Reklama

"Cyprian" jak "Janosik"

"Latający mnich i tajemnica da Vinci", reż. Mariana Čengel-Solčanska, Słowacja, Polska 2010, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 19 sierpnia 2011

Polsko-słowacka superprodukcja i jednocześnie pełnometrażowy debiut młodej reżyserki Mariany Čengel-Solčanskiej został w Polsce "obdarzony" dość enigmatycznym i odstraszającym widzów tytułem. "Latający mnich i tajemnica da Vinci" ma się nijak do słowackiego pierwowzoru: "Legenda o latającym Cyprianie", co rzeczywiście przynajmniej odnosi się do scenariuszowych inspiracji twórców filmu.

Podobnie wygląda sprawa z plakatem promującym polsko-słowacką koprodukcję. Głównym bohaterem filmu jest Cyprian - w tej roli Marko Igonda, epizodysta w takich filmach jak "Za linią wroga", czy "Hanibal. Po drugiej stronie maski". Na polskich plakatach aktor jest wymieniony jako ostatni, zaraz po Pawle Małaszyńskim i Aleksandrze Domagarowie, którzy grają jedynie drobne epizody. Tego typu działania "promocyjne" nie powinny już nikogo dziwić. Szczególnie w przypadku jednej z polskich aktorek młodego pokolenia, która tylko w rodzimych kampaniach gra zaraz "u boku Sharon Stone"! - swoje kluczowe kilka minut.

Reklama

W filmie Čengel-Solčanskiej punktem wyjścia scenariusza staje się XVIII-wieczna legenda o mnichu kamedulskim Cyprianie, który jeszcze jako świecki zbójnik pojawił się u wrót Czerwonego Klasztoru w Pieninach, by błagać o pomoc i ratunek. Uleczony przez miejscowych braci zakonnych, próbował wrócić do normalnego życia, ale w konsekwencji postanowił odkupić swoje dotychczasowe winy posługą zakonną.

"Latający mnich i tajemnica da Vinci" to dość chaotyczna historia, w której wielość wątków i odwołań może wprowadzić widza w niezłą konsternację. W pierwszej części filmu biografia brata Cypriana jest uzupełniana za pomocą retrospekcji dość niedalekiej przeszłości. Przemiana głównego bohatera z pospolitego łotrzyka i zbójcy następuje niezwykle szybko, co nie przeszkadza twórcom filmu otworzyć kilka dodatkowych wątków związanych z tłumaczeniem Pisma Świętego na język słowacki, kondycją ówczesnego Kościoła, czy też tajemniczej latającej maszyny, której projekt oczywiście pochodzi od przypadkiem okradzionego Żyda! W finale gmatwanina losów, powiązań i rodzinnych tragedii jest tak porażająca, że naprawdę ciężko odpowiedzieć sobie na pytanie, o czym tak naprawdę opowiada stworzona przez reżyserkę historia.

Podobnie jak w przypadku filmu Katarzyny Adamik i Agnieszki Holland "Janosik. Prawdziwa historia" historia nawróconego cudotwórcy Cypriana stanowi jedynie próbę jak najwierniejszej symulacji realiów epoki historycznej bez jakiegokolwiek komentarza i refleksji. W przypadku "odtwarzanych" legend najbardziej niebezpieczne są oczywiście tragiczne wybory i pełne patosu samobójstwa, których w filmie Čengel-Solčanskiej jest bez liku.

W wielu momentach "Latający mnich..." daje nadzieję na przełamanie impasu i wyjście poza standardową historyczną narrację o przeszłości, w której prawo stanowił silniejszy, a jedynym ratunkiem był Bóg Ojciec. W finale niestety nawet najtwardsi zwolennicy "poczciwego mnicha" wybuchną gromkim śmiechem. W końcu w przypadku legendy o mnichu Cyprianie nawet da Vinci nie mógł mieć racji.

5/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Vinci | da Vinci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy