Reklama

"Być jak Kazimierz Deyna": Kazik, tata Kazika i mama Kazika

Komedia obyczajowa "Być jak Kazimierz Deyna" to debiut Anny Wieczur-Bluszcz. Obserwujemy w nim toczące się na przestrzeni kilku dekad losy pewnej polskiej rodziny.

Dawno, dawno temu, a konkretnie na przełomie lat 70. i 80., żyła sobie gdzieś na prowincji rodzina. Ojciec (Przemysław Bluszcz), matka (Gabriela Muskała), syn Kazik (Aleksander Staruch) i dziadek (Jerzy Trela). Matka oglądała w każdy wtorek "Niewolnicę Isaurę", ojciec oglądał mecze z udziałem swojego idola, Kazimierza Deyny, dziadek słuchał Radia Wolna Europa, a Kazik próbował sprostać oczekiwaniom ojca i zostać piłkarzem. Lata mijały, upadł jeden ustrój i nadszedł kolejny, zmieniła się telewizyjna ramówka i skład polskiej drużyny. Film Wieczur-Bluszcz to właśnie opowieść o tych zmianach i o tym, że w niektórych sprawach nie zmienia się nic.

Reklama

"Być jak Kazimierz Deyna" to film złożony z pocztówek. Są tu pocztówki nieco wyblakłe, poszarzałe jak komuna i przaśne jak fryzury w stylu "krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie"; są też pocztówki nieco bardziej kolorowe i aktualne: takie, na których Polacy pozdrawiają swoich rodaków z zarobkowej emigracji i bezskutecznie próbują wiązać koniec z końcem dzięki dyplomowi kierunku humanistycznego. Jak to na pocztówkach, wszystko jest trochę przerysowane i bardzo optymistyczne. Mimo historycznych sztormów i pisanych wielką literą kryzysów, Polska jawi się na nich jako kraj całkiem sympatyczny.

Polityczne zawirowania są u Wieczur-Bluszcz źródłem nie tragedii, tylko komizmu. Dziadek śpiewa piosenki o wieszaniu komunistów, ale nie spotyka go z tego powodu żadna krzywda - raz tylko, kiedy znika na jeden wieczór, wszyscy martwią się przez chwilę o to, że zajęły się nim odpowiednie urzędy. Ojciec w ostatnich dniach PRL-u występuje z partii, aby móc potem chwalić się tym, jak to razem "Solidarnością" pomagał zbudować nową Polskę. Już w kapitalizmie kolejni bohaterowie mają do czynienia z rodzącą się na gruzach starego systemu przestępczością - królującymi na bazarach Rosjanami czy posiadającymi własne baseny ex-dresiarzami, którzy próbują eksternistycznie zdać maturę - jednak nie uświadczymy tu scen rodem z "Długu".

W naiwności i prostocie "Być jak Kazimeirz Deyna" jest coś naprawdę fajnego i bezpretensjonalnego. Chociaż Wieczur-Bluszcz lepi swój film z dobrze znanych klocków i rekwizytów, to potrafi ułożyć je w spójną i żywą opowieść. Ma świetne wyczucie anegdoty i bardzo dobrze operuje detalem. Pomagają jej ponadto aktorzy, z rewelacyjnym duetem Muskała-Bluszcz na czele. Jej bohaterka świetnie balansuje między delikatnością i gwałtowną histerią. Grany przez Bluszcza ojciec jest natomiast cwaniakiem i oportunistą, ale nie ma w tym oślizgłości; jest za to radosne sowizdrzalstwo. Reżyserka zdaje się widzieć w tym siłę - symbolizowaną przez na wpół mitycznego Deynę umiejętność podążania cały czas przed siebie.

6,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Być jak Kazimierz Deyna", reż. Anna Wieczur-Bluszcz, Polska 2012, dystrybutor: Next Film, premiera kinowa 1 marca 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bluszcz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama