kreowaniu, wymyślaniu historii, które są w stanie uzależnić od siebie słuchaczy-odbiorów. Stąd pomysł na kuriozalne sceny policyjnych przesłuchań. Niestety, w przypadku filmu Herry nie ma mowy choćby o zainteresowaniu losem Muriel i Vincenta a co dopiero o fascynacji tą historią. Jedyny godny zapamiętania fragment filmu to krótki epizod z anegdotą o córce Klausa Barbiego. Nic poza tym.

2/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Fanka" (Elle L'Adore), reż. Jeanne Herry, Francja 2013, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 27 marca 2015

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy